Będę teraz bardzo nieprofesjonalny, ale wyjątkowo w jej przypadku talent jest dla mnie tylko dodatkiem do urody. Poraża mnie swoim wyglądem do tego stopnia, że nawet nie interesuje mnie specjalnie jak gra;) (inna sprawa, że nie zagrała jeszcze roli bardziej znaczącej i wymagającej większego wkładu – no może w 'Alice Creed').
She’s so hot!
Ja jestem dobrej nadziei. Po słabszym 3 i 4 sezonie pojawił się mocniejszy 5. Więc kto wie?
"Scream" akurat powinien był skończyć się po świetnej pierwszej części. Ewentualnie po dobrym sequelu. Ale nie można mieć wszystkiego.
Pod reklamą McDonald’sa wzmianka o Portman jest:)
Pierwszy "Alien" Scotta to arcydzieło gatunku i w moim odczuciu jeden z najlepszych filmów sci-fi z jakimi przyszło mi obcować. 10/10
Cameron, jak to Cameron – szumnie, pompatycznie, hollywoodzko, ale w rezultacie rozrywka na najwyższym poziomie – jak wszystko, co spod ręki reżysera wychodzi. No i świetna Weaver na okrasę. 8,5-9/10
Kolejne części obniżają już poziom całej sagi, ale oczywiście fani przeważnie z sensu przyjemność czerpią.
Udając, że nic się nie stało, nie poruszajmy tu tematu nieporozumienia zwanego "Alien vs. Predator".
Słowem – im dalej, tym gorzej. Po co więc kontynuować coś, co i tak mistrzostwa sprzed lat trzydziestu nie przewyższy. Ba, nawet się do niego nie zbliży. Bo i Scott już nie ten sam.
Wielka szkoda. Ale swoje przeżyła.
No właśnie, brakuje tego rodzinnego biznesu, a przecież właśnie to była główna idea serialu. Dlatego też uważam, że kierunek jaki twórcy przybrali w pewnym momencie był błędny. To nie to samo, co dwa (na siłę trzy) pierwsze sezony. Ale prócz tego, choć aż przykro mi to mówić, poziom żartów nie ten sam.
Nie zmienia to faktu, że całość oceniam wysoko. Mam do serialu sentyment, który ciągle mnie przy nim trzyma.
Przy całym ogromnym sentymencie, który posiadam do "Weeds" (a przede wszystkim do pięknej Mary Louise-Parker:), serial niestety systematycznie się wypala. Pierwsze dwa sezony są – dosłownie – genialne, trzeci bardzo dobry, potem coraz gorzej i gorzej. Ciągle można doszukać się przebłysków dawnego geniusza, ale to definitywnie za mało.
Prawda to, wiele filmów nie ma racji bytu, ale to jednak kwestia indywidualnej oceny. Mnie osobiście film nie trzymał w napięciu ani przez sekundę, może dlatego, że już w pierwszych minutach można było odgadnąć jak akcja potoczy się w minutach ostatnich. Dla mnie to film o niczym, stąd moja niska nota. Brak fabuły, brak puenty, brak logiki. Jedyna rzecz, która mnie zaintrygowała to powody, dla których Neeson zdecydował się wziąć udział w tym projekcie:) Lecz wszystko jest kwestią gustu, a o gustach się przecież nie dyskutuje:)
Pozdrawiam
"Film rzeczywiście nie jest filmem akcji, ani horrorem, ani żadnym fantasy." – dokładnie tak. Innymi słowy film absolutnie o niczym. Więc po co było go w ogóle tworzyć?
Proszę czekać…