Bardzo ją lubię jako aktorkę. Pamiętam, że chyba pierwszy raz zobaczyłam ją na ekranie w „Ekstradycji” w roli… narkomanki. Udźwignęła oczywiście, ale chyba wolę ją w komediach. :)
Bardzo ciekawa aktorka, od drugiej połowy lat 80. stanowczo za mało eksploatowana. No i oczywiście w „Judymie” czy w „Połanieckich” ślicznie wyglądała.
Ciekawy pomysł, dobry scenariusz, aktorstwo też w porządku. Ale taki mały zgrzyt: kto wpadł na pomysł, aby Martę Ścisłowicz nazwać w tym filmie brzydką kobietą? Przecież ona jest ładna. :)
Nie jest to typowy horror, raczej bazowanie na czymś, co większość ludzi będzie brzydziło. Raczej nikogo nie przestraszy.
Kreatywny i zabawny pomysł. Piękne islandzkie plenery i specyficzny humor. Lepszy niż się spodziewałam.
Pretekst do pokazania, jak żałoba kobiety po zmarłej żonie, ryje jej banię? Scenariusz i bohaterowie zupełnie mnie nie przekonują, ale jest kilka całkiem ładnych widoczków.
Bardzo ładny, „życiowy” film. Oczywiście dla wielu będzie niemodny, prezentujący niepopularne rozwiązania. Ale mnie się podoba – z różnych możliwych – to właśnie zakończenie.
Ładnie zrobiony, ale w zasadzie nic głębszego z niego nie wynika. Dziwaczny pomysł na pomoc matce w uporaniu się z żałobą. Śmiem twierdzić, że większość kobiet jeszcze bardziej by się posypała po takim prezencie.
Film z rodzaju tych dziwnych. Dziwaczne pary tworzą lub próbują tworzyć – mówiąc oględnie – dziwne związki, typu jeż plus balon. Czy to się może udać? :)
No fajny, całkiem fajny, tylko po co te remaki? Wersja francuska była bardzo udana i wystarczy ją obejrzeć.
Proszę czekać…