Ratujmy ''Kino''! 0
Miesięcznik "Kino" w lutym tego roku opublikował swój pięćsetny numer. W liście gratulacyjnym reżyser Robert Gliński, rektor łódzkiej PWSFTiTV, wyliczał jego atuty:
"Kino" to ostatni Mohikanin wśród czasopism filmowych. Nie traktuje filmu jako towaru jednorazowego użytku. Zalicza film do sfery kultury i sztuki, a nie do obszarów bazaru i supermarketu. Trzyma poziom myślowy i poznawczy, podczas gdy inne pisma filmowe koncentrują się raczej na romansach gwiazd niż na rzetelnej analizie utworów filmowych. Jest wiarygodnym źródłem informacji o polskich filmach"
Podobne przekonanie wyrażali: Andrzej Wajda, szefowa PISF Agnieszka Odorowicz, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski. "Kino" należy do tej samej, nielicznej rodziny pism europejskich uprawiających poważną krytykę filmową – jak francuskie "Cahiers du Cinema" czy brytyjskie "Sight and Sound". Dotacje państwowe chronią je przed zamienieniem się w tabloidy.
Kino - Czerwiec
Dziś "Kino" stoi na progu upadku. Pismo rozchodzące się w kilku tysiącach egzemplarzy, mające niemal półtora tysiąca prenumeratorów, zatrudniające jedynie troje pracowników, nie ma środków na wydawanie dalszych numerów. Numer letni może być ostatni. Półroczna przerwa w wydawaniu pisma uzależnionego od bieżącego repertuaru byłaby katastrofą, wycofałaby je z kolportażu. Jak do tego doszło, że "Kinu" odmówiono racji bytu?
Instytut Książki, wspierający pisma kulturalne, przyznający dotacje Ministerstwa Kultury, odrzucił bez uzasadnienia wniosek fundacji Kino na drugie półrocze 2009. "Kino" zostało potraktowane na podobnych zasadach jak hobbystyczne pisemka wielbicieli szantów żeglarskich. Chodzi o sumę 100 tys. zł. Dla porównania: tyle mniej więcej wynosi dotacja na zorganizowanie imprezy w rodzaju nagród Złotych Kaczek miesięcznika "Film". Instytut Książki i Ministerstwo Kultury zwodziły fundację Kino, przyznając dotację na pierwszą połowę roku, a odmawiając jej w drugiej połowie. Utrudnia to, jeśli nie uniemożliwia – poratowanie pisma za pomocą ewentualnej dotacji PISF. Gdyby ktoś chciał za jednym posunięciem zlikwidować niekomercyjny miesięcznik, nie mógłby przeprowadzić tego skuteczniej.
"Kinu" potrzebny jest ratunek. Żeby nie zrealizowało się przysłowie:
"Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły".
Prenumeratę magazynu "Kino" można zamówić na stronie kino.org.pl
Akcja na Facebooku
Źródło: Gazeta Wyborcza / Gazeta.pl
"Kino" kupiłem dwa razy, z rok temu, strasznie mnie denerwował fakt, że nie było tam konkretnych recenzji, tylko pseudoanalizy filmów, po przeczytaniu których (całej strony) dalej nie wiedziałem czy byłbym filmem zainteresowany, a co dopiero czy jest on dobry. Na jakieś 60 stron, to co mnie interesowało to jakieś 15, jakieś dwa-trzy fajne artykuły. Za mały % interesujących tekstów dla mnie było, abym to regularnie kupował. Tak to pismo zapamiętałem, choć już trochę czasu minęło, to dokładnie nie pamiętam co mnie denerwowało.
A ja nie lubię bardzo "Filmu" – tam potrzeba wymiany większości ludzi w redakcji, żebym się ponownie zainteresował.
Kupuję od marca "Movie – magazyn filmowy", z numeru na numer stają się co raz lepsi w jakości i konkurencji dla "Filmu".