Aktywność

Płonące miasto (1987)

Zaczyna się jak nieszkodliwa komedyjka sensacyjna, by niepostrzeżenie zmienić się w superpoważny model dla "Killera" Woo. Scenariusz miszcz.

Dwa ptaszki (2008)

Nawet we "Wróblach", w których ta historia została potem wykorzystana, zachowanie bohatera było słabo umotywowane. Tu jest zwyczajnie niewiarygodne.

Zielona mila (1999)

Zdecydowanie niepotrzebna klamra, ale poza tym całkiem piknie – opowiedziane zaskakująco lekko i z relatywnie bezpretensjonalnymi wzruszeniami.

Pan Peabody i Sherman Show (2015 - 2017)

Tragedii nie ma, ale pewien niesmak pozostaje. Nadmiar sztampowych atrakcji zatapia okruchy kreatywności i wizualnego stylu. Rooney Mara zawsze na propsie.

Narysuję wam śmierć (2013)

Kolejny Koreańczyk pokazuje, jak mieszać konwencje. Przez 80 minut, bo końcówkę zrobił chyba ktoś inny, kto myślał, że to pierdołowaty melodramat.

11 minut (2015)

Płynie to sobie i jest całkiem niezłe jako pseudothriller. No a potem jest końcówka i ja przepraszam bardzo, ale mnie się wulgaryzmy na usta cisną. Motyla noga.

Yakuza: Apokalipsa (2015)

Zadziwiająca bestia – odjechana nawet jak na standardy Miikego, a przy tym wyjątkowo (jak na te same standardy) sensowna.

Marsjanin (2015)

Juliusz Verne approves. Wyborna mieszanka celnego humoru (Ridley, to na pewno ty?) i twardej nauki. Pozytywne sci-fi to rzadkość, więc szacun za taki wybór.

Armia ciemności (1992)

Po pół godzinie chciałem orzec, że to zdecydowanie najlepsza część serii. Niestety potem film staje się dramatycznie nieśmieszny.

Sicario (2015)

Znakomite opowiadanie obrazem (krajobraz!), zna-ko-mi-te! Blunt też boska. Nieco wyrównać scenariuszowe wyboje i byłoby doskonale.

Proszę czekać…