szczególnie polecam archiwa prelingera. są one niekończącą się bazą materiałów telewizyjnych, które często hulają na ekranikach telewizorów w wielu amerykańskich filmach fabularnych… swoja drogą to niekiedy wygląda komicznie jak w dobie Fox Kids i CN, filmowe dzieci ekscytują się przygodami Betty Boop :)
> Odi o 2008-01-21 14:01:40 napisał:
>
> Młodsze pokolenie tak jak widziałem kilka wpisów niżej nawet nie wie o co w
> tym filmie chodzi.
> Według mnie jest on wyśmienity, doskonale zbudowane napięcie i ciekawe
> zakończenie. Wcale mnie nie dziwi krytyka od fanów PIŁY. Nie zobaczymy tu za
> dużo krwi, ani nie przestraszymy się wybebeszonych wnętrzności. Film straszy
> nastrojem PSYCHOZY, samą ideą pokoju, z którego można wyjść tylko w
> plastikowym worku. Dla mnie 9/10.
no jak to? z tego co piszesz wynika, że się nie zawiodłeś, chłopczyku. co to znaczy "idea pokoju"? myślę, że jesteś chłopczyku biednym grafomanem, co to chce sklecić parę błyskotliwych zdań. och, niestety malutki. najpierw szkoła, potem fora….
Film istotnie dobry. Momentami nawet bardzo dobry. Jasna sprawa, że dominuje tu gra aktorska pełna oskarowej napinki, ale zanim film powstał (a powstawał długo) już mówiono, że będzie to przedsięwzięcie typowo aktorskie, bo sama wszak historia nie jest przecież odkrywcza. Schemat gangsterski "narodziny i upadek" żywcem przeniesiony z klasyków kina, czyni ten film, co najwyżej poprawnym, bez większych elementów szaleństwa. Osobiście w tym klimacie bardziej wolę "Nietykalnych", choć nikt nie zgrzeszy wybierając właśnie ten film jako namiastkę kina mafijnego.
Błagam, no nie wytrzymam…
Pewnie tylko niewinnym przypadkiem jest fakt, że koproducentami tego "wymagającego" i "niekomercyjnego" filmu były Focus Features i River Road, których większość produkcji z tego, co mi się wydaje do niszowych nie należy. Myślę, że to co mówisz jest dużym uproszczeniem na korzyść i niekorzyść tego filmu. Sformułowania typu "hollywódzkie szmiry" czy "niekomercyjny film" to epitety, którymi operują typowi demagodzy kina i nie chcąc nikogo obrażać, winny być zabronione z uwagi na swój stopień ogólności i pustosłowia. Póki co, pozdrawiam, bo o filmie wypowiedziałem sie wcześniej i ten post to istotnie ironiczny prztyczek, ale niestety wobec niektórych wypowiedzi nie wypada pozostać obojętnym :)
o jeny… strasznie ogólne to co mówisz… opis ten można wkleić pod właściwie każdy dramat… rozumiem, ze film mógł Ci się podobać, no ale taka wiązanka zachwytów jest mocno przesadzona w tym wypadku, myślę.
Długie, powtarzalne… z całym szacunkiem, ale ostrożnie. – Ech… niestety tym razem pan Ang L. mimo dziesiątek zapewnień, nie pokazał nic nadzwyczajnego. Ot taka Mata Hari w wydaniu azjatyckim, bez większych regionalnych upiększeń…. Ani tu typowej bowiem azji, ani gruntownego historycznego podłoża. Opowieść zaryzykowałbym mało oryginalna, bo w tej części świata mieliśmy już do czynienia z podobnymi działaniami ruchu oporu (choćby w wietnamskim The Rebel), a i również biografie europejskich kobiet-szpiegów bywały łudzącą podobne. No cóż, tytuł sam ostrzegał, a mimo to pewnie wiele widzów skusi się na "najbardziej odważne sceny w kinematografii"… ykhm… i owszem były jakieś trzy wulgarnie porno-podobne, które na nieszczęście zmiażdżyła długość samego filmu… jedyny "żywiołowy moment" przeplatano nic niewnoszącymi, nudnymi jak propaganda Mao moralitetami. Niewybaczalne.
Jeszcze raz, ostrożnie.
Dużo drastyczniej, dużo mniej logicznie… – Czwarta cześć przyniosła istotnie poczwórną dawkę sadystyczno-naturalistycznych scen, które już nawet nie straszą, a jedynie odstraszają obrzydliwością… z tą jednak różnicą, że w takich wypadkach "coś za coś"… Twórcy, ma się wrażenie naiwnie uwierzyli, że nagrany chropowaty głos Jigsawa i kilka pseudo-retrospektywnych scen uczyni to dzieło kolejną kontynuacją błyskotliwej historii psychopaty przebranego za świnię… No niestety to za mało. Dużo tu krwi, choć bez powodu. Dużo decyzji, bez większej motywacji. Dużo w końcu uproszczeń i bezsensów w samym scenariuszu. Zakończenie, choć po ostatnich częściach przewidywalnie "zaskakujące" i otwarte, to niestety nie już z taką siłą… No coż, numer 5 już w produkcji. Poczekamy, pokrytykujemy :)
to
> nie miała być produkcja o wampirach (tudzież innych mutantach) tylko próba
> przedstawienia ostatniego człowieka na ziemi, jego DRAMATU, samotności, chęci
> kontaktu z innymi
skąd wiesz o czym miał być film? film był jaki był… a to, że zwróciłeś bardziej uwagę na te a nie inne elementy wcale nie czyni Cię bardziej awangardowym… jeżeli ma się nieco pojęcia o gatunku, to od razu widać pewne nieudane analogie i sztampowe rozwiązania… już nawet rzeczona omega i 28 o tym świadczą…
Piękny, malowniczy, dynamiczny, intrygujący i zasługujący na pewno na Oskara zwiastun filmu… a film? Niestety tylko Will Smith nie zawiódł… Reszta, raczej poprawna. Mnóstwo, jak koledzy i koleżanki wspominają cytatów z zombie-podobnych produkcji. Całkiem sporo nieuzasadnionych rozwiązań scenariuszowych. Odrobina mało subtelnego product-placementu, no i najbanalniejsze wytłumaczenie tytułu samego filmu… Musze przyznać, że tytuł "I AM LEGEND" jak dla mnie to duże zobowiązanie wobec widza, a autorzy po prostu sie wykpili, używając tego epickiego stwierdzenia jako chwyt marketingowy… no wkurzony jestem bardzo. :)
na amazon dot kolego "300" po całkiem znośnej cenie chodzi… mam na myśli komiks oczywiście, bo z tego co piszesz wynika, ze takowego nie miałeś w rekach… ukłon i falangę Tobie czynię. K.
Proszę czekać…