Guido Contini (Daniel Day-Lewis) to ceniony włoski reżyser, którego ostatnie filmy zakończyły się klapą. Lada dzień ma rozpocząć zdjęcia do swojego nowego dzieła. Jednak nadal nie potrafi napisać do niego scenariusza. Artysta zaczyna szukać inspiracji w pięknych kobietach, które go otaczają: Luisie (Marion Cotillard) -… zobacz więcej
Guido Contini (Daniel Day-Lewis) to ceniony włoski reżyser, którego ostatnie filmy zakończyły się klapą. Lada dzień ma rozpocząć zdjęcia do swojego nowego dzieła. Jednak nadal nie potrafi napisać do niego scenariusza. Artysta zaczyna szukać inspiracji w pięknych kobietach, które go otaczają: Luisie (Marion Cotillard) - wiernej żonie; Carlii (Penélope Cruz) - kochance; matce (Sophia Loren) - do której wraca we wspomnieniach; Claudii (Nicole Kidman) - jego muzie; Lilli (Judi Dench) - przyjaciółce projektującej kostiumy; Stephanie (Kate Hudson) - dziennikarce zafascynowanej jego filmami; Saraghinie (Fergie) - dziecięcym obiekcie westchnień. Beznickowy
„Nine: Dziewięć” to zaledwie dobry musical i dużo od niego lepszy dramat. przeczytaj recenzję
Reżyser „Dziewięć” wyczuwa doskonale, kiedy kolejne numery muzyczne mają się pojawić, by logicznie wypływać z fabuły. przeczytaj recenzję
Tytułowa piosenka, „Nine”, została wycięta z filmu. zobacz więcej
Możliwe spoilery Z Brodwayu do Hollywood — "Dziewięć" to brawurowo zrealizowany, nowatorski musical, zainspirowany nagrodzoną na Broadway’u sztuką, która z kolei powstała z inspiracji filmem. Tak "Dziewięć" zatoczyło pełne koło: od filmu do filmu. Filmowe korzenie miało także kilka innych znaczących broadwayowskich produkcji. Teatralne "Dziewięć" było historią o sztuce, marzeniach, miłości, emocjach i... zobacz więcej
Dostateczny ! – Kilka aktorek prezentuje się świetnie(Penélope Cruz,Kate Hudson,Marion Cotillard,Nicole Kidman) ,głównie chodzi mi o kreacje i taniec pełen zmysłowości .
Co do śpiewania przez te aktorki ,też nie można nic zarzucić …
Natomiast kiepsko wypadają :Judi Dench(koszmar) i Daniel Day-Lewis mógł by darować sobie to śpiewanie …
A Sophia Loren się nie wysiliła no cóż nie te lata…
Ogólnie film jest słaby ,co prawda nie liczyłem na żadną rewelację musical to tylko musical trzeba to lubić i tyle !
Pierwszy film z którego wyszedłem z kina – Pierwszy film z którego wyszedłem z kina. Bez tempa. nudny. nic sie nie dzieje. Kompletny zawód.
Nie ma ani jednej piosenki która może stać się hitem. Mouline Rouge to hit, Chicago dobre a to tragedia.
6/10 – nie za ciekawie – Niestety nie ma porównania do dobrego Chicago i bardzo dobrego Moulin Rouge. Nine wypada co najwyżej średnio. Gwiazdorska obsada, świetna scenografia, rewelacyjna muzyka – oto plusy. Poza tym nic szczególnego. Polecam wytrwałym kinomaniakom.
Faktycznie po bardzo dobrym "Chicago" spodziewałem się po Marshallu czegoś więcej. Zawiodłem się przede wszystkim właśnie na muzyce, która w musicalu odgrywać powinna przecież najważniejszą rolę. Żaden z utworów nie zapadł mi w pamieć. W przypadku "Chicago" już po pierwszym seansie przez kolejny tydzień chodziło mi po głowie finałowe "All That Jazz".
I ja też się zawiodłem. Nuda. Piosenki bez rewelacji. Day-Lewis, Cotillard i Cruz dobrze odegrali swoje role, ale co z tego skoro scenariusz leży. Większość czasu to kompletna nuda, poza występem Penelopy, ale z góry zastrzegam, że jestem wielbicielem jej urody.
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Pozostałe
Proszę czekać…
zbyt wysokie oczekiwania przeszkadzają… – po obejrzeniu w grudniu zwiastuna (dziwna forma, ale słownik nie podkreślił, więc zostawiam) gotowy byłem film obejrzeć natychmiast. niestety data premiery polskiej bardzo mnie rozczarowała – nie mogłem doczekać się wizyty w kinie. mój zapał ostudziły jednak recenzje i opinie użytkowników. i dobrze się stało – na film poszedłem ze względu na swoją dziewczynę. ona wyszła zachwycona (Chicago podobało jej się średnio), ja osobiście uważam film za dobry. nie oczekiwałem wiele i dlatego się nie zwiodłem.
na film trzeba pójść z nastawieniem jak na operę – niezbyt rozbudowana fabuła, wręcz szczątkowa, dużo muzyki, śpiewu i, w tym przypadku, tańca. jak na musical moim zdaniem, historia jest ciekawa, chociaż nie dorównuje Hair lub Cry-Baby (widziałem film dawno temu młodymi oczami, więc sporo mogło się zmienić). oprawa muzyczna jest dość nierówna – rewelacyjne piosenki "Be Italian" czy "Cinema Italiano" kontrastują z nieco nudnymi takimi jak "My Husband Makes Movies". taniec w wielu przypadkach może nie jest oszałamiający, ale dużo zarzucić mu nie można. niewątpliwym plusem filmu są dość rzadkie, ale piękne widoki i, choć nieco wymuszone, błyskotliwe dialogi (np. dziennikarzy i Guido na konferencji prasowej).
zdecydowanym minusem filmu są głównie zbyt duże oczekiwania. mnie dodatkowo raziła jeszcze gra Marion Cotillard i akcent Guido (podejrzewam, że to drugie zamierzone).
podsumowując: nie odradzam filmu, ale też gorąco nie zachęcam. nie żałuję, że poszedłem – oglądało mi się go bardzo przyjemnie a teraz przyjemnie słucha "Be Italian". ale myślę, że jeżeli obejrzeć ten film, to tylko w kinie – w domu wiele straci na swoim uroku.