Zbawienne 50 tysięcy dolarów 9
Tuż przed rozpoczęciem produkcji filmu pt. "Wściekłe psy" jego reżyser, Quentin Tarantino, sprzedał naprędce napisany scenariusz innemu twórcy, Tony'emu Scottowi. Ten po kilku finansowych wpadkach kręconych przez niego filmów, musiał wreszcie wyreżyserować coś, co przywróciłoby go do łask producentów, którzy do tej pory krzywo na niego patrzyli. Dwóch panów pomogło sobie nawzajem. Tarantino stworzył wyżej wspomniany film, a Scott "Prawdziwy romans".
Jest to pokręcona (jaka inna mogłaby być, jeśli wyszła spod ręki Tarantino) historia nieśmiałego sprzedawcy komiksów, Clarence'a i dziewczyny na telefon, Alabamy. Oboje zakochują się w sobie i biorą ślub. Świeżo upieczony mąż podjudzany przez swojego Mentora, którym jest nie kto inny tylko sam Elvis Presley, postanawia zabić alfonsa swojej żony. W końcu ta sztuka mu się udaje, jednak nieświadomie pakuje siebie i swoją ukochaną w bardzo poważne kłopoty. Odtąd będą ścigani przez bezwzględnych mafiosów i policjantów.
O filmie na pewno można pisać dużo pozytywnych opinii. Na pewno na to zasługuje. Reżyser bardzo umiejętnie łączy opowieść o miłości, która może przetrwać bardzo dużo, oraz o krwawych konsekwencjach zadawania się z gangsterami i podejrzanymi filmowcami. Obraz jest przepełniony przemocą, bardzo zresztą dosadnie ukazaną, więc niektórzy widzowie mogą być nieco zdegustowani. Dlatego też nie polecam go wrażliwcom i tym, którzy nie lubią krwi i seksu na ekranie. Bo w tej produkcji jest tych elementów na tyle dużo, żeby odstraszyć takich widzów. To specyfika scenariuszy pisanych przez Tarantino.
Ale nie tylko przemoc. Jest też sporo romantyzmu, szczególnie na początku i końcu filmu. Ten romantyzm jest naprawdę rozczulający, zwłaszcza jeśli rolę kochanków odgrywają świetni młodzi aktorzy: Christian Slater i Patricia Arquette. Zresztą, obsada to po genialnym scenariuszu najmocniejszy atut tego obrazu. A już kiedy na ekranie spotykają się tacy starzy wyjadacze, jak choćby Walken i Hopper, to naprawdę seans staje się prawdziwą przyjemnością. Oprócz tego wpadający w ucho przewodzący w filmie motyw muzyczny, którego kompozytorem był sam Hans Zimmer.
Wszystko to sprawia, że "Prawdziwy romans" to jeden z najlepszych filmów Tony'ego Scotta i być może najlepszy film z 1993 roku. Taka przynajmniej jest moja opinia. Naprawdę warto obejrzeć ten obraz. Choćby po to, by dowiedzieć się więcej o pochodzeniu Sycylijczyków. Gorąco polecam.
9/10 – Często media wpadają w ekstazę, ogłaszając, że właśnie objawił się światu idealny imitator, najlepszy uczeń Quentina Tarantino, tym mianem mógł się już pochwalić Robert Rodriguez, czy też twórca "Dużych, złych wilków". Tymczasem jedyny, odpowiedni kandydat ujawnił się światu jeszcze zanim kariera sympatycznego wariata rozkręciła się na dobre. Uzbrojony w scenariusz Quentina, Tony Scott stworzył obraz który spokojnie mógłby zakończyć się planszą "directed by Quentin Tarantino".
Scena z Walkenem i Hopperem to mistrzostwo świata, czysta poezja i magia kina, wybitne osiągniecie w materii aktorstwa, scenariusza i narracji, coś co zostaje w pamięci na długo. Nadające lżejszy ton aluzje do popkultury mieszają się tutaj ze scenami gore, co daje efekt tradycyjnego, tarantinowskiego dystansu. Pełno tutaj postaci które mimo, że zbudowane są dzięki prostym środkom, uzyskują dużą wyrazistość, przykładem jest wiecznie zjarany i leniwy Brad Pitt, czy jamajski w obyciu gangster grany przez Gary’ego Oldmana.
Muszę szczerze przyznać, że aż do napisów końcowych czekałem na monolog Quentina Tarantino o Top Gun, jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że pomyliłem filmy :)