Z nieco czarnej powieści o środowisku fotografów, dziennikarzy, ludzi teatru i filmu, z której można było zrobić film bardzo "paryski", Żuławski wydobył gorączkowe kłębowisko obrazów na temat ludzkiego upadku i szalonej miłości. Ukazuje nam całą galerię dziwnych istot, na wpół katów, na wpół ofiar, na wpół aniołów, na wpół bydląt, tarzających się w błocie i aspirujących jednocześnie do jakiegoś innego wymiaru - jak para głównych bohaterów wybawiona z rozpaczy przez miłość. Wokół nich jednak porusza się nie mniej ważny, halucynacyjny świat larw ludzkich, mający w sobie coś z szaleństwa Goyi i z piekielnego rojowiska Boscha: nieudacznicy, pijacy, samotnicy, łajdacy, którzy rozpaczliwie usiłują uczepić się czegoś lub kogoś.