To film bardzo nierówny. Są w nim sceny zrealizowane po mistrzowsku, ale pojawiają się również mocno niedopracowane. 5
Andrzej Mularczyk wspominał, że jego stryj Jan opowiedział mu wiele barwnych historii wprost z życia. Opowieści tych wystarczyło na liczne słuchowiska, filmy i książki. Kultowy już dzisiaj film Sami swoi to niemal sama prawda. Trylogię o Pawlakach i Kargulach zna prawie każdy Polak – zaśmiewamy się do dzisiaj z sąsiedzkiej rywalizacji, rzucamy cytatami… Przywrócenie na ekrany postaci tak znanych i lubianych – w ekranizacji powieści „Każdy żyje, jak umie” – to ogromne wyzwanie. Czy twórcy obrazu Sami swoi. Początek wyszli z niego obronną ręką?
Pełnometrażowy debiut reżyserski Artura Żmijewskiego (którego – nawiasem mówiąc – lubię jako aktora) to film bardzo nierówny. Są w nim sceny zrealizowane po mistrzowsku, ale pojawiają się również mocno niedopracowane (może pasiuki zżarły scenariusz jak kajet małoletniego Kargula?). Przepiękne plenery przeplatają się z niezbyt urodziwymi, ciemnymi widokami, a sceny zabawne lub wzruszające – z żenującymi.
Również aktorstwo reprezentuje tutaj różne poziomy. Na uwagę zasługuje na pewno Adam Bobik, który wcielił się w rolę krewkiego Kazimierza Pawlaka. Aktor – mimo że pochodzi z Podlasia – musiał specjalnie do filmu nauczyć się „zaciągać”, czyli mówić z kresowym akcentem (a nie jest to takie proste – w Samych swoich Kargul mówi głosem Bolesława Płotnickiego, nie Hańczy, który jeszcze wtedy nie potrafił realistycznie naśladować kresowiaków). Bobik – jak sam przyznał – postanowił niejako zagrać Wacława Kowalskiego. Moim zdaniem jego kreacja się broni – wypadł wiarygodnie zarówno w momentach komicznych, jak i dramatycznych. Dobrze spisał się także Zbigniew Zamachowski jako Kacper Pawlak, ojciec Kazimierza. Niektórzy odtwórcy wypadli jednak nieco sztucznie – być może przerosło ich tworzywo językowe, z którym przyszło im pracować.
Oprócz tego jakże ciekawego języka w ucho wpada także ścieżka dźwiękowa Pawła Lucewicza, wyraźnie nawiązująca do oryginalnych tematów Wojciecha Kilara z filmu Chęcińskiego.
Produkcja jest promowana jako komedia, więc ci, którzy się nastawią na dużo humoru, srogo się zawiodą. Owszem, jest kilka scen, przy których można się pośmiać, jednak znacznie więcej tutaj ludzkich dramatów lub wręcz tragedii. Jak w życiu – smutek i radość pojawiają się z różną częstotliwością. Z pewnością można uznać nowych Samych swoich za film obyczajowy, ale niekoniecznie komedię.
Czy warto obejrzeć? Mimo wspomnianych braków – tak.
Pewnie mocno się powtórzę, ale największy minus tego filmu to dialogi, 5 przez 10 rozumiałem co oni gadają… Najwidoczniej za biedni na głupie napisy byli. Polska to chyba jedyny kraj, który uważa ze nasi znają każdy język świata, w bardzo wielu produkcjach mają w dupie dać napisy do obcych języków, czy mówionych gwarą jak tu, jedynie w tv jak puszczą to idą o rozum do głowy i napisy dają. A to producenci powinni dupę ruszyć i te napisy robić, a nie potem telewizja. Sam film też nic specjalnego, ma 2 połowy, 1 skupia się na wygłupach Pawlaka, a 2 na 2 wojnie światowej, brakowało mi bardzo samego Kargula, bo niby to film Sami Swoi, ale skupił się w 80% na Pawlaku, którego to już całkiem za grosz nie rozumiałem, w porównaniu do innych.