Osoba reżysera na to wskazuje, jednak mam nadzieję, że film i sam Depp pójdą w konwencję "Truposza", choć z drugiej strony jakby nie patrzeć, bo przy takim budżecie (i to jeszcze wywalczonym ze studiem) na senną atmosferę i szczątkową akcję się nie zanosi. Producenci będą trzymali rękę pewnie na pulsie, bo już jedna adaptacja Lone Rangera okazała się totalną klapą (finansową i artystyczną – Złote Maliny, koniec kariery dla pierwszoplanowego aktora) – The Legend of the Lone Ranger.
Jak na razie jeszcze zachęca mnie udział Hammera. Nie widziałem go co prawda w "J. Edgarze", jednak rolą w "Social Network" udowodnił, że potrafi konkurować z dobrze znanymi gwiazdami.
Rewelacja, że zaczął znowu grywać w filmach. Nie wiem na ile to prawda, ale już w jego najnowszym filmie, "Nero Fiddled" zobaczymy Allena w epizodycznej roli.
Świetny plakat! Mimo, że większą część plakatu zajmuje tekst z nazwiskami twórców, wcale to nie przeszkadza, bo czcionka jest świetnie dobrana, tak samo jak inne kolory na posterze. To jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów tego roku, ale tu pewnie nie będzie żadnej niespodzianki, bo Wes Anderson utrzyma równy sobie poziom.
Fajnie, że mimo kłopotów związanych z produkcją, zdjęcia w końcu ruszyły. Jak najbardziej czekam, bo może uda się upiec dobry western.
Autor serii newsów, Beznickowy planuje wprowadzić opinie użytkowników o danych filmach z wiadomości, więc myślę, że zwiastun do tego, to by był już natłok.
Faktycznie, bardzo ładnie uporządkowane i przejrzyste. Myślę, że w przyszłości tego typu newsy można wrzucać jako tematy dnia, bo może przyciągną nowych użytkowników, w przeciwnym razie news gdzieś zniknie pośród innych.
> fantasta o 2012-02-18 16:23 napisał:
> z imdb czy fdb?
W 2006 r. strona miało domenę imdb.pl. Zresztą można spróbować wejść na stronę i przekieruje nas na obecne fdb :)
> Quagmire o 2012-02-18 09:57 napisał:
> Niestety…
> http://www.youtube.com/watch?v=Hs7mNwolXlw&feature=player_embedded
Okropny zwiastun. Pomijając nawet już ten przeklęty dubbing, to nie wiem czemu, ale dystrybutor zareklamował w nim tylko jedną z postaci (Iron Mana).
Zaskoczenie – Po pilocie jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczony. Choć sceptycznie do ostatniej chwili podchodziłem do serialu, teraz stał się chyba najbardziej pożądanym i zdaję mi się, że w niedługim czasie nadrobię te kilka sezonów. Polubiłem postacie, szczególnie oczywiście Hanka, zaprezentowany humor (mistrzowska scena w kinie!!) czy dość pokomplikowane relację między bohaterami. Choć najbardziej mnie zdziwiło i to bardzo pozytywnie wplątanie nutki zadumy głównego bohatera. Zebrane to zostało w pilocie w ostatnich sekwencje z niesamowicie trafnie dobraną muzyką (My Morning Jacket – Rocket Man).
8+/10
Falling down – Spoilery w dalszej części tekstu
Clooney już w swoim debiutanckim filmie, "Niebezpiecznym umyśle" ukazał, że potrafi tworzyć kino zaangażowane w społeczno-polityczne aspekty, a przy tym angażujące i samego widza. Potwierdził to siedem lat temu, tworząc bardzo dobre "Good Night and Good Luck", a teraz "Idy marcowe", które na krok nie ustępują jego wcześniejszym dokonaniom. Oby kariera reżyserka szła dalej w tak dobrym kierunku.
"Idy marcowe" to nie tylko świetny popis aktorstwa (a obsada jest naprawdę mocną stroną tego filmu), ale przede wszystkim mistrzowskie budowanie atmosfery rosnącej nieufności, zdrad, intryg. Przykładem może być świetna scena, kiedy to bohater grany przez Goslinga dzwoni z komórki zmarłej stażystki do gubernatora. Przy tym wszystkim padają słowa o władzy, polityce, społeczeństwie, ale na szczęście przemycone gdzieś niepostrzeżenie, a nie wpajane ochoczo widzowi prosto w twarz.
Podobało mi się jak reżyser zamknął opowieść, pokazując jednocześnie, że historia lubi się powtarzać, czego najlepszym przykładem jest główny bohater, obdarty z wzniosłych ideałów, na koniec nie różniący się od swojego pracodawcy. Oczywiście to nie jedyna taka postać w filmie, bo równie dobrze pod ten sam schemat można z łatwością podpiąć postać Philipa Seymoura Hoffmana, który gotów jest zdradzić jakby się wydawało dobrego kolegę, tylko dlatego, że poczuł się on pominięty przy zaliczaniu zasług.
Kilka słów może Jeszce o zakończeniu, które jest bezsprzecznie mocnym punktem filmu. Osobiście nie byłem pewny czy w ostatnich sekundach filmu Stephen zacznie publiczną spowiedź, by choć po części oczyścić się z grzeszków, które popełnił podczas kampanii czy może też zacznie standardową gadkę, której jest wyuczony, ale w którą przestał wierzyć. Jego wyraz twarzy jednak świadczy raczej o tym drugim.
7+/10
Proszę czekać…