Powrót Ryśka w słabszym stylu. 6
Tym, Kowalewski, Merle, Globisz, Szyc, Feldman, Janda, Tyszkiewicz. To tylko część z gwiazdorskiej obsady najnowszej i najbardziej oczekiwanej polskiej produkcji tego roku. Czy zdołali wiele?
Prezes KS Tęcza Ryszard Ochódzki (Stanisław Tym), omyłkowo ścigany przez szefa mafii Kredę (Marek Kondrat), musi mu oddać dwa miliony euro. Niezawodna Maria Wafel (Zofia Merle) radzi, aby zdobył pieniądze, sprzedając ziemię na Suwalszczyźnie księdzu Pudrowi (Krzysztof Globisz). Jednak znacznie łatwiejszym sposobem pozyskania tej sumy okazuje się szwindel bankowy, który Ochódzki organizuje do spółki z prezesem banku – Koziczkiem (Janusz Rewiński). Uciekając z forsą, niespodziewanie spotyka żonę Molibdena i ląduje w jej małżeńskim łóżku. Przy okazji, w domu Molibdenów (Anna Korcz i Krzysztof Kowalewski) ukrywa pieniądze. Wkrótce zostaje posłem na Sejm, ale nadal próbuje odebrać skarb z pilnie strzeżonej willi policjanta. Gdy wreszcie, z pomocą trenera Jarząbka (Jerzy Turek), udaje mu się odzyskać kasę, jest już za późno. Na jego trop wpada bowiem płatny zabójca Dukan (Eryk Lubos)...
Fabuła jest, jak widać, zawiła. Film składa się z wielu epizodów: od perypetii sprzątaczek, aż po historie polskich posłów. Nie brakuje tu licznych odniesień do różnych publicznych osobistości, np. ze świata polityki czy z idiotycznych stacji telewizyjnych. Jednak nie wszystko jest takie zabawne. Żarty z polityki przestały już nas śmieszyć, bo codzienność na Wiejskiej znacznie przerasta filmową rzeczywistość. Znalazło się również kilka zupełnie zbędnych i nie do końca wytłumaczonych epizodów, jak np. napad na bank. Przez to również film w pewnym momencie zaczyna nużyć i wydłużać się. Gdyby go skrócić o kilkanaście minut, oglądałoby się zdecydowanie milej.
Nie brakuje również plusów. Przede wszystkim wyśmienita obsada. Podziwiam Stanisława Tyma za tak doskonałe skompletowaną obsadę. Doskonała Zofia Merle, Tym również niczego sobie, Kowalewski jako policjant, a także wyśmienity Szyc jako policyjny cwaniaczek. Byłem zaskoczony, że Beata Tyszkiewicz (która uchodzi za pierwszą damę polskiego kina i jego hrabinę) zagrała w „Rysiu” zwykłą sprzątaczkę!
Nie da się uniknąć porównania „Rysia” do „Misia”. Od początku byłem pewien, że najnowszej produkcji Stanisława Tyma nie uda się dorównać swojemu kultowemu poprzednikowi. Reżyser zapewnia, że nie jest to kontynuacja Misia, ale nawiązań do filmów Barei nie brakuje. Czasy PRL-u, choć czasami równie absurdalne co IV RP, opierały się jednak na innych realiach, które poprzez kultowe już teksty w „Misiu” zostały świetnie przedstawione. Ta trudna sztuka nie udała się „Rysiowi”. Każdy z nich parodiował swoją epokę, które były zdecydowanie inne i filmy są ciężkie do porównania
„Ryś” „Misiowi” nie równy, ale jest to dobry film. Produkcja Stanisława Tyma spełnia swoje zadanie – bawi. Gagi gonią gagi, a zabawne sytuacje mnożą się z każdą minutą filmu. Jest to inteligentna komedia, jednak czy zapisze się tak wyraźnie w polskiej kinematografii jak „Miś”? Okaże się.
Film dno i to ma być niby kontynuacja legendarnego klasyka Barei "Miś"? Totalna zwała i żenada w najczystszej możliwej postaci.