- 1943-07-01
- Warszawa, Polska
Marian Glinka urodził się 1 lipca 1943 roku w Warszawie. W 1968 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. W 1961 roku otrzymał pierwsze miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Tańca Towarzyskiego. 28 stycznia 1968 roku zadebiutował na scenie. Po studiach na piętnaście los związał się z Teatrem Dramatycznym (1975-83), gdzie współpracował z Gustawem Holoubkiem. Grał też w Teatrze Nowym (1968-72, 1985-87 ) i Teatrze Komedii (1972-75). Na dużym ekranie zadebiutował w 1966 roku w komedii muzycznej "Kochajmy syrenki"Jana Rutkiewicza jako pracownik biurowy w Bolesławcu; nie występuje w czołówce. Z pewnością wiele osób pamięta z audycji "Podwieczorek przy mikrofonie" lub z kabaretu Jana Pietrzaka. Został zatrudniony jest w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu (1994-96), ale jednocześnie grał w wielu filmach w niewielkich rolach charakterystycznych, m.in. w filmie Krzysztofa Zanussiego "Barwy ochronne" [1976) w roli kierownika ośrodka czy serialu TVP "Dom" 1982, 2000) jako funkcjonariusz UB. A ze względu na swoją silną posturę zagrał pielęgniarza w filmie Krzysztofa Zanussiego "Za ścianą" 1971), mężczyznę pomagającego w przeprowadzce w komedii Stanisława Barei "Nie ma róży bez ognia" [1974), bandziora z "mafii" sądowej w jednym z odcinków serialu TVP "Doktor Murek" 1979), boksera Grzesia w filmie "Lata dwudzieste...lata trzydzieste" 1983) Janusza Rzeszewskiego, oficera wywiadu udającego Hansa, oprawcę gestapo w komedii "Misja specjalna" 1987) Janusza Rzeszewskiego, Kasjusza w filmie kostiumowym "Quo Vadis" [2001) Jerzego Kawalerowicza. W swoim dorobku filmowym ma jednak także główną rolę w filmie "Tato, nie bój się dentysty" [1986) Zofii Oldak. Z Zakopanem i Tatrami związany jest od najmłodszych lat. Przyjeżdżał tu razem z rodzicami, którzy zatrzymywali się w popularnej "Halamie" - obecnie Domu Pracy Twórczej ZAiKS-u im. Wawrzyńca Żuławskiego. "Jak byłem mały, to właśnie Wawrzyniec Żuławski uczył mnie chodzenia po górach. Przyjeżdżam tutaj nieprzerwanie od pięćdziesięciu lat" - mówił Marian Glinka. "Mam jakiś sentyment do tego miejsca. Przyjeżdżam z żoną. W góry wychodzimy rano, ale jak wracamy, to czujemy niedosyt. Ja kocham Tatry, spędzam w nich co roku około dwóch miesięcy. Wyzwalają one w człowieku chęć do życia. Góry są czymś niedościgłym. Ciągle zmieniają się, są pociągające, ale równocześnie niebezpieczne. Trzeba w nich być roztropnym. Podziwiam ratowników górskich, którzy idą ratować ludzkie życie. Na góry nie ma silnych, góra zawsze zwycięży człowieka. Ja potrzebuję obcowania z górami. Jestem szczęśliwy, kiedy mogę się zmierzyć z górą, zawsze sobie z nią pogadam. Czuję się oczyszczony, gdy wracam po całym dniu łażenia. Góry to sanktuarium przyrody. Trzeba się nauczyć je szanować". Marzył, by w Zakopanem zamieszkać na stałe, wtedy stworzyłby tu może kabaret, a może teatr lub agencję aktorską.