6/10 – Od kina " nie amerykańskiego" oczekuje czegoś więcej niż gonitwy, a ten film to ani komedia ani dramat, ot taka sobie sensacja. Można obejrzeć, ale nie obowiązkowo.
7/10 – Po małej ilości głosów spodziewałam się, że ten film może okazać się porażką. A tu zostałam mile zaskoczona: film jest całkiem przyzwoity, temat ciekawy, ogólnie mogę polecić.
7/10 – Całkiem dobry film, wprawdzie momentami przydługi, ale ogólnie wart uwagi. Ciekawie pokazana przemiana głównego bohatera, którego na początku jedyną wartością były pieniądze i (jak się możemy domyślać) młode kobiety/kochanki.
Przypuszczam, że takich reżyserów jeszcze kilku by się znalazło.
A co do nie oglądania filmów w przypadku gdy mnie twórczość reżysera nie przekonuje: Nie lubiłam nigdy von Triera. Wcześniejsze jego filmy do mnie nie docierały. A ’Antychryst" dotarł – i nawet nie drażniła mnie "amatorska" kamera. Ale to jeden na sto przypadków, gdzie zmieniłam zdanie
Mimo wszystko z kolegami się nie zgodzę.
Oczywiście, można oglądać wszystko co jest "na topie" (w sensie wszystko o czym jest głośno tu czy tam), ale szczerze – ja sobie odpuszczam i robię selekcję. I jeśli wiem, że coś mnie nie kręci (albo się domyślam, że dany film mi nie przypadnie do gustu) to wybieram coś co obejrzę z przyjemnością. Za dużo jest dobrych filmów, by tracić czas na te słabe, lub takie które mnie nie kręcą (i liczyć na to, że stanie się cud i nagle jednak zmienimy zdanie co do reżysera/gatunku/aktora)
Po pierwsze: szkoda mi czasu
Po drugie: szkoda mi nerwów
Po trzecie: nie jestem aż takim znawcą czy krytykiem kina, że muszę obejrzeć każdy film i każdą nowość.
Po czwarte: biorąc pod uwagę, że historia sztuki filmowej ma już jakieś 100 lat to mam taaaaaaaaaaaaaaaakie zaległości w starszych (i również nieraz bardzo dobrych) filmach.
Parę razy zdarzyło mi się obejrzeć jakiś film z ciekawości. Wiedziałam, że mi się coś nie spodoba, ale mimo tego zobaczyłam, żeby się przekonać np. czym ci ludzie tak się podniecają. Na ogół moje przeczucia były słuszne a filmy kiepskie.
> Beznickowy o 2009-10-13 20:09 napisał:
> Dziwne. Film został totalnie skrytykowany przez recenzentów, a tu takie
> pozytywne opinie. Według mnie, to "dzieło" to istny bubel. Nie wart czasu. Dla
> mnie najciekawszym elementem "Ghost Ridera" (i nie tylko) jest Nicolas Cage. Ten
> aktor budzi moje skrajne emocje. Czasami świetnie wczodzi w rolę, a innym razem
> wygląda jak amator. Z przykrością muszę stwierdzić, że w staje się jak Steven
> Seagal – w każdej roli tak samo gra, nawet zmiana wyglądu mu nie pomaga.
Dokładnie!
Stare filmy z Cagem to obrazy, które ogląda się z przyjemnością. Niestety od jakiegoś czasu każdy film z jego udziałem to totalna porażka i ten zalicza się do porażek.
To powiedz mi, skoro on się wypalił to po kiego grzyba oglądasz każdy kolejny film? Bo ja np. nie lubię komedii romantycznych z Meg Ryan i dlatego ich nie oglądam. Wiec skoro Tarantino Ci nie odpowiada to po co jego filmy oglądasz? Żeby narzekać i pisać na forum, że są do kitu?
No widzę, że przy okazji tego filmu rozwinęła sie całkiem ciekawa dyskusja na temat upadku ludzkości:)
Co do zdania na temat filmu, to moje jest zupełnie inne, niż założyciela tematu. Film oglądałam z dużą przyjemnością i jeśli chodzi o jatkę i okrucieństwo to moim zdaniem było ich nawet w filmie za mało, i czułam niedosyt, że to już koniec. Tarantino ma specyficzny styl i z jest z nim tak, że albo go się uwielbia albo nienawidzi. Widać Adam057057 należy do tych drugich – zastanawiam się tylko czy będzie oglądał kolejne jego filmy i potem znowu narzekał na okrucieństwo;)?
Inna sprawa, że należy mieć świadomość, że ten film to fikcja – choć ja szczerze żałuję, że taka grupa bękartów nie istniała naprawdę. Na pewno losy świata potoczyłyby się inaczej.
> Kolega adam057057 pisze: " .Nienawidzę też filmów gdzie główną osnową jest
> przemoc,cwaniactwo,złodziejstwo,oszukanie blizniego.Swiat filmu chyba oszalał ponieważ kreując takie
> wartości będą współodpowiedzialni za zmiany w psychice ludzi podatnych na tego typu ich przesłanie."
A ja akurat nie mam nic przeciwko takim filmom. Nie stałam się przez nie złym człowiekiem i nie sadzę, aby właściwym było obwinianie filmów za ludzką głupotę.
No cóż, ja definicje gatunku komedia romantyczna znam i wiem mniej więcej czego mogę się spodziewać. Wiem również, że taki film nie będzie dramatem czy filmem akcji i tego nie oczekiwałam. Oczekiwałam natomiast, że będę się śmiała, a tak się nie stało.
Niestety obecnie mało powstaje dobrych filmów tego gatunku (albo tez nawet powstają same kiepskie), sama do tego filmu nigdy nie powrócę, jak i do wszystkich innych jemu podobnych. Za to z uśmiechem po raz kolejny obejrzę prawdziwie dobrą komedię romantyczną:" Pół żartem, pół serio". Żałować tylko można, że dziś takich filmów się nie robi.
A mnie akurat Benigni działa wyjątkowo na nerwy i podobały mi się wszystkie epizody poza tym właśnie:)
Ale film – jako całość – świetny, z niesamowitym klimatem. Niby każda historia jest inna, ale przez postać bohatera (w sensie ogólnym: taksówkarza) jednak bardzo podobne: bo wszędzie spotykają dziwnych pasażerów i wszędzie dla nich to zapewne chleb powszedni.
Proszę czekać…