Indy i niesamowite przygody 10
Nigdy nie byłem fanem filmów o Indianie Jonesie. Zastanawiałem się, czy scenarzyści mogą mnie jeszcze czymś zaskoczyć? Okazało się, że w najnowszym film Stevena Spielberga odnalazłem elementy jakich wcześniej w tej serii nie było.
Fabuła filmu przenosi widza w późne lata pięćdziesiąte. Radio nadaje przeboje Elvisa Presleya, a Stany Zjednoczone obsesyjnie wierzą w spisek komunistów. Nie bezpodstawnie, ponieważ ludzie Stalina pod wodzą towarzyszki Iriny Spalko (Blanchett) atakują magazyn w strefie 51, gdzie znajdują Arkę Przymierza i ...
Twórcy popełnili jednak rażące błędy. Zbyt mocno wykorzystali elementy z trzech wcześniejszych filmów z tej serii i serialu. Oczywiście jest to problem dla widza, który zna serię. Osoby, które nie oglądały poprzednich filmów z Indianą Jonesem nie będą zniesmaczone powtórkami.
Najważniejsze jest jednak to, że "Królestwo Kryształowej Czaszki" ma bardzo szybkie tempo, nie nudzi, a przede wszystkim gra tam Harrison Ford, który mimo swoich 66 lat nie ma w filmie dublera. Nawet przeciętna gra aktorska Shia LaBeoufa jako zbuntowanego motocyklisty, nie psuje całokształtu. Oprócz tego bajeczne scenerie: piramida w Nazca, cmentarz podczas burzy, wybuch bomby atomowej czy krater na końcu filmu. Od strony wizualnej nic nie można produkcji zarzucić.
Podsumowując, film ten to zaskakujące zwroty akcji, tajemnice. Do tego dreszczyk emocji, starzy bohaterowie oraz zupełnie nowi, dodający odrobinę świeżości filmowi. Ale czy spodoba się współczesnym widzom ?
Najsłabsza część ale to było do przewidzenia. Nie zmienia to faktu, że raz od święta odświeżam sobie tą część.