Artystycznie rozbuchany, oryginalny, pięknie zrealizowany, ale też fabularnie ograniczony i przemetaforyzowany.
Całkiem ciekawa historia, w niebanalnej formie, ale sporo rzeczy tu nie gra, przez co film nie jest do końca przekonujący.
Cała fabuła sprowadza się do przewidywalnego komentarza o problemie imigrantów. Poza tym to niezły, niespieszny film.
Unikatowy, z momentami genialnym, nostalgicznym klimatem i muzyką, ale też nierówny i bełkotliwy. Był olbrzymi potencjał, a został równie olbrzymi niedosyt.
Kliszowaty horror o murzynach, z czarnym hehe humorkiem. Na dodatek udaje, że jest czymś więcej. Ja wysiadam.
Przerysowany Stay, z przesłaniem zakopanym gdzieś pod warstwą tanich sztuczek, mających szokować. Pierwsze pół godziny spoko.
Groteskowe połączenie hołdu dla staroszkolnych horrorów z elementami komediowymi. Mnie ani szczególnie nie rozbawił, ani nie przestraszył.
Poprawny thriller z muzyką przesadzoną tak, jakby zbierał się do wielkich ciosów obuchem w łeb, których ostatecznie brak.
Szanuję za piękny, retro-futurystyczny świat i świetną muzykę, ale jako całość doświadczenia filmowego to co najwyżej mocny średniaczek.
Nie do końca poważny, rozmemłany Mulholland Drive o popkulturze. Za długi o jakieś nic nie wnoszące 40 minut. Dziwadło, które gubi sie w swojej narracji.
Proszę czekać…