Trochę się wypala w połowie, jakby obiecywał większy odjazd niż faktycznie daje. Nie zmienia to faktu, że ogrom wizji zapiera dech w piersiach.
Cieszę się, że u ciebie wszystko w porządku, Royu Anderssonie. http://5kilokultury.pl/na-zach odzie-bez-zmian/ (bez spacji)
Bez fajerwerków, może nawet nieco zbyt surowo. Ale też bardzo sprawnie, z ładnym zakończeniem i bez pretensji. Piękny las.
Och, ależ oldskul, ależ analogowy! McQuarrie nie przestraszył się dużej kasy i urządził sobie z Cruise’em kumpelską zabawę. Łykam to jak młody pelikan.
Bartas inny, ale wcale nie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Osobisty, ujmujący film z, jak zwykle, spapranym zakończeniem.
Bartas podążający w stronę abstrakcji to ten lepszy Bartas. Szkoda że, jak zresztą w niejednym swoim filmie, musiał dowalić niepotrzebną, przesadną końcówką.
Tutaj mocna, dopowiedziana końcówka dla odmiany jest bardzo Bartasowi potrzebna. Mocno ciągnie film w górę, bo wcześniej chyba ciut za dużo tego łażenia.
Powieść Woolf, sama od politycznej poprawności daleka, potraktowana z dodatkową dezynwolturą. Wspaniale rześkie nawet po tych 23 latach. 9?
Nawet trochę zrozumiałem. Dojmujący smutek towarzyszący Sajat-Nowie oddany za pomocą przepięknych ożywionych ksiąg i fresków – to wielkie osiągnięcie.
Nienawidzę takich filmów – znowu zabrakło mi chusteczek. Całkowity brak egzaltacji, piękne twarze, piękne wnioski – okolice 10/10.
Proszę czekać…