Zbrodnia przeciwko dziełu literackiemu 2

Na pewno trudno jest pozbawić życia człowieka. Dla głównego bohatera powieści Fiodora Dostojewskiego znacznie łatwiejszą rzeczą było planowanie zbrodni, niż jej wykonanie. Uważał się za niezwykłego. Tkwił w przekonaniu, że jest silny psychicznie i że nie straci panowania nad sobą. Okazało się jednak inaczej. Zderzył się z rzeczywistością i ucierpiał na tym. Powszechnie wiadome jest więc, że łatwiej jest o czymś mówić, aniżeli zrobić.

Rodia Raskolnikow, były student prawa, żyje w ubóstwie. Jest utrzymywany przez matkę i siostrę. Dla dobra ogółu popełnia morderstwo na starej lichwiarce, Alonie Iwanownie, którą uważa za złą i wykorzystującą ludzi wesz. Zdarzyło się jednak coś, czego nie zaplanował. Lichwiarkę odwiedziła jej siostra Lizawieta, która staje się największą przyczyną jego obłędu. Sędzia śledczy Porfiry od początku jest pewny, że to Raskolnikow zamordował. Jednak nie posiada żadnych dowodów wskazujących na to, poza swoimi własnymi przekonaniami. Postanawia podpuścić go do przyznania się, wciągając go w sieć genialnych intryg.

Joseph Sargent w niezbyt wierny sposób wyreżyserował adaptację Zbrodni i kary. Większość ważnych i interesujących dla czytelnika fragmentów zostało pominiętych. Oglądając miałam wrażenie, że czytam najkrótsze z możliwych streszczeń. Dlatego po raz pierwszy przyznam, że książka bardziej przypadła mi do gustu i to po nią chętniej bym sięgnęła. Poza tym, wiadomo, że reżyser jest Amerykaninem, więc nie potrafił spojrzeć z właściwej strony na życie w Rosji. Czytając książkę wydawało mi się ono bardziej ubogie i przejmujące. Osoby, które nie przeczytały książki przed obejrzeniem, prawdopodobnie wyciągną inne wnioski z fabuły i nie zrozumieją wszystkiego. Obłęd Raskolnikowa był przedstawiony w sposób śmieszny i bez jakiegokolwiek napięcia. Wygląda na to, że Joseph Sargent nie zapoznał się z dziełem Dostojewskiego wystarczająco dobrze.

Aktorstwo jest kolejną przyczyną, dla której Zbrodnia i kara nie powinna zostać zekranizowana. Książka w całkiem inny sposób przedstawia psychologię postaci. Można o wiele więcej się dowiedzieć. Patrick Dempsey wyglądem pasuje do roli Raskolnikowa. Jednak zachowaniem nie dorównuje książkowej postaci. W zły sposób zagrał głównego bohatera. Nie przekonywał ukazując obłęd Raskolnikowa. Poza tym był bardziej beztroski niż w powieści. Fatalnie ukazał złożoną i fascynującą osobowość swojej postaci. Jednym z kluczowych bohaterów jest Porfiry, lub też miał nim być. Stanowczo za mało było go na ekranie. Zbyt mało dialogów z jego strony. Ben Kingsley nie oddał się w pełni swojej postaci. Jest bezbarwny i szybko znika z pamięci. Sonia, grana przez Julie Delpy, również nie zachowywała się jak ta w książce. Miałam nadzieję, że będzie to strachliwa, nieśmiała i małomówna dziewczyna. O ile dobrze pamiętam scenarzyści obdarzyli ją większą ilością dialogów, niż Porfirego i bardziej skupiono się na jej postaci.

Scenariusz zawierał niezbyt inteligentne dialogi, co wydało mi się bardzo dziwne. W końcu scenarzyści mieli idealny wzór do naśladowania, w którym dominują przebiegłe i rozbudowane wymiany słów. Oglądając czułam, że bezmyślnie pomijane są najciekawsze fragmenty. Na pierwszy plan nie wysunięto Raskolnikowa ze swoją chorobą, tylko wątek miłosny. Całkiem miłe dla oka są kostiumy, pomimo że nie są do końca wierne książce. Raskolnikow miał być biedakiem, ubierającym się w podartą, brudną odzież oraz mieszkającym w ciasnym mieszkaniu. Jednak na ekranie nie wyglądał na wiążącego koniec z końcem mężczyznę.

Można powiedzieć, że Amerykanie przerobili Zbrodnie i karę w sielankę, która nie jest warta uwagi. Gdzieś tam w tle jest dramat i trochę kryminału, lecz w tak małych dawkach, że po seansie pozostaje niedosyt. Być może dlatego czułam, że czegoś zapomniałam. Patrząc na obsadę miałam nadzieję, że będzie to udana produkcja. Niestety bardzo często zdarza się, że ekipa filmowa nie potrafi poprawnie zrealizować tematu dzieła literackiego. Film ma bardzo duży potencjał, ale zmarnowany. Adaptację Zbrodni i kary w reżyserii Josepha Sargenta można określić jedynie mianem profanacji.

2 z 5 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 8
Jana

"zbrodnia przeciwko dziełu literackiemu" – "zbrodnia przeciwko dziełu literackiemu", ale kary, niestety nikt za to nie poniesie. Wiadomo adaptacja nie jest nigdy wierna w 100%, ale takie "odstępstwa" to profanacja wybitnego dzieła – jak oceniła recenzentka tę ekraniazację. Zgadzam się z tą opinią. Znam parę ciekawszych adaptacji tej powieści…

Trophy Jana 2

> Jana o 2009-12-18 16:18 napisał:
> "zbrodnia przeciwko dziełu literackiemu", ale kary, niestety nikt za to nie
> poniesie. Wiadomo adaptacja nie jest nigdy wierna w 100%, ale takie "odstępstwa"
> to profanacja wybitnego dzieła – jak oceniła recenzentka tę ekraniazację.
> Zgadzam się z tą opinią. Znam parę ciekawszych adaptacji tej powieści…

Karą jest moja recenzja (z tym, że i tak nikogo ona nie obchodzi tak na dobrą sprawę).
Cieszę się, że ktoś ją przeczytał i zgadza się z moją opinią.

Jana Jana

> Trophy o 2009-12-18 16:31 napisał:
> Karą jest moja recenzja (z tym, że i tak nikogo ona nie obchodzi tak na dobrą
> sprawę).
> Cieszę się, że ktoś ją przeczytał i zgadza się z moją opinią.

Myślę, że wiecej osób czyta, niż się do tego przyznaje, tylko nie chce im się "plumnąć" na tak albo na nie:)! Ja mam taki zwyczaj, że jeśli czytam (a raczej wszystkie czytam), to wyrażam swoją opinię oddając głos ( na tak albo na nie), to jest dla mnie sygnał, że ktoś przeczytał, ale chyba nie wszyscy tak czynią, bo powiem szczerze, nie wierzę, że tylko kilka osób – w porywach kilkanaście – czyta recenzje, jeśli w miarę stałych recenzentów jest kilkudziesięciu:)!

Trophy Jana 2

To prawda, że nie każdemu chce się kliknąć;) Zawsze widziałam średnio z 16 kliknięć na jedną recenzję. A to mało w porównaniu do tego ilu nas jest na tym portalu.

Jana Jana

Pisząc wcześniej o paru lepszych adaptacjach mam na myśli przede wszystkim tę z 1970 roku (wersja rosyjska) ze Smoktunowskim jako śledczym Porfirym. Ta jest chyba najciekawsza i najwierniejsza oryginałowi. Myślę, że najlepsze ekranizacje literatury powstają w kraju, z którego pochodzi powieść!

Trophy Jana 2

> Jana o 2009-12-18 22:09 napisał:
> Myślę, że najlepsze ekranizacje
> literatury powstają w kraju, z którego pochodzi powieść!

Zgadzam się. Napisałam to samo w recenzji.
A tamtej wersji nigdy nie oglądałam. Może kiedyś to zrobię.

Jana Jana

> Trophy o 2009-12-18 22:41 napisał:
> Zgadzam się. Napisałam to samo w recenzji.
> A tamtej wersji nigdy nie oglądałam. Może kiedyś to zrobię.

Polecam! Chociaż jest jeszcze kilka niezłych adaptacji nierosyjskich – całkiem niestarych. Nawet dwie z 2002 roku. Pierwsza Menahema Golana, której w bazie fdb nie ma, a jest naprawdę godna uwagi, mimo że od oryginału daleka, bo przeniesiona do współczesnej Moskwy (za co zjechana została równo!), ale ze świetną rolą Crispina Glovera i Vanessy Redgrave. Druga adaptacja brytyjska TV – uznana za jedną z lepszych. Nawet Finowie zekranizowali zbrodnię w 1983, ale tego nie znam, podobnie jak pierwszej – rosyjskiej z 1956 roku – moja pamięć tak daleko nie sięga:)! No to się rozpisałam, ale to już naprawdę koniec:)!

Jana

marna adaptacja! – Bardzo lubię oglądać filmowe adaptacje klasyki literackiej, ale ta jest po prostu kiepska! Dostojewski w grobie się przewraca na to, co zrobiono z jego powieści:)!

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…