Serial musiałby by być naprawdę kiepski, żeby nie przetrwać, bo będzie miał silną podporę pod postacią "The Voice".
Po pierwszym odcinku jestem jak najbardziej na tak. W końcu jakiś poważny musical zawitał do telewizji. Jest tu wszystko, czego brakuje w Glee. Po pierwsze – FABUŁA (czyli coś czego zalążki w Glee pojawiły się dopiero w trzeciej serii), po drugie – dobrzy aktorzy, a po trzecie – świetne oryginalne piosenki. O to ostatnie akurat się nie obawiałem, bo ich autor Marc Shaiman, ma niebywały talent w pisaniu łatwo wpadających w ucho songów.
Przyznać jednak muszę, że głos McPhee wydaje się raczej słabiutki, ale klientka zajęła drugie miejsce w którejś tam edycji Idola, więc liczę, że coś tam w zanadrzu ukrywa i jej średni występ zrzucam na karb takiej sobie aranżacji "Beautiful" ;)
No, ale przynajmniej jest imo nieprzeciętnej urody, a to zawsze coś :)
Ja chyba ostatnimi czasy coś wygrałem, ale nie wysyłałem maila, bo jako, że w Polsce już nie mieszkam, niespecjalnie mi zależy na nagrodach. Jakby coś mojego się zachowało na magazynie, to można to na jakiś konkurs przeznaczyć czy cuś ;)
Jak wyżej. Trochę lepiej niż pierwsze dwa odcinki, ale wciąż mocno przeciętnie.
Proszę czekać…