RMF podaje, że reżyser popełnił samobójstwo, powiesił się w łazience swojego pokoju hotelowego. Niezbadane jest to co może siedzieć w głowie człowieka który popełnia samobójstwo w dniu swojego największego sukcesu zawodowego, w końcu Demon został świetnie przyjęty zarówno w Gdyni jak i w Toronto. Jakie demony siedziały w jego głowie?
Klikałem spodziewając się zwyczajowego gniota. Okazało się, że nie ma tragedii.
Każdy z remake’ów/rebootów przebojów lat 80-tych lub 90-tych miał jakiś atut w ręce: choćby minimalne zainteresowanie fanów oryginału, namaszczenie ze strony jego twórców, gwiazdę w obsadzie, niezłą datę premiery lub wielki budżet. Nowe "Na fali" nie ma żadnej z tych rzeczy, brak klęski finansowej będzie wręcz anomalią.
5/10 – Mam wrażenie, że miał to być film o wpływie autorytarnych osobowości na wątłą psychikę Briana Wilsona, ale wszystko rozmyło się wraz ze sztywnym i nieprzekonującym podziałem na dwie historie. W pierwszej na główny plan wysuwa się wątek tworzenia płyty, spychając postać ojca na trzecioplanowy margines. W drugiej, gdzie podobną figurą miał być szalony psychiatra, problemem jest przerysowana gra Paula Giamattiego. Aktor, obdarzony przez charakteryzatorów śmieszną peruką, odgrywa swoją postać na jednej nucie szalonego, telewizyjnego kaznodziei. Gdzieś tam można dostrzec, że w scenariuszu miał to być raczej poczciwy dziwak mający ataki wściekłości, schizofrenik leczący schizofrenika, ale aktorskie wybory nie pozwalają zrozumieć skąd właściwie wzięło się daleko idące uzależnienie starszego Wilsona od jego lekarza.
Największym problemem jest pocięcie tego filmu na dwie, raczej oddzielne historie z bardzo rzadko podejmowanymi próbami połączenia ich w płynną całość. Skutkuje to tym, że gdy już można było się wciągnąć w nagrywanie płyty przez Paula Dano, brutalnie przeskakujemy do wątku romansu między Johnem Cusackiem i Elizabeth Banks. I vice versa, gdy zagłębiamy się powoli w życie wraku człowieka portretowanego tutaj przez niezłego Cusacka, topornie przeskakujemy do początków jego choroby z równie solidną rolą Dano.
Muszę jeszcze nadmienić, że Elizabeth Banks po raz kolejny nie przekonała mnie w poważniejszej roli. W dramatach aktorka stawia zwykle na minimalizm środków wyrazu, ale skutkuje to maksymalnym usztywnieniem jej gry. Obserwuję jej kreacje od wielu lat i mam wrażenie, że coraz gorzej wygląda kwestia jej mimiki, Banks pozostało już tylko granie szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ze zdziwienia ustami. Dlaczego? Dość łatwo sobie odpowiedzieć na to pytanie, ale każdy niech oceni to samemu.
Szkoda, że tak fatalny aktor dostaje role u Coenów, Tarantino i Aronofskiego.
Ktoś widział Pitch Perfect 2? Jak Elizabeth radzi sobie za kamerą? Słyszałem opinie, że to mocno chaotyczny film.
Brain Dead, serial, horror komediowy- przez moment aż zrobiło mi się gorąco :) W Stanach "Martwica mózgu" jest znana bardziej jako "Dead Alive" niż "Brain Dead", więc nie będą się im mylić.
Co ciekawe, pod względem budżetu Shyamalan raczej nie reprezentował skromnego kina, co przeczy dość obiegowej opinii o jego skromnych początkach. Przed "Wizytą" jego dwa najtańsze filmy to "Dziadek i ja" za 6 mln$ i "Szósty zmysł" za 40 mln$.
Zawsze to jakiś pomysł na reanimację found footage, ale jak dla mnie zbyt wiele tutaj z gry komputerowej. Pierwsze sceny zwiastuna są bardzo dobre, potem w wielu miejscach przypomina to dziwacznie filmowanego B-klasowego akcyjniaka. Szkoda, że na wszystkich portalach trailer promowany jest tak odpychającym zdjęciem, prawie bym go przegapił, a to jednak warta uwagi ciekawostka.
To zdjęcie jest prawdziwym koszmarem, nie wiem kto siedzi w miejscu Amy.
Proszę czekać…