Bezpośrednie przedstawienie rzeczy zabawnych, przyjemnych, czy śmiesznych jako zagrażających życiu, odkrywa istotę komunikatu: przestrogę przed lekkomyślnością konsumowania chwilowej rozrywki. 6
W małym amerykańskim miasteczku Crescent Cove zapracowany tydzień dobiega końca. Wszem panuje sielankowa atmosfera. Nagle wieczorne niebo przecina blask spadającego na ziemię obiektu. Okazuje się, że ten, to nic innego jak statek kosmiczny w kształcie cyrkowego namiotu! Z bolidu wychodzą kosmici o niecodziennej - jak na kosmitów przystało - postaci... klauni. Nawyk tych zabawnych jegomościów polega na uzurpowaniu sobie prawa do marynowania ludzi w różowych kokonach oraz spożywania ich wnętrzności jako życiodajnego soku. Jednym z istotnych elementów filmu jest Koulrofobia (lęk przed klaunami), jednak staje się ona jedynie drogowskazem prowadzącym do głębszych treści. Główny motyw Morderczych klaunów Stephena Chiodo z czasem zaczyna ukazywać swój nieco bardziej skomplikowany charakter.
Od samego początku film sprawia wrażenie nieszczególnego. Szalona młodzież lubiąca wyłamać się spod dyktatu zinstytucjonalizowanej codzienności; amerykański farmer (Royal Dano), który w marzeniach transcenduje brak systemowej edukacji, pragnąc nieskończonych bogactw; sfrustrowany wieloletnią pracą policjant (John Vernon), wylewający swoją gorycz na niczemu winnej, lokalnej dziatwie. Pojawia się również para wyjątkowo głupkowatych młodzieńców (Peter Licassi, Michael Siegel), podrywających dziewczyny "na wóz z lodami". Aktorstwo nie powala, a tło zdaje się być nudne jak pomidorowa z makaronem. Nie dajmy się zwieść kliszom. Z trwaniem seansu zaczyna wypływać z ekranu krytyka bezmyślnego rozkoszowania się życiem w ogarniętym nad-konsumpcją społeczeństwie.
Bezpośrednie przedstawienie rzeczy zabawnych, przyjemnych, czy śmiesznych jako zagrażających życiu, odkrywa istotę komunikatu: przestrogę przed lekkomyślnością konsumowania chwilowej rozrywki, narzucanej przez wielorakie instytucje (np. rządy, korporacje, drapieżne przedsiębiorstwa, itp.). Autorzy obrazu używają nieoczywistych, jak na okres końca lat 80 przedmiotów, które same w sobie ówczesna kultura cechuje pozytywnie; popcornu, waty cukrowej, kolorowych kostiumów, folwarcznych zabawek. Dotychczas najbardziej znanym, fikcyjnym dziełem, przedstawiającym postać klauna, była książka To (It) Stephena Kinga, opublikowana w 1986 roku (a zekranizowana w 1990). Aczkolwiek jej wątek przewodni traktował o czymś zupełnie odmiennym. Tutaj motywem sensotwórczym są tak pospolite przedmioty, że nie sposób nie zadać pytania o wydźwięk całego spektaklu. To co znane i lubiane może być zdradliwe, zaś człowiek wyjątkowo łatwo wpada w pułapkę iluzji panowania nad własną pazernością. Killer Klowns from Outer Space podkreśla beznadziejną sytuację braku odpowiedzialności wśród społeczeństwa dobrobytu oraz zgubny wpływ manipulowania losem jednostek przez wszelakie instytucje tak, by zatraciły swoją indywidualność, stając się jednocześnie bezrefleksyjną skorupą do wykonywania "sugestii" hegemonicznych podszeptów. Niezwykle cenny z punktu widzenia badań kulturowych moment odbywa się w nocnym sklepie. Banda kosmicznych klaunów zaczyna niszczyć wnętrze pomieszczenia, podczas gdy widać na ekranie dewastowane produkty (od batonów po pieluchy) znajdujące się w ekonomicznym obiegu tamtych lat. To, i mu podobne ujęcia konsolidują w sobie ducha kontrkultury oraz buntu przeciw amerykańskiemu modelowi konsumenta dehumanizującego człowieka, a więc wbrew samej istocie kapitalizmu.
Czarny humor w wydaniu Chiodo nie grzeszy subtelnością, ale bije po twarzy śmietanowym ciastem. Łączy jarmarczny styl objazdowego parku rozrywki z szarością amerykańskich przedmieść. W obyciu jest chropowaty niczym odłażąca od muru farba lecz pociągnięcia pędzla są pełne wyobraźni. Prostota wykonania strony audiowizualnej dodaje tylko uroku tej pokręconej produkcji. Wersja VHS odtworzona na kineskopowym telewizorku rekomendowana.
tak głupie że aż śmieszne – powinni dać oskara dla człowieka który wymyslił nakręcenie tego filmu, horror to z tego kiepski ale komedia juz dobra