Modelowy western w starym dobrym stylu. Klasyczna historia, wyraziści bohaterowie, świetne aktorstwo.
Zdecydowanie klasa B tego podgatunku. Jeśli ktoś nie jest fanem, może czuć znużenie. Na plus końcowa sekwencja w windzie.
Aż żal dupę ściska, że tak klimatyczne miejsce jak Strefa zostało skonstruowane tylko po to, by zilustrować morał rodem z Paula Coelho.
Część na okręcie podwodnym – wiadomo. Drugiej części brakuje jednak tajemniczości i suspensu, a końcówka chaotyczna i absurdalna.
Ambitna porażka, czyli Franco usiłujący dokonać niemożliwego. Trochę boli, że Faulkner przełożony na język filmu robi się momentami taki pretensjonalny.
…czyli film, który tak naprawdę nie jest o tym, o czym udaje że jest. Tęsknota za wielkim tematem sprowadza się tu do strzelania z armaty do much.
Świetna kontynuacja pierwowzoru, który zresztą nie jest jakimś moim super ukochanym filmem (ale oczywiście o niebo lepszym od książki). Wizualnie majstersztyk.
…czyli o kobiecie, która nie ma zamiaru być ofiarą. Prowokujący do myślenia i po prostu dobry – jak (prawie) każdy film Verhoevena.
Trochę niepotrzebnie stara się być uniwersalną przypowieścią o prześladowaniu kobiecości przez zdemonizowany patriarchat, co osłabia nieco siłę przekazu.
Nierówny. Pierwsza część obiecująca i klimatyczna (opuszczone centrum handlowe u stóp góry Fuji), potem już tylko standardowe gonitwy i wyrzynanie zombiaków.
Proszę czekać…