Eddie Morra to pisarz cierpiący na depresję. Pewnego dnia, w wyniku eksperymentu, po zażyciu narkotyku staje się geniuszem.

O filmie

Bradley Cooper i Robert De Niro w Jestem Bogiem, pełnym akcji i suspensu thrillerze opowiadającym o pechowym pisarzu, którego życie ulega diametralnej przemianie, kiedy zażywa „inteligentny narkotyk” pozwalający używać 100% możliwości własnego mózgu i w ten sposób stać się idealną wersją samego siebie.

Po zażyciu narkotyku NZT Eddie Morra (Cooper) jest w stanie przypomnieć sobie wszystko, co kiedykolwiek czytał, słyszał lub widział, w ciągu doby nauczyć się każdego języka obcego, rozwiązywać skomplikowane równania matematyczne oraz oczarować swoją osobowością każdego napotkanego człowieka. Pod warunkiem, że systematycznie zażywa nieprzetestowany narkotyk.

Eddie szturmem zdobywa Wall Street, zbijając nie małą fortunę. Jego osiągnięcia przyciągają uwagę potentata Carla Van Loona (De Niro), który zaprasza go do współpracy przy największej korporacyjnej fuzji w historii świata. Ale sukces ma też swoją ciemną stronę. Eddie zaczyna być również obserwowany przez ludzi, którzy nie cofną się przed niczym, by dostać NZT w swoje ręce. Jego życie znajduje się w niebezpieczeństwie, a efekty uboczne narkotyku zaczynają zbierać swoje bolesne żniwo. Eddiemu udaje się uciec prześladowcom, niebezpiecznemu gangsterowi oraz policjantom prowadzącym oficjalne śledztwo. Mężczyzna musi jednak jak najszybciej rozwiązać wszystkie swoje problemy - jego zapas NZT ulega powolnemu wyczerpaniu.

W Jestem Bogiem występują Bradley Cooper (Kac Vegas, Drużyna A), laureat Oscara Robert De Niro (Wściekły byk, Taksówkarz), Abbie Cornish (Jaśniejsza od gwiazd), Anna Friel (Poznasz przystojnego bruneta), Andrew Howard (Transformers: Zemsta upadłych), Johnny Whitworth (3:10 do Yumy) oraz Thomas Arana (Krucjata Bourne’a). Film wyreżyserował Neil Burger (Iluzjonista, Interview with the Assassin), scenariusz napisała Leslie Dixon (Lakier do włosów, Afera Thomasa Crowna) na podstawie powieści "The Dark Fields" Alana Glynna.

O obsadzie

Rola Eddiego Morry była bardzo wymagająca. Producenci poszukiwali aktora, który potrafiłby przykuć uwagę w każdej scenie filmu i wiarygodnie ukazać przemianę bohatera z apatycznego nieroba w magnetycznego samca alfa. "Od początku wszyscy myśleliśmy o Bradleyu Cooperze", wspomina Burger. "To znakomity aktor, ale w momencie castingu nie miał jeszcze sławnego nazwiska, co często przeszkadza wielkim studiom. Na szczęście właśnie wtedy premierę miał Kac Vegas, dzięki któremu zatrudnienie Bradleya okazało się możliwe. Spotkałem się z nim w Nowym Jorku i spędziliśmy razem cały wieczór, rozmawiając o filmie, o życiu – o wszystkim. Ma tak fantastyczną osobowość, że wiedziałem, iż poradzi sobie z tym, czego oczekiwaliśmy – Eddie musiał być niezwykle elokwentny, żeby być w stanie czarować wszystkich wokół".

Z drugiej strony aktor musiał być wiarygodny jako totalny nieudacznik, czyli Eddie, którego widzowie poznają na początku opowieści. "Rozmawialiśmy z Bradleyem o naszych własnych doświadczeniach", wspomina reżyser. "Obaj mieliśmy w życiu okres, kiedy byliśmy bez pracy, mieszkając w ciasnych mieszkankach i znajdując się na skraju załamania". "To jego absolutny popis aktorski", dodaje Kroopf. "Potrzebowaliśmy kogoś z wdziękiem, poczuciem humoru, inteligencją i charyzmą. Bradley Cooper był wschodzącą gwiazdą i tak się złożyło, że idealnie pasował do naszej wizji filmu. Dostał sposobność, by pokazać swoją vis comica, a także prawdziwe zdolności aktorskie".

Rola Eddiego wymagała dużego zaangażowania, ale aktor wniósł do projektu niezwykły entuzjazm i energię. "To jeden z najlepszych scenariuszy jakie czytałem", opowiada Cooper. "Nie znam nikogo, kto uważałby inaczej". Założenia reżysera były kolejną marchewką dla amerykańskiego aktora. "Neil od początku wiedział dokładnie, w jaką opowieść chce zaangażować widza. Praca z nim to sama przyjemność – żadnego ego, same konkrety".

Nieważne, czy Eddie jest pod wpływem NZT, czy akurat odstawia narkotyk, Cooper po prostu stał się swoją postacią. "Zbudowanie takiego bohatera od początku do końca to marzenie każdego aktora", wyjaśnia Cooper. "Kiedy go poznajemy, szczęście akurat go opuściło. Prowadzi tryb życia, który mógł być fajny, kiedy miał 25 lat, ale 10 lat później staje się żałosny. Zażywając NZT, rozwiązuje wszystkie trapiące go problemy", opowiada aktor. "Bardzo szybko kończy manuskrypt, po czym pojawia się pytanie, do czego jeszcze mógłby użyć swoich nowych umiejętności? Przed widzem także stawiane są pytania. Co byś zrobił, gdybyś stał się idealną wersją samego siebie? Jakim człowiekiem byś się stał? Jaką cenę musiałbyś zapłacić za taką zmianę?"

Dzięki swojej niespożytej energii Cooper zyskał szacunek całej ekipy. "Bradley pracował najciężej z nas wszystkich", informuje Burger. "Pojawia się w zasadzie w każdej klatce. Już wcześniej widzieliśmy, co Bradley potrafi zrobić z powierzoną mu rolą, ale w tym filmie skumulowały się wszystkie jego talenty", dodaje reżyser "Jestem Bogiem". "Mam nadzieję, że widzowie będą w stanie odczuć to, co się dzieje z Eddiem", mówi Cooper. "Chciałbym, żeby przeżywali z nim wzloty, a później zaliczali wraz z nim totalne doły. To prawdziwa jazda bez trzymanki".

Spektakularny sukces Eddiego w świecie biznesu przyciąga zainteresowanie miliardera Carla Van Loona, w którego wciela się dwukrotny laureat Oscara Robert De Niro. "Van Loon jest jednym z rekinów finansjery", wyjaśnia Burger. "Robert De Niro fantastycznie się sprawdził w tej roli, ponieważ sam jest diablo inteligentnym i władczym facetem. Jest również bardzo szczodrą i miłą osobą, a Van Loon tak właśnie z początku się prezentuje. Wydaje się, że chce przyjąć Eddiego pod swoje skrzydła i mu pomóc. Jednak tak jak w przypadku najlepszych ról De Niro, pod warstwą uprzejmości kryje się coś złowieszczego".

Burger spotkał się z De Niro krótko po premierze Iluzjonisty i obaj wyrazili chęć współpracy. "Rozmawialiśmy dużo o roli i mówił, że mu się podoba, tyle że jest dla niego za mała", opowiada reżyser. "Postanowiliśmy z Leslie nieco ją rozszerzyć". Kiedy Dixon dowiedziała się, że De Niro jest zainteresowany rolą, od razu zaczęła modyfikować karty scenariusza, żeby rola Van Loona stała się warta talentu tego wybitnego aktora. "Początkowo Van Loon był typową postacią drugoplanową", wyjaśnia Dixon, "ale po zaangażowaniu De Niro zdałam sobie sprawę, że stworzyłam tak naprawdę postać typowego złoczyńcy, która nie miała w sobie nic wyjątkowego. Przez tydzień siedziałam nad scenariuszem i starałam się wyobrazić De Niro mówiącego poszczególne kwestie. Dzięki temu proces przerabiania roli był o wiele bardziej ciekawy".

Zaproponowane zmiany spodobały się De Niro i podpisał kontrakt. "Wniósł wiele do pracy całej ekipy", zauważa Kroopf. "Poziom jego przygotowania powinien być wzorem dla innych, a jednak zawsze był zrelaksowany, na tyle, żeby pomóc Bradleyowi w tworzeniu jego roli. Obaj podobnie podchodzą do aktorstwa i są niezwykle kreatywni. Trzymają się tekstu, ale zawsze robią to w sposób, który sprawia, że ten drugi musi ciągle trzymać poziom".

Burger czuł się niezwykle podekscytowany, że ma na pokładzie wybitnego aktora, ale nie ukrywa, że odczuwał również lekkie onieśmielenie. "De Niro jest jednym z moich ulubionych aktorów", wyjaśnia reżyser. "Wspaniale się z nim pracowało, ale podczas pobytu na planie nie mogłem przestać myśleć o wszystkich jego ikonicznych rolach. Obok mnie stoi Travis Bickle z Taksówkarza, a ja mam mówić mu, gdzie ma stanąć, jak grać? Musiałem o tym wszystkim zapomnieć i skupić się na tym, co było do zrobienia". Natomiast Bradley Cooper twierdzi, że obaw Burgera nie było w ogóle widać. "Wspaniale było obserwować ich współpracę. Neil traktował wszystkich na równi, a to dla mnie podstawowa cecha każdego reżysera".

Dla Coopera praca z De Niro była spełnieniem dziecięcych marzeń. "Bob jest jednym z powodów, dla których zostałem aktorem", wyznaje Cooper. "Kiedy występuje się z kimś tak dobrym, praca to sama przyjemność. Trzeba tylko dobrze reagować na to, co robi druga osoba".

Mając Roberta De Niro i Bradleya Coopera, skompletowanie reszty obsady nie było problemem. Na pierwszy ogień poszła Abbie Cornish, która pojawia się w roli Lindy, dziewczyny Eddiego. Lindy jest redaktorką w czasopiśmie i całkowicie wspiera Eddiego, ale nawet jej kończy się kiedyś cierpliwość, więc na początku filmu zrywa z nim. Kiedy on odkrywa NZT i odnosi sukces, znowu do siebie wracają. "Abbie ma w sobie niezwykłą siłę przyciągania, co sprawia, że porażki Eddiego są tym smutniejsze – jak on mógł przegrać taką kobietę?", wyjaśnia Dixon. "W tym jednym aspekcie narkotyk rzeczywiście mu pomaga".

Cornish od początku zainteresowała się scenariuszem, nie tylko dlatego, że dostała możliwość gry z dwoma aktorami, których podziwia. "To świetnie napisana opowieść", mówi urodzona w Australii aktorka. "W tej historii można się bez problemu zatracić, bowiem jest całkowicie wiarygodna i boleśnie współczesna". Lindy wraca do Eddiego, kiedy zauważa jego przemianę, ale w kontekście całej opowieści pozostaje głosem rozsądku. "Neil zawsze uważał tę rolę za kluczową, nawet jeśli to drugi plan", mówi Cornish. "To jedyna postać, która zażywa narkotyk i jest w stanie zrozumieć konsekwencje z tego płynące. NZT całkowicie zmienia definicję ludzkiej omylności, która jest podstawową cechą naszego gatunku".

Cornish wniosła do roli zabójcze połączenie inteligencji i piękna. "Abbie jest fantastyczna", chwali aktorkę Burger. "Jest urocza i utalentowana. Ma w sobie pewną figlarność, ale potrafi również być bardzo szczodrą osobą. Między nią i Bradleyem od razu wytworzyła się ekranowa chemia". Cornish występuje z Cooperem w prawie wszystkich scenach. Aktorka twierdzi, że jego entuzjazm był zaraźliwy. "Bradley włożył w tę rolę całe swoje serce", opowiada Australijka. "Jest idealny w roli Eddiego, bo potrafi bez wysiłku przechodzić pomiędzy odgrywaniem faceta złamanego i człowieka w pełni kontrolującego swoje życie".

Kiedy Eddie decyduje się grać na giełdzie, pożycza pieniądze od jedynego człowieka, który chce mu je dać – brutalnego oprycha Gennady'ego, w którego wciela się Andrew Howard. "Gennady wychował się w Rosji i przeniósł do Stanów dwadzieścia lat temu", objaśnia Burger. "Ciągle ma ciężki rosyjski akcent i jest bardzo niebezpiecznym typem. Pożyczanie od niego pieniędzy jest bardzo nieodpowiedzialne, ale to w pewien sposób inteligentne rozwiązanie, ponieważ Eddie jest w stanie w krótkim czasie podwoić posiadane pieniądze. Problem pojawia się w momencie, kiedy Gennady dowiaduje się o istnieniu narkotyku i chce położyć na nim swoje łapska".

Tworzenie tak barwnej postaci łotra było dla Dixon niezłą zabawą, a na prośbę Howarda dodała do scenariusza kilka jego pomysłów. "Gennady to bardzo prymitywny i wulgarny typ", opowiada scenarzystka. "Na początku tylko Eddie zażywa NZT, ale kiedy Gennady do niego dołącza, staje się wyjątkowo inteligentnym gościem. Z tym, że woli spożytkować swoje nowe możliwości na czynienie zła".

Efekt zmian wprowadzonych w scenariuszu jest zarówno zabawny, jak i przerażający. "Rozmawialiśmy z Leslie, że śmiesznie byłoby zobaczyć, jak poprawia mu się słownictwo i staje się erudytą", dodaje aktor. "Zmienia się także jego wygląd zewnętrzny. Nie powiedziałbym, że wygląda świetnie, ale wystarczająco dobrze, by robić wrażenie". Howard, Walijczyk z urodzenia, podczas przygotowań do roli spędził trochę czasu wśród rosyjskiej społeczności w Brighton Beach. "On stamtąd pochodzi", wyjaśnia aktor. "Widziałem tam wielu przyszłych Gennadych, to było niezwykłe doświadczenie. Wykorzystałem nadarzającą się okazję, by usłyszeć i poczuć sedno rosyjskiej społeczności w Nowym Jorku".

O produkcji

Przeglądając pewnego dnia książki w jakimś antykwariacie, scenarzystka Leslie Dixon natrafiła na „The Dark Fields”, porywający, ambitny thriller napisany przez Alana Glynna. Z miejsca zauważyła wielki potencjał powieści – co by się stało, gdybyś dostał do rąk narkotyk, który sprawiłby, że stałbyś się idealną wersją samego siebie? Narkotyk, który spowodowałby, że zacząłbyś używać 100% swego potencjału? Zażyłbyś go nie zważając na konsekwencje?

„Kupiłam książkę i zaczęłam ją czytać”, wspomina Dixon. „Mniej więcej w połowie przeszedł mnie dreszcz podniecenia – zorientowałam się, że to idealny pomysł na hollywoodzki film. Ostatecznie kupiłam za własne pieniądze prawa do powieści i sama napisałam scenariusz, żeby sprawdzić, czy jestem w stanie sprzedać tę historię bez wchodzenia w żadne kompromisy. Jak widać, udało się”.

Prowokacyjna koncepcja opowieści wydawała się idealnym panaceum na Erę Informacji, w której niekończący się strumień danych rozpędza świat do niewiarygodnej prędkości. „Założenie wyjściowe może wyglądać na wyjęte z kina science fiction, ale taki rodzaj technologii już niedługo może być osiągalny”, wyjaśnia Dixon, która jest również autorką scenariuszy do takich filmów jak Pani Doubtfire, Lakier do włosów czy Zakręcony piątek. „Jestem pewna, że istnieją naukowcy, którzy próbują stworzyć inteligentne narkotyki poprawiające pamięć, funkcje poznawcze oraz refleks”.

Grany przez Bradleya Coopera Eddie Morra to pisarz osuwający się na krawędź desperacji. Poznajemy go w momencie, kiedy rzuca go dziewczyna, wydawca grozi mu zerwaniem kontraktu, chyba że dostarczy obiecywany manuskrypt powieści, a gospodyni chce go wyrzucić z domu. Kiedy stary kumpel podsuwa mu tajemniczą tabletkę NZT, Eddie nie zastanawia się długo i zażywa narkotyk. W efekcie przemienia się w pełnego pomysłów człowieka czynu i odnosi sukces, o którym zawsze marzył.

„Uważam, że większość ludzi, w tym także ja, zażyłoby taki narkotyk”, mówi Dixon. „Ta koncepcja odzwierciedla to, co obecnie dzieje się w społeczeństwie. Ludzie zażywają leki takie jak Adderall, aby nabrać dodatkowej adrenaliny i fizycznego rozpędu. To ironiczne, że zamiast pozostać przy dobrej zabawie, zaczęliśmy postrzegać narkotyki jako sposób na ulepszanie własnego organizmu”.

Dixon dodaje, że obserwowanie drogi od żebraka do sławnego bogacza, którą Eddie musi przebyć w filmie, to niesamowita przygoda. „Rzeczy, które robi po drodze, są tym, czego wszyscy pragniemy. Bez problemu przyswaja języki obce, uczy się w ciągu doby czytać nuty, kobiety padają mu do stóp, bo jest czarujący i zabawny. W momencie, kiedy do gry włączają się czarne charaktery, zaczynamy obserwować, w jaki sposób Eddie radzi sobie z przeszkodami. To równie fascynujące”.

Dixon pokazała pierwszą wersję tekstu Scottowi Kroopfowi, producentowi, którego znała jeszcze z czasów swojego pierwszego scenariusza przerobionego na film Zwariowane szczęście. „Założenie było niezwykle mocne, ale także świetnie rozpisane i pełne wybornego humoru”, opowiada Kroopf, którego z miejsca zafascynowała idea „inteligentnego narkotyku”. „Jestem pewien, że każdy choć raz zastanawiał się nad tym, ile wykorzystuje tak naprawdę swojego potencjału. I każdy chciałby zyskać lepszą koordynację ciała, szybciej się uczyć, przypominać sobie dawno zapomniane rzeczy. Dla Eddiego nagle wszystko staje się możliwe!”, zachwyca się producent. Po czym dodaje: „Wiąże się z tym, oczywiście, pewna cena. Coś, co jest jak sterydy dla umysłu musi być z założenia niebezpieczne”.

Dixon i Kroopf rozpoczęli poszukiwania odpowiedniego reżysera. Neil Burger, który wcześniej nakręcił Iluzjonistę oraz Interview with the Assassin, zrobił na nich bardzo duże wrażenie swoim innowacyjnym podejściem. „Założyłem, że ta opowieść musi być całkowicie wiarygodna i jednocześnie chciałem wniknąć w umysł Eddie’ego; pokazać, w jaki sposób postrzega świat, kiedy jest pod działaniem narkotyku, w jaki sposób przetwarza informacje. W mojej głowie zrodziło się wiele niekonwencjonalnych pomysłów, żeby to pokazać”, kontynuuje reżyser. „Neil bardzo chciał opowiedzieć tę historię na swój sposób, więc zaczął poszukiwać odważnych rozwiązań, które odbiegały od przyjętych standardów”, dodaje Kroopf .

Burger pragnął stworzyć pełen emocji thriller z dodatkiem awanturniczego ducha. „Eddie zaczyna od bycia szarakiem bez perspektyw na przyszłość, a kończy jako król świata”, wyjaśnia reżyser. „Kiedy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, wyobraziłem sobie ten film jako bezkompromisową, szaleńczo fantazyjną, bardzo energiczną przygodę, która miałaby w sobie także jakąś dzikość. W taki właśnie sposób protagonista podróżuje po mieście po zażyciu narkotyku – pędzi przez życie”.

Burger jednak dodaje, że jest też druga strona medalu: „Eddie osiąga niewiarygodny sukces, o którym mu się nawet nie śniło, ale narkotyk ma okropne skutki uboczne. Musi go ciągle zażywać, w innym wypadku dostaje przeszywającego bólu głowy. A jeśli zażyje za dużo, traci świadomość na długie okresy czasu”.

„Film opowiada o potencjale, który tkwi w człowieku, o uzależniającej władzy”, wypowiada się reżyser. „To uniwersalny film o dzisiejszym świecie, opowieść o facecie, który pragnie sukcesu tak mocno, że nigdy nie będzie w stanie zaspokoić własnych potrzeb. Pytanie brzmi, do czego jest zdolny się posunąć, by osiągnąć cel? Widzowie mają stać obok niego, kiedy dokonuje tych wyborów. Muszą chcieć przeżywać z nim wszystkie jego wzloty i upadki”.

„Sednem filmu jest pytanie – co byś zrobił, gdybyś dostał pigułkę, która mogłaby uczynić cię bogatym i potężnym? Wziąłbyś ją? Wszyscy chcielibyśmy być w życiu kimś wyjątkowym, zmieniać świat, w którym żyjemy. To film o facecie, który znalazł na to sposób, nie mając żadnych supermocy”, wyjaśnia Burger. I dodaje: „Takie narkotyki już istnieją – Provigil, Adderall i inne. NZT potęguje po prostu po stokroć efekt ich działania. To jak turbodoładowanie. Pytanie natomiast, kiedy pojawia się odpowiedzialność? Gdzie leżą granice naszej moralności?”

„Jestem Bogiem należy traktować tak, jakby właśnie zażyło się NZT. Bradley Cooper siedzi obok ciebie i odbywacie razem ekscytującą podróż”, wyjaśnia Kroopf. „Film jest skonstruowany w taki sposób, że widownia otrzymuje świetne kino rozrywkowe, ale po seansie każdemu powinno nasunąć się pytanie – co ja bym zrobił/a w takiej sytuacji?”

Światy Eddiego Morry

Na pierwszym spotkaniu z producentami "Jestem Bogiem" Neil Burger wyłożył swoją ambitną wizję filmu. "Najważniejszy był dla mnie sposób, w jaki angażujemy się emocjonalnie w perypetie postaci, o których opowiada film", opowiada reżyser. "Praca z aktorami to jedna z największych przyjemności w moim zawodzie, natomiast w tym przypadku chodziło o jak najlepsze pokazanie podróży, którą odbywa Eddie, umocnienie jej w głowach widzów za pomocą środków wizualnych".

"Eddie wykonuje wiele podejrzanych czynności, ale chciałem, żeby widzowie zawsze byli po jego stronie", kontynuuje reżyser. "Bradley ma wspaniałą osobowość, ale to nie wystarczało, żeby dobrze pokazać to, co się dzieje na ekranie. Musieliśmy nakręcić wszystkie drobne szczegóły jego gry tak, żeby przyciągnąć do nich uwagę publiczności – widzowie musieli stać się wspólnikami Eddiego we wszystkim, co robi". Burger podzielił film na kilka aktów i do każdego wymyślił różne języki filmowe, ażeby ułatwić widzom zagłębienie się w świecie Eddiego. "Używaliśmy różnych kolorów, inaczej prowadziliśmy kamerę, modyfikowaliśmy styl aktorski i scenograficzny", wyjaśnia reżyser.

"Kolejnym elementem układanki były efekty specjalne", dodaje Burger. "W jaki sposób Eddie przetwarza informacje po zażyciu narkotyku? W jaki sposób ktoś, z takimi umiejętnościami, radzi sobie z hałasem i rozproszeniem współczesnego świata i wyciąga z niego najważniejsze informacje?" Burger zaprojektował kilka różnych technik wizualnych i strategii narracyjnych, aby osiągnąć ten cel. "Chciałem, żeby widzowie poczuli się integralną częścią opowiadanej historii. Wymyśliłem wizję 360-stopniowego punktu widzenia, żeby pokazać perspektywę postrzegania Eddiego. Zaprojektowałem również wizualny sposób pokazywania, w jaki sposób zapamiętuje to, co słyszał i widział. Wszystko musiało mieć w sobie intensywność doświadczeń Eddiego, ale również posiadać pewną dozę tajemniczość".

"Wygląd filmu, ruch kamery, kompozycja kadrów – wszystko wspomaga występ aktorów", dodaje Burger. "Kiedy Eddie nie jest pod wpływem narkotyku, świat wokół niego wygląda szaro i mało przyjemnie. W momencie, kiedy zażywa NZT, ekran staje się żywiołem". Burger i operator Jo Willems wymyślili różne sposoby pokazywania stanów Eddiego. "Normalnego Eddiego kręciliśmy kamerą z ręki, używając długich obiektywów. Dzięki temu powstał efekt surowości, lekkiego chaosu. Oświetlenie jest brudnawe. Eddie nie wygląda w tej wersji zbyt dobrze".

Natomiast po zażyciu narkotyku Eddie przechodzi całkowitą transformację. "Czuje, że jest panem swojego życia, więc ruchy kamery są pod większą kontrolą", wyjaśnia belgijski operator. "Strona wizualna jest o wiele bardziej wygładzona. Oświetlenie jest miększe. Użyliśmy szerokich obiektywów i wszystko jest tu bardziej precyzyjne. Tak jakbyśmy znajdowali się w jego głowie. Budujemy charakter postaci za pomocą wizualizacji, więc nie baliśmy się subiektywności spojrzenia na otaczający świat".

W celu ukazania szybkiego przyswajania informacji przez Eddiego, Burger i Willems stworzyli iluzję 360-stopniowej wizji głównego bohatera. "Połączyliśmy kilka kamer, żeby pokazać w jednej klatce 360-stopniową wizję głównego bohatera", wyjaśnia Burger. "Podoba mi się ta metafora. Eddie widzi wszystko, jakby miał oczy z tyłu głowy. To bardzo intensywne i surrealistyczne uczucie", kontynuuje reżyser. "Moim zamiarem nie było stworzenie nowatorskich efektów wizualnych", wyjaśnia Burger. "Celem było znalezienie technik odpowiednich do ekspresywnego ukazania Eddiego. Czasami to oznaczało proste ruchy kamery, a innym razem musieliśmy wymyślić konkretny wygląd ujęć".

Scenografka Patrizia von Brandenstein współpracowała z Burgerem, żeby wytworzyć w tle odpowiedni kontrast fizyczny do poczynań Eddiego. "Od samego początku Neil miał konkretną wizję", opowiada von Brandenstein. "Świetnie rozumie stronę wizualną filmu. Sednem mojej pracy było robienie tak, żeby nie przesadzać. Chcieliśmy uzupełnić opowieść, a nie na nią wpływać".

Tworząc znajdujące się w Chinatown mieszkanie Eddiego, von Brandenstein użyła mętnej kolorystyki, która mocno kontrastowała z czerwieniami i żółciami widzianymi na ulicy. Kiedy świat Eddiego ulega przemianie, to samo dzieje się z kolorami, które go otaczają. "Widzimy, że jest oportunistą, obserwujemy w jak amoralny sposób dokonuje wyborów. Odzwierciedla to uzyskany na ekranie chłód wrażliwości modernistycznej, z wypranymi błękitami, niezwykle bladymi zieleniami i sporą gamą szarości na czele. Architektura Nowego Jorku jest z reguły szarawa, powstała z granitu i stali, co dodatkowo nadaje filmowi ciekawego wyglądu".

"Jestem Bogiem" kręcono w lokacjach w Nowym Jorku i Filadelfii. Nowojorczyk Burger stworzył album ze zdjęciami wskazującymi, jaki efekt chciałby osiągnąć, kiedy jego miasto będzie się pojawiać na ekranie. Kręcąc w Nowym Jorku jedynie przez dwa tygodnie, atmosfera na planie była napięta. "Można kontrolować każdy aspekt filmu, ale to zabija energię wytwarzaną przez prawdziwe otoczenie. Pozwalaliśmy ulicy być ulicą, ludzie normalnie sobie chodzili wokół aktorów. Bradley Cooper przekraczał ulicę bez pasów, co jest normalnym zachowaniem w Nowym Jorku. Podążała za nim niewielka ekipa, żeby wszystko wyglądało jak najbardziej wiarygodnie", opowiada Neil Burger.

"Filmując nawet w sześciu lokacjach w ciągu jednego dnia, ekipa filmowa starała się za bardzo nie afiszować ze swoją obecnością", nadmienia Kroopf. "I to się sprawdziło. Film miejscami wygląda tak, jakby był to materiał nakręcony przez przypadkowego człowieka. Nie ma w nim hollywoodzkiej kontroli". Nie mając czasu na stworzenie wymyślnych planów zdjęciowych, filmowcy często kręcili przy takim świetle, jakie akurat było dostępne. "Dzięki temu film posiada nieco dokumentalny posmak", zachwala Willems".

Ekipa filmowa nakręciła najbardziej znane lokacje Nowego Jorku, uwieczniając na kamerze specyficzny rytm Manhattanu. "Kręciliśmy w Chinatown", opowiada Kroopf "co było czystym szaleństwem, bo zawsze znajduje się tam milion ludzi na ulicach. Kręciliśmy także na 8th Avenue, w budynku, który nazywa się Lynx. Kręciliśmy w Chelsea, Tribeca i różnych rejonach Śródmieścia, które zawsze jest hałaśliwe i pełne turystów".

Cornish bywała już w Nowym Jorku kilkukrotnie, lecz intensywność filmowego doświadczenia podziałała na nią inspirująco. "Kocham Nowy Jork", wyznaje aktorka. "To szaleństwo kręcić tam, gdzie kręciliśmy – panuje tak wielki chaos, że nie ma szans na jakąkolwiek namiastkę planu. Pracowaliśmy na środku ulicy, pośród zwykłych przechodniów, ale było w tym coś niezwykle energetycznego. Taki rodzaj pracy spowodował, że musiałam się bardziej skupić", opowiada aktorka.

"Kręcenie w Nowym Jorku dało nam wiele ciekawych możliwości, o których wcześniej nie myśleliśmy", przyznaje Leslie Dixon. "Nie było co myśleć o opanowaniu tłumu. W kadrach przewijają się normalni Nowojorczycy, nie statyści. Na szczęście są na tyle zblazowani, że nie podnosili wzroku do góry i nie wpatrywali się głupio w kamerę. Tyle już widzieli w życiu ekip filmowych, że absolutnie ich to nie rusza". Scenarzystka i producentka filmu dodaje natomiast, że poświęcenie warte było zachodu. "Nowy Jork jest tylko jeden. Ta opowieść nie mogłaby dziać się w innym mieście. Nigdzie indziej nie da się zamienić w 6 tygodni marnego mieszkania na warty 12 milionów dolarów apartament. Żadne inne miasto nie żyje takimi skrajnościami".

Pulsujący energią, emocjami i nieustannym ruchem, film dobrze oddaje ducha Nowego Jorku widzianego oczyma Neila Burgera. "Film opowiada o władzy", mówi reżyser. "A Nowy Jork jest jej światowym centrum – Manhattan służy za mózg. Chciałem nakręcić na ulicach jak najwięcej materiału, bo zbyt często Nowy Jork zostaje zamieniony na plan hollywoodzkiej superprodukcji. Przy tej szalonej produkcji chcieliśmy uzyskać uczucie prawdziwości".

Twórcy

NEIL BURGER (Reżyseria)

Ma w zanadrzu dyplom Uniwersytetu Yale. Zanim rozpoczął karierę reżysera filmowego tworzył reklamy dla takich firm jak Mastercard, IBM czy ESPN. Nakręcił również serię telewizyjnych spotów dla Amnesty International. Jego nazwisko stało się sławne po sukcesie Iluzjonisty z Edwardem Nortonem, który to film Burger napisał i wyreżyserował. Takie same funkcje pełnił przy realizacji Interview with the Assassin, który był nominowany w trzech kategoriach do Independent Spirit Awards. Jego ostatnim przed Jestem Bogiem filmem był Szczęśliwy powrót z Rachel McAdams i Timem Robbinsem w rolach głównych.

LESLIE DIXON (Scenariusz, produkcja)

Pozostawiła czyste i urocze San Francisco, by przenieść się do hałaśliwego Los Angeles i zostać scenarzystką. Nie poszła na studia, bo była zbyt biedna, a słabe stopnie nie pozwoliły jej załapać się stypendium. Zaczęła pracować w różnych miejscach i męczyć się z kolejnymi facetami w swoim życiu, aż wreszcie pisane nocami scenariusze przyniosły sukces. Jeden z nich został zamieniony na film Zwariowane szczęście. Napisała między innymi scenariusze do Pani Doubtfire, Podaj dalej, I kto to mówi 3, Lakieru do włosów czy Afery Thomasa Crowna.

Więcej informacji

Proszę czekać…