Głównie o podróży bez określonego celu, poczuciu wolności itp., choć nie tylko.
Niezły serial, choć moim zdaniem często na zbyt długo zbaczał na boczny tor, aż nazbyt skupiając się na życiu uczuciowym i przeszłości głównego bohatera, czego kulminacja przypada na czwarty odcinek. Bardzo pobieżnie za to potraktowano postać Marthy, a wolałbym dowiedzieć się więcej o niej, niż o Donnym, którego często miałem dość, bo tak pierdołowatej postaci dawno nie widziałem. Ogólnie najciekawsza w Reniferku jest ta powalona relacja Donnyego z Marthą, ale scenariusz zdaje się o niej czasem zapominać, a kulminacja tego wszystkiego jest mdła, nagła i taka bez polotu, jak tylko się chyba da. Swoją drogą serial jest baaardzo tęczowy… jak przystało na Netflixa. W każdym razie obejrzeć się da, ale chyba spodziewałem się czegoś więcej.
Jestem czasem mimowolnie zmuszony do "oglądania" tego kątem oka i mam bezkresną bekę z tego, jaką formę ma ten serial (zresztą dotyczy to większości tureckich szmir puszczanych w TVP dla znudzonych gospodyń domowych). Ten twór jest tak statyczny, jak tylko się da. Mam wrażenie, że przez 80% odcinka dwoje postaci beznamiętnie się w siebie wpatruje, podczas gdy w tle grają ciągle te same melodie. xD Notorycznie też ktoś z bohaterów stoi sam jak ciele i gada do siebie. No ja pierniczę! To jest tak źle zrobione, że takie polskie produkcje jak Klan czy Złotopolscy wydają się serialami pełnymi akcji.
Fajna część, niezły pomysł, by przedstawić wydarzenia z przeszłości. Dużo się dzieje, nie ma dłużyzn, fabuła z głupotkami, ale jak najbardziej do strawienia. Lubię stylistykę tej serii.
Proszę czekać…