Tą samą drogą 20 lat później. 8
Czas leci nieubłaganie i jest dobrym wyznacznikiem jakości danego filmu, z których większość zostaje zapomniana niedługo po premierze. Choć minęły lata film Rob Schmidt broni się na całej linii i nadal wybija przed większość tego typu produkcji. Prosta historia, wartka akcja, kilka brutalnych scen i morderca zapadający w pamięć wystarczyły, by stał się jedną z kultowych pozycji gatunku.

Fabuła skupia się na sześcioosobowej grupce, której samochody zostają uszkodzone na odludziu. Szukając pomocy stają się celem, zdeformowanych kanibali, polujących na nieświadomych turystów, którzy zapuścili się na ich terytorium.
Jak już wspomniałem historia do ambitnych nie należy, ale tak naprawdę nie o to chodzi. Wartka akcja i dobrze zagrane postacie sprawiają, że film ogląda się nie dbając o to. "Droga bez powrotu" bezsprzecznie jest brutalna, ale makabra jest na tyle wyszukana, że nie bije po oczach. Film nie ma jakiegoś wielkiego rozmachu, a i trupów zobaczymy tu jedynie kilka, jednak wszystko dopasowano tak, by były w odpowiednim momencie.

Sporym plusem jest charakteryzacja kanibali, wyglądających niczym mutanci. Stworzono tu również naprawdę dobre sceny gore, co w połączeniu z niezłym aktorstwem daje świetny efekt.
"Droga bez powrotu" nie jest filmem, który przerazi nas do szpiku kości, ale czający się za drzewami kanibale zapewniają solidny dreszczyk emocji. Patrząc przez pryzmat 20 lat, jakie minęło od wydania filmu, kiedyś zrobił on na mnie ogromne wrażenie i stał się jedną z czołowych pozycji kina grozy, jakie widziałem. Odświeżony po latach, jest nadal produkcją wartą zobaczenia, choć już o oczko niżej niż kiedyś. Niestety ktoś zauważył potencjał tej produkcji, tworząc kolejne części, nawet nie umywające się do oryginału.
Horror ciekawy, choć nie w 100%. Średnio straszny, ale źle nie było. Charakteryzacja bardzo dobra.