Zabawna parodia filmów o potworach dla całej rodziny, prosto od twórcy „Laboratorium Dextera”. 7
Wiesz, co się liczy? Szacunek wampirów z piwnicy…
Genndy Tartakovsky, reżyser Hotelu Transylwania, zasłynął jako twórca rewelacyjnego serialu animowanego Laboratorium Dextera. Chociaż nie jest on autorem scenariusza do żadnej z tych dwóch produkcji, to dexterowe poczucie humoru jest obecne również w jego nowym dziele. Film jest momentami bardzo zabawny, zawiera kreatywnie rozwinięty koncept potworów żyjących we współczesnym świecie i prowadzących „normalne” (na ile to w ogóle możliwe) życie. Główna historia o nadopiekuńczym ojcu jest, co prawda, dosyć sztampowa i film mógłby się też obyć bez paru łzawych dialogów. Przeciągnięty ponad miarę i – wbrew intencjom twórców – średnio trzymający w napięciu jest również finał opowieści. Niedostatki te z nawiązką rekompensuje jednak humor.
Ogólne wrażenie bardzo za to psują nieudolne próby „umłodzieżowienia” na siłę – wszystko musi być „joł”, „kul” i „spoko ziom”. Nie wiem za bardzo dlaczego, bo dzieciom to niepotrzebne – i tak na takie rzeczy nie zwracają uwagi; nastolatkowie nie oglądają animacji familijnych, bo bardzo chcą być dorośli i bojkotują „jakieś głupie bajki”, a dorośli mogą od tego dostać co najwyżej niestrawności. Gwoździem do – he, he – trumny są potworne, nomen omen, piosenki. Widok Draculi pląsającego na dyskotece i rapującego z użyciem autotune'a powoduje, że dorosły widz czuje, jak w środku coś mu umiera. Za ten koncert żenady moja ocena leci dwa oczka w dół – ktoś może powiedzieć, że bardzo surowo, ale o tyle właśnie zmniejszyło mi to radość z oglądania tego filmu.
Pomimo wyżej wymienionych wad polecam ten obraz na rodzinny seans filmowy, bo dzieciaki powinny być zachwycone (znajoma ośmioletnia „krytyczka filmowa” oceniła film na 9/10).
Ta bajka pod względem humoru jest w pewnym stopniu przełomowa. Uśmiałem się jak nie wiem. Bardzo nowatorskie i zabawne podejście do tematu starego jak świat. Już sam tytuł zapowiada dobrą zabawę :)