Aktywność

Obiecująca. Młoda. Kobieta. (2020)

Idiotyczna historyjka, której nie kupi nawet nastolatek o normalnym stopniu rozwoju.

Polowanie (2020/II)

Idiotyczny knot – szkoda na to czasu.

Gladiator (2000)

Mimo rozdźwięku z faktami historycznymi, znakomite pod każdym względem kino – produkcji na takim poziomie oczekuje zdecydowana większość normalnych miłośników kina.

Niebezpieczne związki (1988)

Trudno o bardziej idiotyczną historyjkę. Można obejrzeć ze względu na dobrą obsadę; aktorstwo to jedyna zaleta tego knota, reszta dla widowni inteligentnej inaczej (np. fanów seriali na TVN).

Adú (2020)

W zasadzie knot obliczony na indoktrynowanie pustych łbów, których posiadacze po seansie powinni być gotowi ze szlochaniem rzucać się na szyję każdego przybywającego do Europy Murzyna.

Świat w płomieniach (2013)

Można obejrzeć ze względu na świetną obsadę. Poza tym to typowy poprawny politycznie, hollywoodzki knot propagandowy. Ciekawe, czy doczekam jakiegoś filmu z lewackimi terrorystami w roli czarnych charakterów, bo tak się składa, że w rzeczywistości akcje prawicowych ekstremistów to pojedyncze przypadki, a zorganizowany terroryzm, to zdecydowanie domena szeroko rozumianych lewusów, w tym zwyroli wszelkiej maści.

Gwiazd naszych wina (2014)

Film na pewno warty obejrzenia, choć nazbyt często grzęźnie na płyciznach. Mimo wszystko pobudza do zastanowienia. Na uwagę zasługuje zwłaszcza świetny wątek z pisarzem (Dafoe w tej roli).

Jako w piekle, tak i na Ziemi (2014)

Liczba i skala idiotyzmów, jakie serwują twórcy tego knota uniemożliwia dotrwanie do końca seansu.

Snajper (2014)

Znakomita ekranizacja wspomnień Chrisa Kyle’a. Trudno znaleźć jakieś wpadki, czy mankamenty, natomiast na szczególną uwagę zasługuje mistrzowsko zagrana rola główna i świetna reżyseria legendy kina. Polecam książkę Kyle’a, w której znajdziemy również polskie wątki.

T2: Trainspotting (2017)

Twórcy nie oddali nawet namiastki klimatu części pierwszej, choć nieudolne próby w postaci tekstów i obrazów są widoczne co parę minut. Przede wszystkim film nijak się ma do świetnej książki Welsha, a przecież do niej się odwołuje. Dziwi zaangażowanie pisarza w to nieudolne przedsięwzięcie – prawdziwy literat kazałby zdjąć swoje nazwisko z napisów, nie mówiąc już o graniu epizodu. Potrafił tak postąpić Hłasko, ale nie Welsh, co tłumaczę wyłącznie wyciągnięciem ręki po kasę i dlatego tracę dla niego szacunek.
Scenariusz jest beznadziejny (nawet nie porównuję tego do prozy Welsha w żadnym aspekcie), a zakończenie doprawdy godne kretyna, który je wymyślił – przelew środków kredytowych, do tego z funduszy europejskich, na konto osoby postronnej.. gimnazjalista by się uśmiał. Nie wymagam znajomości procedur obowiązujących w instytucjach finansowych od ignorantów, którzy wiedzę o świecie współczesnym czerpią wyłącznie z prasy brukowej, ale elementarny szacunek dla odbiorcy nakazywałby chociaż zapytać o zdanie osobę ogólnie zorientowaną w temacie.. no chyba, że adresatem utworu z założenia mają być same matoły.
Mimo wszystko film warto obejrzeć dla kilku dobrych scen w mistrzowskim wykonaniu, popartych zresztą świetną muzyką. Natychmiast po seansie radzę o nim zapomnieć i ewentualnie (?ponownie) sięgnąć po książkę Welsha, co osobiście zamierzam uczynić.

Proszę czekać…