Realizacja
John Travolta od lat marzył, by przenieść na ekran opublikowaną w roku 1982 powieść L. Rona Hubbarda "Pole bitewne Ziemia", którą wydano w nakładzie 5 milionów egzemplarzy i przetłumaczono na 12 języków. Odrzucił jednak kilka pierwszych wersji scenariusza uznając je za niezadowalające. Jego uwagę zwróciła dopiero adaptacja autorstwa młodego scenarzysty Coreya Mandella, którego polecił mu jeden z szefów wytwórni MGM w czasie, gdy Travolta kręcił dla niej komedię Dorwać małego. Mandell mógł się poszczycić współpracą z Ridleyem Scottem i Wolfgangiem Petersenem, którzy wystawili mu jak najlepszą opinię. Zdaniem Jonathana D. Krane'a, współproducenta filmu i wieloletniego menedżera Johna Travolty, scenariusz Mandella był najlepszy ze wszystkich. Jak mówi: To był gotowy film! Mandell idealnie uchwycił ducha książki Hubbarda. W jego scenariuszu było zapierające dech w piersiach napięcie, porywająca akcja i spektakularne efekty specjalne, innymi słowy wymarzony materiał na film. Nie pozostawało nam nic innego, jak skierować go do produkcji.
Travolta i Krane gorączkowo szukali reżysera, który przeniósłby na ekran scenariusz Mandella, gdy zadzwonił do nich George Lucas. John Travolta mówi: Król science fiction polecił nam swego wieloletniego współpracownika Rogera Christiana twierdząc, że to jedyny człowiek na świecie, który da sobie radę z naszym filmem. Roger Christian mówi: Uwielbiam science fiction, a scenariusz Bitwy o Ziemię kompletnie mnie zaskoczył. Opowiada o niezwykłej przemianie głównego bohatera, a jego akcja rozgrywa się w prymitywnym świecie przyszłości. Utrzymany jest w konwencji fantastyki realistycznej, którą lubię. Postanowiłem przeczytać powieść Hubbarda, która wcześniej jakoś mi umknęła. To jedna z najlepszych książek science fiction, jakie zdarzyło mi się czytać. Hubbard był wielkim pisarzem i wielkim wizjonerem. Stawiam go obok George'a Lucasa, autora 2001: Odysei kosmicznej Arthura C. Clarke'a i autora Diuny Franka Herberta. Chciałbym przy tym podkreślić, że nasz film jest adaptacją zaledwie pierwszej części książki Hubbarda, to, co pokazujemy na ekranie, jest więc tylko prologiem. Bitwa o Ziemię opiera się na prostych, a zarazem niezwykłych założeniach. Nikt nie zrealizował dotąd podobnego filmu. Jego akcja toczy się w świecie, który zatrzymał się w rozwoju trzysta, czterysta lat wcześniej. Miasta leżą w gruzach, a ludzie powrócili do stanu prymitywnego. Jedyne co potrafią, to polować. Obcy z kolei budzą lęk, bo głoszą kult indywidualizmu. Nasz bohater jest człowiekiem znikąd, który wchodzi w kontakt z obcymi i poznaje ich przywódcę. Każdy z nich zdaje sobie sprawę, że spotkał równego sobie. Od pierwszej chwili rozumieją, że przyjdzie im stoczyć walkę na śmierć i życie.
Zadanie zaprojektowania scenografii, kostiumów i obcych Roger Christian powierzył Patrickowi Tatopoulosowi, który zyskał sławę dzięki Gwiezdnym wrotom - Stargate, Dniowi Niepodległości i nowej Godzilli. Patrick Tatopoulos mówi: Wiedzieliśmy, że filmowym Psyklopom obca jest wszelka estetyka, ich świat opiera się zatem na zasadach praktycznych i nie ma w nim miejsca na żadne ozdoby. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że taki świat wydałby się widzom monotonny i nudny, wprowadziliśmy więc do filmu motywy techniczne, które ożywiają akcję. Psyklopi żyją w metalicznym świecie, ich ziemskie kwatery utrzymane są więc w tonacji monochromatycznej. Aby ożywić nieco monotonny świat Psyklopów Tatopoulos wprowadził system trzech otworów lub belek, którymi kosmici oznaczają wszystkie elementy swojego wyposażenia. Być może nie będzie się on rzucać w oczy, ale chciałem przydać Psyklopom odrobiny zmysłu estetycznego, by ich świat nie wydał się widzowi zbyt ponury - mówi. Christian i Tatopoulos doszli do wniosku, że Psyklopi są zbyt pochłonięci pozyskiwaniem bogactw naturalnych i zadawaniem sobie nawzajem cierpień psychicznych, by zawracać sobie głowę czymś takim jak estetyka. Roger Christian mówi: Psyklopi mają od dwóch do trzech metrów wzrostu, Patrick zaprojektował więc świat, w którym wszystko jest wielkie. Czerpał jednak z realnej rzeczywistości, a nie konwencji fantastycznej.
Do pracy nad miniaturowymi modelami statków Psyklopów Christian zaangażował swego starego współpracownika Billa Pearsonsa, który przed laty pracował przy pierwszych Gwiezdnych wojnach. Naturalnej wielkości statek Mark II miał ponad 30 metrów wysokości i kokpit na tyle duży, by pomieścić dwóch Psyklopów. W pracy nad Bitwą o Ziemię Roger Christian powrócił do metody, którą z sukcesem zastosowano przy Gwiezdnych wojnach i polecił członkom ekipy scenograficznej, by do budowy modeli i dekoracji wykorzystali materiał zakupiony na złomowiskach i stare skrawki metali. Jak mówi: Postanowiliśmy, że nie wszystko wykreujemy za pomocą efektów komputerowych. Postawiliśmy na modele i urządziliśmy własny warsztat w Montrealu. Znam Billa Pearsonsa od ćwierć wieku i wiedziałem, że da sobie radę ze wszystkim, o co go poproszę. Pod nadzorem Pearsonsa zbudowano ponad 60 makiet, które ukazywały mniej lub bardziej zrujnowane budynki. Inna miniatura przedstawiała bazę Psyklopów pod szklaną kopułą. Psyklopi nie mogą oddychać ziemskim powietrzem, zbudowali więc kopułę, pod którą zmieściły się olbrzymie wymienniki powietrza i hangar dla statku Mark II. Ludzie pracujący pod kopułą zmuszeni są nosić specjalne maski, które pozwalają im oddychać powietrzem Psyklopów.
Patrick Tatopoulos zaprojektował także kostiumy noszone przez Psyklopów. Jak mówi: Szukając inspiracji sięgnąłem do książki Hubbarda. Szybko zdałem sobie sprawę, że filmowi Psyklopi muszą być przede wszystkim wysocy. Wymyśliłem więc wielkie buciory ze stalowymi podpórkami w środku, które wywindowały aktorów o prawie pół metra w górę. Ludzie ubierają się początkowo bardzo prymitywnie, noszą skóry i futra, chciałem jednak pokazać ich subtelną ewolucję. Gdy stają się niewolnikami Psyklopów i trafiają do ich więzienia, mają na sobie stare mundury polowe. Pod koniec jednak, gdy stawiają czoła najeźdźcom i na nowo stają się wojownikami, w ich strojach zaczynają się pojawiać elementy bardziej tradycyjne. Wiele wysiłku pochłonęło opracowanie wizerunku
Terla, Psyklopa granego przez Johna Travoltę. Patrick Tatopoulos mówi: John obejrzał pierwotne szkice koncepcyjne i zaakceptował je. Zaczęliśmy więc wybierać materiały i szyć kostium, a John nadzorował wszystkie etapy jego powstawania. Kiedy jednak wcielił się w swoją postać, zrozumieliśmy, że potrzebuje stroju ze skóry, bo skóra przydawała kostiumowi bogactwa, na którym tak mu zależało. To były szalone trzy dni, ale muszę przyznać, że John bardzo mi zaimponował - doskonale wiedział, kim powinien być bohater, w którego miał się wcielić. Terl jest Psyklopem, ważne jednak było, by wyróżniał się na tle innych przedstawicieli swojej rasy.
John Travolta mówi: Wszystkich nas zafrapowały wczesne projekty Patricka, szybko jednak zdaliśmy sobie sprawę, że nie do końca się sprawdzają i trzeba je zmodyfikować. Zabrało nam to cztery-pięć dni i wpadliśmy w panikę, bo wydawało nam się, że wystarczy nam 10-12 godzin. Przez pierwsze trzy dni nic nam nie wychodziło, ale czwartego czy piątego dnia zrozumieliśmy, na czym polega błąd i cała reszta poszła nam jak z płatka. Zadanie znalezienia odtwórcy roli Jonnie'ego spoczywało na barkach Rogera Christiana. Reżyser mówi: Wiedziałem, że John Travolta da z siebie wszystko, z rozmów z nim wywnioskowałem bowiem, że ma bardzo sprecyzowaną wizję swojej postaci. W pewnym sensie rola Jonnie'ego wydała mi się trudniejsza, bo Jonnie reprezentuje typ stoickiego herosa, który musi posiadać pewne ściśle określone cechy, by udźwignąć na swych barkach cały film. W Bitwie o Ziemie oglądamy świat, który legł w gruzach, nasz bohater nie może więc być beztroskim wesołkiem. Inicjuje prawdziwą rewolucję, musi więc mieć wyrazistą osobowość, a kogoś takiego niełatwo znaleźć. John Travolta mówi: Kiedy po raz pierwszy czytałem książkę Hubbarda, nie wyobrażałem sobie siebie w roli innej niż Jonnie'ego. Zanim udało nam się skierować film do produkcji minęły jednak całe wieki i zdecydowałem, że jestem za stary do roli Jonnie'ego. Doszedłem do wniosku, że nie mam innego wyjścia, jak podążać drogą wytyczoną przez Cagneya i Bogarta, którzy osiągnąwszy pewien wiek zyskali sławę grając złoczyńców. W trzech czy czterech moich ostatnich filmach sprawdziłem się jako złoczyńca, nie miałem więc innego wyjścia jak zagrać Terla.
Roger Christian mówi: Odbyłem długą rozmowę z Barrym Pepperem i wyniosłem z niej jak najlepsze wrażenia. Barry to wspaniały aktor i wspaniały człowiek, wiele w nim z Jonnie'ego. Wiedziałem, że producenci nie pozwolą mi zaangażować pierwszego aktora, z którym się spotkałem, nie pozostawało mi więc nic innego, jak zacząć regularne przesłuchania. John Travolta mówi: Barry to na wskroś oryginalny facet, nie wyobrażam sobie w roli Jonnie'ego nikogo innego. Jest poważny, utalentowany i nie boi się ciężkiej pracy. Świetnie sobie radzi w terenie, a jego hobby to jazda konna, myślistwo i wędkarstwo, a tego właśnie oczekiwaliśmy od odtwórcy roli Jonnie'ego. Jest tak przekonywający, że nikt nie będzie mieć wątpliwości, iż żyje życiem swojego bohatera. To, że udało się nam go pozyskać, uważam za prawdziwy cud.
Roger Christian mówi: Po krótkiej próbie John powiedział nam: "Właśnie o coś takiego nam chodziło. Bierzemy go". Myślę, że żaden z widzów nie będzie miał wątpliwości, że dokonaliśmy słusznego wyboru. Barry ma charyzmę i jest niezwykle sprawny fizycznie. Rzadko korzysta z pomocy kaskadera, wszystko chce robić sam. John Travolta tak mówi o granej przez siebie postaci: Terl to uosobienie zła. Doskonale mieści się w czarno-białych kategoriach. Na planecie, z której pochodzi, panuje kult zła, zdrady i szantażu. Terl jest kompletnie amoralny, zepsuty, czy jak to nazwiemy inaczej i tak też żyje. Jest tak zły, że budzi nie tyle wstręt, ile fascynację. Nie ma w nim za grosz dobra, jest niczym Hitler, Stalin czy Mussolini. Rozkazem zwierzchników został zesłany na Ziemię, gdzie powierzono mu funkcję szefa służby bezpieczeństwa, którą uważa za poniżej swojej godności. Słyszymy jak mówi: "Narodziłem się po to, by podbijać galaktyki". Jest nadęty, arogancki, próżny i ma kompleks wyższości. Czuje się nieszczęśliwy, a kiedy jego służba dobiega końca, zwierzchnicy przedłużają mu pobyt na Ziemi o dalsze 50 cykli. Terl wpada w szał i biada temu, kto stanie mu na drodze. Zdaję sobie sprawę, że może się wydać niezamierzenie zabawny, bo uważa się za sprytniejszego, niż jest w rzeczywistości. Nie dość, że jedyne na co go stać, to szantaż, zdrada i kradzież, to jeszcze na dodatek przekonany jest, że wszyscy inni myślą podobnie jak on. Wszystko, co robi, uważa za normalne i nabiera fałszywych wyobrażeń na temat własnej wartości, którą przecenia. Jest skończonym pozerem, co wydaje mi się niesamowicie zabawne.
Barry Pepper tak mówi o granej przez siebie postaci: Mój bohater nazywa się Jonnie Goodboy Tyler i jest młodym myśliwym z górskiego plemienia. Jest jednym z tych, którym udało się przetrwać i uciec w góry, gdy kosmici podbili Ziemię, a ludzie cofnęli się w rozwoju do epoki myśliwych i zbieraczy. Jonnie ma dość życia w górach i patrzenia jak jego ludzie umierają od promieniowania, które zabija życie na naszej planecie. Wyrusza więc na wyprawę w poszukiwaniu nowej ziemi, a po drodze natyka się na grupę rzezimieszków, którzy próbują ukraść mu jedzenie. Dołącza do nich, a oni prowadzą go do jednej z wiosek. Tam Jonnie poznaje swoje korzenie, dotąd bowiem nie miał pojęcia kim jest i skąd pochodzi. Nie miał dostępu do bibliotek, komputerów i wiedzy, obce mu więc było wszelkie dziedzictwo kulturowe. Wkrótce potem wpada w ręce obcych i trafia do ich kwatery, gdzie spotyka setki ludzi zniewolonych przez Psyklopów. To staje się początkiem jego wewnętrznej przemiany.
Zapytany, co zadecydowało, że przyjął rolę w Bitwie o Ziemię Barry Pepper odpowiada: Scenariusz dosłownie powalił mnie na kolana. Dostrzegłem w nim materiał na wielkie epickie widowisko, coś pomiędzy Planetą małp a Gwiezdnymi wojnami. Spodobała mi się także postać Jonnie'ego. Jonnie nie uważa się za przywódcę czy zbawcę, choć takim chcą go widzieć inni. Przez całe życie walczył o przetrwanie. Polował, by zdobyć pożywienie, pilnował ognia, szukał schronienia dla siebie i swoich ludzi, miał więc bardzo sprecyzowany system wartości. Nie ma w nim nic a nic z bohatera współczesnego kina akcji. Jest prostym młodym człowiekiem, który nie rzuca słów na wiatr, a ludzie akceptują go jako swojego przywódcę, bo dostrzegają w nim kogoś, komu mogą zaufać. Jonnie nie uznaje bowiem kompromisów i nigdy nie pogodzi się z tym, że ludzie stali się niewolnikami najeźdźców. Nic więc dziwnego, że wchodzi w brutalny konflikt z Terlem. Terl widzi w nim brudne "ludzkie zwierzę" i traktuje go jak psa. Pomiata nim, bije, rani, poniża. Terl i Jonnie są śmiertelnymi wrogami, jedyne, co ich łączy, to wzajemna nienawiść. Terl jest monstrualny, wielki, silny, przebiegły i nie zna strachu ani litości. Jonnie dzielnie stawia mu czoła i w końcu nad nim tryumfuje. Udaje mu się ocalić Ziemię i cały rodzaj ludzki, ale ja widzę w nim naiwnego prostaczka, który dopiero w połowie filmu zdaje sobie sprawę, na co się porywa i w czyjej obronie staje. Dopiero wtedy dochodzi do niego, jak wielką odpowiedzialność wziął na swoje barki.
Rolę Kera, stronnika i podwładnego Terla, który zgodnie z zasadami panującymi na planecie Psyklo stara się zyskać przewagę nad swoim szefem, gra Forest Whitaker. Aktor mówi: Ker i Terl należą do rasy, której przedstawiciele lubują się w zadawaniu bólu. Lubią patrzeć na ludzkie cierpienie. Mają jasno wytyczony cel w życiu - gonią za pieniędzmi i zaszczytami. Są ludźmi interesu i nie cofną się przed niczym, by zdobyć to, na czym im zależy, zniszczą więc każdego, kto stanie im na drodze. Charakteryzacja obu aktorów zajmowała długie godziny. John Travolta mówi: Niełatwo jest grać, gdy masz na sobie kostium, w którym jest ci gorąco i który przyprawia cię o klaustrofobię. Z drugiej jednak strony łatwiej ci dzięki niemu wcielić się w postać. Kostium Terla utrudniał mi pracę, a zarazem ją ułatwiał. W końcu nie bez racji mówi się, że cierpienie wyszlachetnia. Forest Whitaker mówi: Bohaterowie grani przez Johna i mnie wywodzą się z "wyższych sfer" społeczeństwa Psyklopów, ich twarze są więc bardziej widoczne niż twarze niektórych robotników. Początkowo nasze kostiumy i buty były potwornie niewygodne. Nie dało się w nich pracować, poprosiliśmy więc o chwilę rozmowy i zaproponowaliśmy pewne zmiany. Mój charakteryzator wpadł na pomysł, by zdejmować mi nakrycie głowy w przerwie między kolejnymi ujęciami, dostałem też wygodniejsze buty. Jeśli weźmie się pod uwagę, że dzień w dzień musiałem dźwigać na sobie kostium ważący kilka kilogramów, łatwo zrozumieć, czemu liczył się każdy drobiazg.
O pomoc w opracowaniu skomplikowanych efektów specjalnych Roger Christian zwrócił się do Erika Henry'ego, który zyskał uznanie dzięki takim filmom jak Otchłań, Powrót Batmana, Obcy: Przebudzenie czy Z archiwum X. Reżyser mówi: W Bitwie o Ziemię jest 200 ujęć z obrazami generowanymi komputerowo. W wielu scenach korzystaliśmy jednak z bardziej tradycyjnych metod, zależało nam bowiem, by nasz film miał w sobie coś organicznego. Erik Henry korzystał z efektów komputerowych, malowanych zastawek i miniaturowych modeli. Jak mówi: Rozwój technik komputerowych sprawił, że bardziej tradycyjne metody odeszły w zapomnienie, my jednak powróciliśmy do nich, bo wydawało nam się, że przydadzą naszemu filmowi tego, na czym nam szczególnie zależało - realizmu.
Za sekwencje teleportacji odpowiedzialni byli specjaliści z Image Savant z Hollywood. Trójwymiarowe zastawki przedstawiające planetę Psyklopów przygotował z kolei Robert Stromberg z Moving Target z Santa Monica. Kopuła otaczająca ziemską kwaterę najeźdźców była dziełem specjalistów z Rhytm and Hues z Playa del Ray. Korzystali oni z nakręconych w Montrealu ujęć z wykorzystaniem miniaturowego modelu. Efekty pirotechniczne wykreował Joe Viskocil, laureat Oscara za Dzień Niepodległości. 42 ujęcia statku Psyklopów Mark II i odrzutowców typu Harrier do finałowej bitwy przygotowano w Hybrid Technologies w Montrealu. Prace przedprodukcyjne rozpoczęły się 15 marca 1999 w Montrealu, zdjęcia - 5 lipca w majestatycznej scenerii Chicoutimi i Saguenay w prowincji Quebec. Ekipa pracowała także w atelier w Montrealu. Nieocenioną pomocą służyły im władze miasta, a zwłaszcza burmistrz Pierre Bourque i przewodniczący rady miejskiej Solly Zadjie.