Dawid Burdelak

@dawidek98

Aktywność

Krótki film o zabijaniu (1987)

Najlepszy film Krzysztofa Kieślowskiego i jedyny udany razem z "Krótkim filmem o miłości". Podczas rozmowy z mecenasem zacząłem współczuć Jackowi. Mirosław Baka w roli życia – do tego nastrojowa i senna muzyka Zbigniewa Preisnera. Sławomir Idziak idealnie nałożył cienie na ekran, wręcz sfiltrował. Szkoda, że ten obraz nie był nominowany nawet do Oscara. Krzysztof Globisz też wypadł niczego sobie – podobały mi się jego przemowy na temat zabijania i kary śmierci. Wyśmienite polskie kino. Podwójne Życie Weroniki i Trzy Kolory są dla mnie nieudane.

Herkules w Nowym Jorku (1969)

Bardzo słabo – jedna z pierwszych ról Arnolda Schwarzeneggera. Ten film mogę polecić każdemu chyba, kto się naprawdę bardzo nudzi.

Piękny umysł (2001)

Razem z Maximusem najlepsza rola Russella Crowe.

Apollo 13 (1995/I)

Dla mnie bardzo dobry film. Tom Hanks w formie, był w czasie szczytu swojej chwały. Porucznik Dan (Gary Sinise) zresztą też – idealnie udokumentowane lądowanie na księżycu na statku kosmicznym Apollo 13. Żadnej amerykańskiej podniety – jest ona bardzo dawkowana, w przeciwieństwie do Dnia Niepodległości czy Armageddonu. Polecam każdemu, kto lubi biograficzne kino.

2010: Odyseja kosmiczna (1984)

Ciężko przebić Stanleya Kubricka, jednakże brawa dla Petera Hyamsa za odwagę dorównania mu i nakręcenia dalszej części sagi Arthura C. Clarke’a "2010: Odyseja kosmiczna". Nawet mamy namiastkę tamtego filmu – żadnych kosmitów, nawalanek, krwi, tylko spokojna, cicha i bezgłośna podróż po zakątkach Wszechświata.

Pacific Rim (2013)

To takie Transformersy – tylko, że dużo ambitniejsze. Ale czasami warto obejrzeć tego typu filmu, z chipsami i piwem w ręku i o niczym innym nie myśleć.

Gwiezdne wrota (1994)

Wielki sentyment. Film o niebo lepszy od większości seriali związanych z uniwersum Gwiezdnych Wrót – szkoda, że zamieniono na seriale.

Dzień Niepodległości: Odrodzenie (2016)

Ten film po prostu ssie. Nie był on ani trochę potrzebny. Jeff Goldblum już nie gra tak fajnie, jak w pierwszej części. Ronald Emmerich wypala się od "10 000 B.C."

Dzień Niepodległości (1996)

Mnóstwo patosu, ale widowiskowość i gra aktorska wynagradzają to. Kontynuacja dużo gorsza.

Żołnierze kosmosu (1997)

Kolejny bzdet fantastycznonaukowy. Paulu Verhoeven, naprawdę Tobie było to potrzebne?!

Proszę czekać…