To widowisko energetycznie buzujące emocją, kipiące pomysłami, krzepko rozsadzające kontury wszelkich gatunków 9
„Czy jest coś, co cię nie boli?” - pyta ojca Filip. Zniedołężniały tata usiłuje sobie mozolnie zdać sprawę, w jakim obecnie jest stanie. „Czoło.” - odpowiada po chwili zwłoki 85 - letni staruszek. Lars kilkanaście lat temu wśród aplauzu młodzieży przeszedł na emeryturę. Był uwielbianym nauczycielem języka francuskiego w szwedzkiej szkole średniej. Zachwyconym poziomem jego lekcji abiturientom nieszablonowy belfer zaszczepił miłość do innej kultury. Obecnie Lars wykonuje serię badań. „Jest zdrowy, ale stracił radość życia.” - takie wnioski nasunęły się bliskim emeryta po standardowych zabiegach medycznych. Filip chciałby ocucić ojca ze stanu letargu. „Chcesz zmurszeć w swoim ulubionym belgijskim fotelu?” - pyta retorycznie syn. Lars poddaje się nieubłaganym znakom czasu i apatycznie czeka na dopełnienie losu. „Kiedy ostatnio stepowałeś?” - nie ustępuje Filip. Lars, choć narzeka na dolegliwości cielesne, czoło ma jednak całkiem przytomne. Pamięć podsuwa trafną odpowiedź na zaskakujące pytanie. Filip „uprowadza” tymczasem tatę w podróż tropami, jakie wspólnie przebyli blisko czterdzieści lat temu: do ukochanej przez szwedzkiego nauczyciela Francji. Wszystko po to, by wskrzesić w coraz bardziej bezwolnym ciele starca minione wspomnienia, wreszcie, żeby natchnąć go ponowną chęcią życia.

„To najczęściej wyprzedzane auto w Europie.” - zanoszą się śmiechem Filip i jego przyjaciel Frederik. Obaj wiozą Larsa dawno przebrzmiałym renaultem ku prowincjom francuskim. Mijające ich lewym pasem samochody pogardliwie trąbią na zawalidrogów. Lars z pozycji pasażera zasiadającego na tylnym fotelu zdaje się tych sygnałów nie słyszeć. Staruszek z rozdziawionymi ustami spogląda na ulubiony kraj i konfrontuje go ze wspomnieniami sprzed czterech dekad. Pomarańczowy renault majestatycznie sunie po drogach Francji, mijając wielkie aglomeracje i zaglądając do mniejszych zakątków. W Sete Lars uroni łzę na grobie barda piosenki literackiej Georgesa Brassensa, w Brukseli ukłoni się przed pomnikiem Jaquesa Brela. „Tu złożył wniosek o rozwód.” - przypomni sobie detal z życia pieśniarza hołubiony bohater tej wyprawy, patrząc w drzwi magistratu brukselskiego. Lars wrócił do lektury monumentalnej książki o generale de Gaulle’u, choć wcześniej ją stopniowo odsuwał. Starzec wiedziony entuzjazmem pomysłowego syna nie umie skutecznie przechylić do ust kieliszka z ulubionym ongiś winem. Kolorowe wspomnienia pomyślnie jednak przywracają członki Larsa do świata żywych.
„Ostatnia podróżOstatnia podróż” jest awizowana jako film dokumentalny. Owszem, cech związanych z tym gatunkiem nie można odmówić pomysłowi Filipa HammaraFilip Hammar i Fredrika WikingssonFredrik Wikingssona. Po dłuższej degustacji tego dzieła przeważa jednak stopniowo myśl o performatywnym charakterze filmu. Duet reżyserski poczytał sobie za honor podniesienie ze stanu agonalnego emerytowanego nauczyciela, natchnienia go nową porcją entuzjazmu już niemal złożoną do grobu. Ten zabieg chyba udało się zrealizować, ale z dokumentalną profesją ma to niewiele wspólnego. „Ostatnia podróżOstatnia podróż” obroni się mimo to na wszystkich frontach. To widowisko energetycznie buzujące emocją, kipiące pomysłami, krzepko rozsadzające kontury wszelkich gatunków. Prezent na okazałe urodziny udał się doskonale. Dostojny jubilat brnie przed siebie jak ongiś w szpalerze wiwatującej młodzieży. Teraz może zachłysnąć się ukochanymi serami czy winami francuskiej proweniencji, perspektywą malowniczych miasteczek, dźwiękami ckliwej chansony.

„To był mój największy sukces pedagogiczny.” - wspomina Lars. Kiedyś mężczyzna spotkał na szwedzkiej ulicy swojego byłego ucznia. Ten po zdawkowej rozmowie zachwycił się faktem, iż nauczyciel zapamiętał imię klasowego outsidera. Po latach syn Larsa organizuje dla ojca potajemnie ukartowany uliczny happening pod francuską brasserią. Tata był zawsze zachwycony żywiołowością Francuzów w wyrażaniu publicznych emocji. Filip kaptuje trupę tubylczych aktorów, która ma na oczach nieświadomego Larsa urządzić brewerię połączoną ze spektakularnymi rękoczynami. Lars jest urzeczony „spontaniczną” pyskówką. Jeśli emerytowany nauczyciel francuskiego nie obejrzy filmu o sobie samym, nie dowie się, że największe sukcesy pedagogiczne bezwiednie wymknęły mu się spod kontroli. Bo te zaliczył na polu relacji ojcowskiej.

Dziękujemy za seans sieci Cinema City