Historia
ZIELONA MILA ma formę serii retrospekcji, których narratorem jest Paul Edgecomb. Opowiada on swoją historię przyjaciółce Elaine Connelly. Edgecomb mieszka teraz w starym domu odpoczywając po 60-cioletniej pracy jako szef strażników w celi śmierci więzienia Cold Mountain. Edgecomb zajmował się nadzorem nad czterema mordercami czekającymi na ostatni spacer "zieloną milą" - korytarzem z podłogą pokrytą zielonym linoleum, która prowadziła skazanych z ich cel do sali z krzesłem elektrycznym.
Latami Edgecomb przechodził tę milę z licznymi skazańcami. Nigdy jednak wcześniej nie spotkał kogoś takiego jak John Coffey, czarny olbrzym skazany z brutalne morderstwo popełnione na dziewięcioletnich siostrach. Coffey ma oczywiście wystarczająco dość siły by kogoś zabić, ale jego delikatna natura bardzo kontrastuje z jego wyglądem. Co więcej ten olbrzymi mężczyzna panicznie bojący się ciemności posiada ponadnaturalny dar. Edgecomb zaczyna zadawać sobie pytanie czy Coffey naprawdę jest winny śmierci dziewczynek.
W miarę rozwoju historii Paul Edgecomb zdaje sobie sprawę, że cuda czasami zdarzają się w najbardziej niespodziewanych miejscach.
Reżyser Frank Darabont był zafascynowany powieścią ZIELONA MILA po przeczytaniu pierwszej z sześciu części powieści Stephena Kinga. Ten popularny autor skomponował swoją powieść w sposób w jaki nigdy tego nie robił. W ciągu sześciu miesięcy - od kwietnia do września 1996 roku wydawał poszczególne części powieści.
Czytelnicy byli pod wrażeniem tej formy powieści i dlatego każda z części znalazła się na szczycie najlepiej sprzedających się książek. Kiedy ostatnia część powieści pojawiła się w księgarniach 9 września, King osiągnął rzadki sukces - wszystkie części ZIELONEJ MILI znalazły się na liście bestsellerów Publisher's Weekly.
Spoglądając z dystansu na sukces powieści King przyznaje, że ta historia była "bardzo trudna do napisania". Kiedy rozpoczął przymiarki do napisania powieści w 1995 roku naszkicował zarys historii o czarnym więźniu Luke Coffey, którego magiczna moc może być użyta do zniknięcia zanim jeszcze wkroczy na 'zieloną milę'.
King zmienił jednak koncepcję postaci magika i jego "pomysł na historię stał się ZIELONĄ MILĄ. Miałem tylko nadzieję, że nie zabraknie mi inspiracji przed ukończeniem powieści. Zajmowanie się postacią Johna Coffey było naprawdę trudne. Oto mamy człowieka w celi śmierci, który być może jest niewinny i który jest w stanie pomóc współwięźniom. To była podstawowa idea całej opowieści."
Kiedy King zaczął pisać zdecydował się na wydawanie swej nowej powieści w odcinkach. Inspirację był dla niego gigant literatury Charles Dickens, który wiele swoich dzieł opublikował w ten sposób. King stwierdza "Zawsze uwielbiałem historie opowiadane w odcinkach. Po raz pierwszy zetknąłem się z takim formatem w Saturday Evening Post. Kiedy ZIELONA MILA została wydana była to pierwsza próba takiego formatu powieści od lat 20-tych. Kiedy pierwsza część serii "The Two Dead Girls" ukazała się w księgarniach pomyślałem, że była to największa pomyłka w moim życiu. Nikt nie przypuszczał, że okaże się to takim sukcesem. A najmniej ja".
Jeszcze przed wydaniem powieści w 1996 roku, Darabont wiedział, że King pracuje nad czymś nowym. "Rozmawialiśmy przez telefon i Stephen wspomniał, że ma pomysł na nową powieść. Przedstawił mi 30-to sekundowy opis historii," wspomina reżyser. "Brzmiało to dla mnie fantastycznie. Powiedziałem mu, żeby dał mi pierwszą próbkę powieści, co wkrótce zrobił. Znałem więc już na samym początku zarys ZIELONEJ MILI. Musiałem jednak poczekać i przeczytać wszystkie sześć części tak jak wszyscy."
"Przeczytałem pierwszą część wsiadłem w samolot i poleciałem do Kolorado, gdzie King realizował miniserię TV "Lśnienie" (The Shining)," wspomina Darabont. "Wjechałem pod sporą górę, znalazłem Stephena i powiedziałem 'Tak, naprawdę chcę to zrobić'. Jestem fanem pracy Kinga. Jestem nim od czasu przeczytania "Lśnienia" (The Shining) w szkole. Przeczytałem wszystko co napisał. Jego styl pisania porusza we mnie głębsze pokłady wrażliwości."
"Znam Franka od czasu kiedy realizował jeszcze studenckie filmy", wspomina King. "Chciał zrobić film z jednej z moich powieści zatytułowanej "The Woman in the Room" i dałem mu swoją zgodę. Wyszedł mu z tego wspaniały film. Przyszedł później do mnie jeszcze raz ze szkicem scenariusza do "Rita Hayworth & The Shawshank Redemption". Przeczytałem go i stwierdziłem, że to kawałek świetnej roboty." Pięć lat po debiucie jako reżyser pełnometrażowego filmu, Darabont powraca na duży ekran z kolejną adaptacją prozy Stephena Kinga, której akcja także rozgrywa się za kratami.
"Kiedy Stephen opowiadał o związku pomiędzy Johnem Coffey a szefem strażników w celi śmierci poważnie się tym zainteresowałem," mówi Darabont. "To podobnie jak w przypadku "Skazanych na Shawshank" (The Shawshank Redemption) poruszająca historia, ale jest w niej trochę więcej bardziej złożonych tonów. Szukam historii pełnych nadziei. To właśnie pociąga mnie w opowieściach Kinga. Chcę czegoś w co mogę uwierzyć całym sercem."