Mieszane uczucia: pierwsza część filmu (do wykapultowania Matthew w kosmos) – 9/10, wszystko co było później – 3/10.
Delikatnie mówiąc dupy nie urywało. Na szczęście Tim Curry w ostatnich scenach zrekompensował początkowe znużenie.
Przeciętne, przeciętne, przeciętne. Po takich filmach przestaje mi się chcieć oglądać azjatyckie horrory.
Godzina nudy, godzina konkretnej rozwalanki. Gdyby to był Miike – ok, ale po Shionie spodziewam się czegoś więcej.
Doceniam za odwagę (jak na tamte czasy), ale byłoby lepiej, gdyby historię opowiedzieć z punktu widzenia MacLaine, a nie Hepburn i jej nudnego związku miłosnego
Taki sobie skandynawski kryminałek. Dla kogoś, kto nie ma w schowku kilkuset innych filmów do obejrzenia.
Temat zasługiwał na coś o wiele lepszego.A poza tym to film o zdarzeniach na przełęczy Diatłowa, czy o projekcie "Filadelfia"?A może jedna tajemnica to za mało?
Historia z klimatem i potencjałem, ale zniszczona przez sztampę, komputerowe efekty specjalne i typowo "straszakowe" chwyty.
Szkoda, że film zmarnowany przez schematyczność fabuły i bohaterów, bo klimat miał, a poza tym tak mało jest horrorów o Dzikim Zachodzie…
Szlachetny pierwowzór filmu Refna. Brakuje muzyki, która robiła połowę klimatu "Drive", ale jest za to Isabelle Adjani.
Proszę czekać…