Aktywność

Everest (2015)

Nie ma pitolenia – jest wiatr, lód, ból i śmierć. Szkoda tylko tych rzadkich momentów, w których zrywa z surowością na rzecz niepotrzebnego melodramatu. 7+

Martwe zło (1981)

Wizualnie lepszy niż wysokobudżetowe widowiska Sama. Końcówka wyśmienita. I tylko ci bohaterowie głupsi niż nawet liberalna gatunkowa norma przewiduje…

Nocny pościg (2015)

Chciałbym lubić bardziej, ale to najsłabsze dokonanie duetu JCS-LN: odpowiednio ponure i z dobrą obsadą, ale też podziurawione i niepotrzebnie efekciarskie.

Mały Książę (2015/I)

Wzruszające, pomysłowe, dla dzieci i dla wspominających dzieciństwo i lekturę "Księcia" dorosłych. Oraz okraszone niepotrzebną, głupawą gonitwą pod koniec.

Kryptonim U.N.C.L.E. (2015)

Jak uwielbiam Ritchiego, tak tym razem, zamiast zwyczajowo (i brawurowo) balansować na granicy chaosu, zbyt często pozwalał się temu chaosowi panoszyć.

Niezwyciężony (2001)

Koszmarne na każdym polu, ale w ten szczególny sposób, który od pewnego momentu zaczyna sprawiać głupią frajdę. A Zane musiał mieć bekę stulecia na planie.

Magic Mike (2012)

Świetna mieszanka tematów i tropów, bardzo fajni Czajnik i Matthew, tyle że z czasem skręca to wszystko w naprawdę najmniej interesującą stronę.

Witajcie w dżungli (2003)

Niby z jajem, ale jednak dość prostacko. Niby z dezynwolturą, ale jednak po prostu efekciarsko. The Rock to się jednak marnuje w większości swoich filmów.

Dziwne dni (1995)

Możliwe, że ocena jest pochodną niesprzyjających warunków oglądania, ale po świetnej ekspozycji końcówka wydała mi się ledwie przeglądem klisz.

Kret (1970)

Dragi takie mocne, wow. Bardziej ekscentryczny zbiór idei niż jedna całość, ale na pewno nie da się łatwo zapomnieć. Szacun za to, że jest inny niż wszystkie.

Proszę czekać…