• 1892-01-28
  • Berlin, Niemcy
Ernst Lubitsch był wybitnym reżyserem, scenarzystą i producentem filmowym, którego kariera rozwinęła się od niemieckiego kina niemego do statusu jednego z najbardziej wpływowych twórców w złotym wieku Hollywood. Urodził się 29 stycznia 1892 roku w Berlinie w rodzinie żydowskiego krawca. Karierę artystyczną rozpoczął w teatrze, gdzie był aktorem w zespole legendarnego reżysera Maxa Reinhardta. W 1913 roku zadebiutował w filmie, początkowo jako aktor komediowy, grając postać „Moritza”. Szybko jednak przeniósł się za kamerę, reżyserując krótkometrażowe komedie. Przełomem okazały się jego wielkie, historyczne dramaty kostiumowe, takie jak „Madame DuBarry” (1919) z Polą Negri, które odniosły ogromny międzynarodowy sukces, czyniąc go pierwszym niemieckim reżyserem docenionym w USA po I wojnie światowej. W 1922 roku, zachęcony przez wytwórnię Warner Bros., przeniósł się do Hollywood. Jego adaptacja „Karuzela małżeńska” (1924) była wielkim sukcesem i ugruntowała jego pozycję w amerykańskim przemyśle filmowym. To w Hollywood Lubitsch rozwinął swój charakterystyczny styl, znany jako „nuta Lubitscha” – subtelny, pełen ironii i elegancji sposób opowiadania o relacjach damsko-męskich, romansach i różnicach społecznych. Jego filmy unikały dosłowności, często wykorzystując elipsy, aluzje i pomysłowe, wizualne gagi, które wymagały od widza intelektualnego zaangażowania. Przejście na film dźwiękowy nie osłabiło jego kariery; wręcz przeciwnie, jego dowcipne dialogi i wyczucie rytmu sprawdziły się doskonale. W latach 30. i 40. stworzył swoje arcydzieła, często współpracując ze scenarzystą Samsonem Raphaelsonem. Lubitsch był nominowany do Oscara dla najlepszego reżysera trzy razy. W 1947 roku otrzymał honorową Nagrodę Akademii za „25-letni wkład w sztukę filmową”. Zmarł na atak serca 30 listopada 1947 roku w Kalifornii w wieku 55 lat. Jego wpływ na kino jest trwały; reżyserzy tacy jak Billy Wilder, Woody Allen i Wes Anderson czerpali inspiracje z jego unikatowego stylu.

Listy

Więcej informacji

Proszę czekać…