Jest rok 1994. Po tym, jak w Kigali zestrzelono samolot prezydenta Rwandy, trwają rozruchy między plemionami Tutsi i Hutu. W ciągu trwających 100 dni czystek z rąk ekstremistów ginie około miliona ludzi. Świadkiem tych wydarzeń jest Anna (Jowita Budnik) – polska ornitolog, która przyjechała do Afryki, aby prowadzić badania nad spadkiem populacji sępów w Rwandzie. Gdy zaczyna się ludobójstwo, Polka ratuje przed śmiercią młodą dziewczynę z plemienia Tutsi – Claudine. Anna umożliwia ocalonej ucieczkę do Polski. Po przylocie do kraju kobiety próbują otrząsnąć się z koszmarnych przeżyć, ale nie są w stanie wpisać się w rutynę codziennego życia. Pewnego dnia, po upływie kilku lat, Klarysa decyduje się na powrót do ojczyzny. Anna postanawia wyruszyć wraz z przyjaciółką w tę niezwykle emocjonalną podróż do samego serca Afryki.
Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Twórcy zamiast zalać świat przedstawiony eskalacją przemocy wolą w ciszy nasłuchiwać śpiewu ptaków. 7

Tuż po II wojnie światowej, kiedy otwarto wrota nazistowskich fabryk śmierci, wydawało się, że ludobójstwo na zawsze opuściło ludzkie czyny, myśli i zachowania. Niestety, nie trzeba było długo czekać na kolejne zbrodnie, których motywacja skrywała się za tłem etnicznym. Joanna Kos-Krauze oraz jej mąż Krzysztof Krauze w swoim ostatnim filmie mierzą się z zagadnieniem ludobójstwa w Rwandzie. Zamiast zalać świat przedstawiony eskalacją przemocy, wolą w ciszy nasłuchiwać śpiewu ptaków.

Ptaki śpiewają w Kigali (2017) - Eliane Umuhire, Jowita Budnik

Przygotowania do filmu trwały blisko 10 lat. Tyle wystarczyło, aby romansidło z szufladki _melo-afro_ (początkowo produkcja miała przedstawić historię miłosną między białym dominantem i uległą mu czarnoskórą dziewczyną) przekształciła się w bolesną fabułę o kwestiach tożsamościowych w skłóconym świecie. Pożegnanie z Afryką zamieniono w dojmujące „pożegnanie z kolonią” – to właśnie skutki działalności Europejczyków wszczęły ruchy narodowe i plemienne w licznych afrykańskich krajach. W Rwandzie plemię Hutu – przez długie lata podsycane przez Belgów i Francuzów – złapało za broń, brutalnie mordując wrogi lud Tutsi. Liczba zmarłych nie ma tu znaczenia, twórcy filmu unikają również popadania w zgubne żonglowanie zaokrąglonymi (zakrwawionymi) liczbami. Zamiast rachunków ścisłowców przemawiają w dialekcie humanistów: posługują się językiem poetów. Zginęło tak wiele osób, że ocaleni nie nadążali z pochówkiem ich ciał. Z dnia na dzień wzrosła populacja sępów, żywiących się zwłokami zamordowanych – gdy pożarły już wszystkie trupy, zajęły się lokalnym ptactwem. Ptaki przestały śpiewać w Kigali.

Transgresja przedstawionych zachowań, czynów bohaterów, ich postaw oraz blasku w oczach przenika barierę ekranu – wypełza daleko poza przestrzeń kadru, pozwalając opowiedzieć o traumie z niespotykaną dotąd subtelnością. Zamiast hałaśliwego kina posttraumatycznego, jakiego nie odpuścił sobie Spielberg w Liście Schindlera, małżeństwo Kos-Krauze pokłada wiarę w ciszę i obraz – buduje atmosferę bólu i tragedii, unikając drapieżnych zbliżeń na fizyczną przemoc i bestialstwo. W nawias bierze to, co unaocznione w traumie. Wizualnie dąży do zobrazowania wewnętrznych przemian bohaterów – oczywiście efekt udaje się również dzięki doskonałemu duetowi aktorskiemu w głównych rolach.

Ptaki śpiewają w Kigali (2017) - Jowita Budnik, Eliane Umuhire

Postacie grane przez Jowitę Budnik (etatową aktorkę małżeństwa Kos-Krauze) oraz Eliane Umuhire pochodzą z dwóch niezależnych kultur – również ich percepcja na ludobójstwo w Rwandzie podlega skrajnie innym kontekstom. Pierwsza to ornitolożka, przebywająca w Afryce w trakcie masakry – druga: mieszkanka Rwandy. Wrażenie robi zatem sposób, w jaki aktorki odnajdują się w swoich rolach wspólny język, siostrzany dyskurs, do którego dorastają na przestrzeni całego filmu. Kwestia wydaje się tym trudniejsza, gdyż duża część scen odbywa się albo w niemej kontemplacji, albo w eksplozjach skrajnych emocji. Zwłaszcza, że dla Eliane Umuhire fabuła filmu nie jest wyłącznie pustą fikcją czy popisem gry aktorskiej – eskapistycznym wytworem twórców. Przeciwnie, kobieta jest Rwandyjką, która na własnej skórze przeżyła ludobójstwo w 1994 roku. Dziś działa jako czynna aktywistka oraz członkini zespołów teatralnych, wystawiających spektakle na rzecz pamięci o zmarłych – również w filmie Ptaki śpiewają w Kigali nie zabrakło scen performance'u utalentowanej artystki.

Przestrzeń staje się protezą emocji bohaterów, natura pełni z kolei rolę zwierciadła ich odczuć i refleksji. Podobnie jak w Ostatniej rodzinie także tutaj operatorzy podglądają bohaterów zza rogu pokoju. Posługują się długimi, statycznymi ujęciami, wypełniając obraz emocjami nawet wtedy, gdy akcja i działanie postaci odbywa się w przestrzeni pozakadrowej. Skrupulatnie wznoszą kontemplacyjny charakter obrazu. Z drugiej strony przyroda – zwłaszcza ptactwo – staje się plastyczną materią niejednoznacznych kontekstów oraz wyrafinowanych figur stylistycznych. Twórcy komunikują się z widzami również poprzez dokumentalne sceny afrykańskiej fauny i flory – na bazie niejednoznacznych skojarzeń wznoszą konstrukcję filmu; niczym refren, przypominają o krążących sępach i czekają na pierwszy śpiew ptaków.

Ptaki śpiewają w Kigali (2017) - Witold Wieliński, Eliane Umuhire

Joanna Kos-Krauze oraz Krzysztof Krauze znajdują własny, poetycki język na wyrażenie myśli o ludobójstwie oraz późniejszej traumie. Tragedia w Rwandzie potraktowana zostaje z dostateczną uniwersalnością, tak że po czasie przyjmuje metaforyczny wymiar wszelkich scen zbrodni na dużą skalę, których przewodnią ideą była nienawiść względem innej grupy etnicznej. Z jednej strony odkopane groby oraz dobytek, który trafia w ręce wrogów, przypomina kwestie polsko-żydowskie z niedalekiej przeszłości. Z drugiej: pierwsza połowa Ptaków… rozgrywa się w Polsce w 1994 roku, kiedy ocalała z ludobójstwa reprezentantka Tutsi próbuje skonstruować od podstaw własną tożsamość (z podobnymi – równie wewnętrznymi demonami – mierzy się postać grana przez Budnik, jej dramat również odbywa się na bazie interakcji z otoczeniem oraz rodziną). Kontekst statusu uchodźcy oraz recepcji Polaków na mieszkańców innych krajów, którzy wyraźnie różnią się kolorem skóry, pozwala postawić aktualne pytania w sprawie percepcyjnej gotowości obywateli spod flagi biało-czerwonej na uchodźców ze Wschodu. Niestety, z tym – jak wiadomo – nie jest zbyt łatwo…

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 1
Sweet_Foxy 6

Ważne tematy, dobry film, choć trudny w odbiorze. Jowita Budnik nie zawiodła.

Więcej informacji

Proszę czekać…