"Waltzing Matilda" na nowo – Cameron Edser bierze na warsztat narodową balladę Australii, dodaje do niej aborygeński motyw bunyipa, zmienia fabułę i wymowę utworu, a wszystko to w modnych ekologicznych klimatach i z nienachalnym humorem, wynikającym z dość osobliwej interpretacji ballady. Całość w technice claymation.
"Waltzing Matilda" to popularna australijska piosenka, której słowa powstały w 1895 roku. W 1977 w ogólnokrajowym referendum na hymn państwa zajęła druga miejsce, tuż za "Advance Australia Fair", czyli obecnego hymnu Australii. Historia o trampie, który zatrzymał się nad niewielkim stawem, by odpocząć. Porywa jedną z owiec. Po czasie na miejsce przybywa właściciel stada, wraz z policjantami. Podczas próby aresztowania trampa, nie chcąc dać się złapać, tonie w pobliskim stawie. Odtąd będący w okolicy podróżnicy słyszą tytułową melodię, śpiewaną przez ducha trampa. Ballada jest symbolem australijskiego ducha wolności, wywodzącego się jeszcze z czasów, gdy mapy kontynentu australijskiego świeciły białymi plamami.
Utwór do dziś budzi dyskusje tłumaczy co do znaczeń i interpretacji poszczególnych zwrotów. Dla formalności – "Matilda" to nie imię dziewczyny, lecz określenie "bagażu" włóczęgi. W Polsce tłumaczenie tekstu utworu autorstwa Elżbiety Gepfert ukazało się w ramach tłumaczenia książki pt. "Ostatni Kontynent" od Terry’ego Pratchetta, gdzie autor poprzez przygody maga Rencewinda, wędrującego przez krainę XXXX, ironicznie komentuje popkulturę i wydarzenia z przeszłości Australii.
Animacja ma dość ograniczone pole odbiorców, gdyż zabawa z interpretacją ballady może stać się nieczytelną dla ludzi nie obeznanych z samą historią. I nie chodzi tu nawet o ludzi spoza kontynentu australijskiego, bowiem u samych "aussie" wiedza ta nie jest powszechna, jeśli chodzi o genezę utworu, pomimo jego popularności. Podejście do animacji na "czysto", czyli bez znajomości ballady może zniechęcić.
A co zmienił autor? W animacji włóczęga przypomina dzisiejsze zachowania turystów z ich ignorancją wobec odwiedzanych miejsc na czele. Tramp w zwierzęta przy wodopoju celuje z broni, a zamiast stróżów prawa pojawia się zmutowany bunyip (bożek rzek z mitów aborygeńskich). Wolność ducha ustępuje dbałości o naturę. Czasy wędrówek mijają wraz z zanikającym środowiskiem naturalnym.
Ot, trzeba się poddać konwencji ;)
FDB współpracuje z Grabarzem? ;)
Szkoda wielka, że pismo upadło i musiało przenieść się do internetu.
"przy tym argumentując co i dlaczego"
Wasze argumenty? ;) Wyczytałem tylko tyle, że wolfie wyłączył film po kilkunastu minutach, a centralny zaczął pisać nieprzychylne komentarze jeszcze przed pojawieniem się filmu w kinach.
"a to wy nas atakujecie twierdząc, że to my atakujemy"
To proponuję przeczytać jeszcze raz Twój własny komentarz. Pisanie o odbiorcach filmu: "młodzież ma papkę zamiast mózgu" i ich rzekomym spędzaniu całego dnia przy komputerze…jak to nazwać? ;) Warto spojrzeć na początku na samego siebie…
Takashi Miike nakręci wszystko, co mu dadzą…nawet takiego Yattamana…
Niesamowite, nadal na FDB prowadzi się kampanię przeciw Batmanowi… Wspaniała wytrwałość panowie wolfie i centralny ;)
Nie wiem dlaczego, ale w waszych wypowiedziach czuję snobistyczną wyższość w stylu "nie podoba mi się film, który podoba się milionom" ;) Z drugiej strony, nie wiem, jak można się wypowiadać o filmie, którego się nie dokończyło. Z jeszcze innej strony argumenty, które pojawiają się przy każdym dosłownie filmie, czerpiącym z komiksu. Przy "Iron Manie" oczekiwano skomplikowanych zależności polityczno-społecznych dzisiejszego świata, w "Mrocznym rycerzu" oczekiwano głębokiej psychologi postaci…Rozkładają na czynniki scenariusz pod względem realności świata przedstawionego…
Zwyczajnie wygląda na to, że film przegrał w waszych oczach tym całym hype’m, jaki rozkręcono wokół niego…
Ciekawostka z Milczenia owiec jest błędna. Judi Dench w "Zakochanym Szekspirze" jest jedynie 6 minut w czterech scenach, a Oscar w jej rękach.
A skąd ten "exclusive"? ;)
Proszę czekać…