Stylówa jak z Blade Runnera, więc klimat jest. Pod koniec co prawda fabuła grzęźnie w schematach o ratowaniu rodziny, ale ogólnie jest przyzwoicie.
…czyli norweska wersja Pushera. Nie osiąga poziomu oryginału, a jeśli już mam oglądać filmy o dresach, to tylko z Madsem…
Gdyby chociaż Cage bardziej szarżował… Nie ocaliłoby to co prawda marnej historii, ale przynajmniej byłby jakiś ubaw.
Jak to David Gordon Green – nijakość to chyba znak rozpoznawczy jego filmów (skądinąd często o niezłych scenariuszach).
Mało zabawny – niewiele tu suburban i jeszcze mniej gothic. Trzy kroki w tył po bardzo dobrym "Excision".
Oniryczny,bez szczególnego sensu czy fabuły, ale z ducha lovecraftowski i nawiązujący do B klasowych włoskich horrorów, czyli jak to się drzewiej mawiało: schiz
Stanowcze nie dla wydumanych problemów roztrząsanych w "szczerych rozmowach" przez bite dwie godziny mojego cennego czasu!
Oho, nawiedzony kościół – tego jeszcze nie było. Niestety, od momentu przyjazdu Tajemniczego Wysłannika Watykanu jest już tylko gorzej.
Tutaj szczególne sprawdziła się moja złota reguła dotycząca kina: FILM BEZ POTWORA TO FILM STRACONY!
Czyli jak wyglądałoby "Evil Dead" na poważnie. Po 16 roku życia horrory oparte wyłącznie na gore wydają się po prostu głupiutkie.
Proszę czekać…