Rozczarowanie – miało być tak źle, że aż dobrze, a to się da oglądać! Jasne, mnóstwo tu niedociągnięć, ale jest i fajne 3D, i pewna wierność oryginałowi.
Wszystko tu działa – od wyblakłych zdjęć po (w sumie dość cynicznie skonstruowaną) woltę. Jednak nie mogę pozbyć się wrażenia nadmiernej inspiracji Lanthimosem.
Zaczyna się jak najlepszy film świata, kończy się jak pokaz wizualizacji w Winampie. Ta muzyka zasługuje na coś więcej.
"Szalony Piotruś" poćwiartowany, zmielony i podpalony. Że JLG zwariował, wiadomo nie od dziś. Od dziś za to wiem, że ma do swojego wariactwa dystans. Wow.
Widziałem ten film już sto razy, ale mały twist w zakończeniu i ładne zszarzałe zdjęcia ciągną go w górę.
Dużo emocji i równie wiele myślenia nad tym, na ile są one prawdziwe. Niby o sztuce tylko pośrednio, a mówi więcej na jej temat niż "prawdziwe" filmy o sztuce.
Przepływa obok. Do tego ma wysoce problematyczną formę – trudno mi uwierzyć, że pewne rzeczy są zrobione w pełni świadomie. A jeśli nie są, to mamy problem.
Proste metafory działają tu jak nigdy. Realizm, ale znienacka przełamany – ten film stoi formą i za to wielkie brawa.
"Film w słusznej sprawie" to zawsze czerwony alarm, ale tu wyszło nie najgorzej. Za długie, nieco ckliwe, ale łopaty w dużej mierze uniknięto.
Wciąga mimo zredukowanej warstwy symbolicznej (aczkolwiek scena z jedzeniem kurczaka mocna) i nieco zbyt eksponowanych plecków bohatera.
Proszę czekać…