@dawidek98
@Chemas Mnie też się podoba. To jeden z najlepszych przykładów na to, że Robert Zemeckis to utalentowany reżyser i że on bezsprzecznie na to zasługuje, żeby jego nazwisko było znane nawet poza środowiskiem filmowym.
Bardzo dobry film – czasami człowiek potrzebuje obejrzeć coś kontrowersyjnego, żeby móc zdecydować czy chce do danej rzeczy w przyszłości wrócić lub nie.
Według mnie gorszy od wersji animowanej z 1954 roku, ale i to da się jak najbardziej obejrzeć. Prawdziwych aktorów w tym filmie jest tyle, co kot napłakał, 95% czasu antenowego zajmują wszelkiej maści zwierzęta. Konie, osły, świnie – z takimi widokami to się bardziej klasyfikuje do produkcji czytanej przez Krystynę Czubównę. Natomiast w życiu nie uznałbym "Folwarku zwierzęcego" za komedię, skoro George Orwell narodził się po to, by przedstawić swoim czytelnikom prawdę o społeczeństwie i planecie, na której przyszło człowiekowi żyć zwanej Ziemią. Chwała Bogu, że nie zdubbingowano pierwszej i drugiej wersji, bo to wcale nie jest film dla dzieci. Nie jest to też satyra na polityków i parlamentarzystów tak wyrazista, jak we wcześniejszej wersji. No, ale jak ktoś kocha filmy to nawet i produkcje walące komercją na kilometr przełknie i zasmakuje w całości. 7/10
Bardzo dobra ekranizacja powieści George’a Orwella. Idealnie pokazuje też, że niekoniecznie animacja równa się bajka dla małych dzieci. Dużo odniesień do polityki, podziałów między społeczeństwami krajów, gnojeniu każdego kogo się tylko później da. Muzyka idealnie dopasowana do sytuacji jaką widzimy na ekranie, a najbardziej podobała mi się scena, kiedy to jedno ze zwierząt ma omamy i myśli, że świnia przeobraziła się w największego raka Ziemi, jakim jest niewątpliwie człowiek. Jestem pod wrażeniem, że film animowany to już nie tylko synonim Walta Disneya, ale i że coraz więcej twórców malowanej kreski miało wówczas bardzo dużo do powiedzenia. Nigdy nie dałbym do obejrzenia "Folwarku zwierzęcego" dziecku. Bo będzie się ciągle pytać rodziców "A o co chodzi/chodziło temu i tamtemu?". Tym niemniej myślącemu filmomaniakowi polecam.
@Sebioslaw Zgadzam się z Tobą. A jeśli ktoś chce zobaczyć naprawdę porządną i kultową komedię z Eddiem Murphym, to wszystkich odsyłam do trylogii "Gliniarz z Beverly Hills" i "Księcia w Nowym Jorku". Te filmy to do dzisiaj jest coś!!!
Zupełnie przeciętne kino. Można obejrzeć i zapomnieć.
@Chemas "Działa Navarony" lepsze, ale i na kontynuacji nie powinieneś się zawieść.
@JoShiMa Zgadzam się z Panią. Znachor to jest Znachor – jeśli chodzi o filmografię Jerzego Hoffmana.
Nie jest to zdecydowanie wielki film Jerzego Hoffmana – trylogia sienkiewiczowska wyszła mu lepiej, nie wspominając już o rewelacyjnym "Znachorze", który to w ciągu ostatnich kilku lat non stop jest puszczany przez nasze rodzime stacje telewizyjne. Ale na plus jak najbardziej zaliczam plejadę aktorską z prawdziwego zdarzenia (to, czy wszyscy wypadli bardzo dobrze to już sprawa dyskusyjna), plenery z pałacami pełnymi pięknych ogrodów i wisienka na torcie – czyli muzyka Wojciecha Kilara. Jest doprawdy fenomenalna, nawet jak tylko gdzieś ją usłyszę, to wiem od razu jak ją nazwać i do czego przypiąć. Chwała, że Pan Bóg dał światu muzycznemu takiego polskiego geniusza kompozytorskiego, za co myślę jest bardzo wdzięczny po wsze czasy. No, ale historia nie jest ciekawa, wali powierzchownością i płytkością na kilometr, zachowania tytułowej trędowatej nie są zrozumiałe dla normalnego człowieka i zakończenie mimo, że bez happy endu zostało poprowadzone niezbyt przekonująco, bowiem film sam wpada w masę klisz, które trudno usprawiedliwić melodramatyczną, nieco hollywoodzką konwencją. Jeżeli jesteście prawdziwymi fanami melodramatów i chcecie obejrzeć "Trędowatą", nie będziecie zawiedzeni. Natomiast, jeśli jeszcze jakimś cudem nie obejrzeliście najlepszego w moim mniemaniu obrazu Jerzego Hoffmana, to polecam jak najszybciej zapoznać się ze "Znachorem". Nienajlepsze, nienajgorsze – po prostu znośne. 6/10
Proszę czekać…