Brawo! Konkurs na najbardziej melepetowatego wampira został rozstrzygnięty! Kolejny film, w którym najlepszy jest plakat.
Do pojawienia się pluszowej żaby film mnie nużył. Żaba zrobiła swoje, ale i tak momentami miałam wrażenie że oglądam jakąś uboższą wersję "The Great Yokai War".
Może i był scenariusz, ale zabrakło kogoś, kto wlałby trochę życia w tekturowych bohaterów i ich karkołomne perypetie.
Zdecydowanie klasa B tego podgatunku. Jeśli ktoś nie jest fanem, może czuć znużenie. Na plus końcowa sekwencja w windzie.
Modelowy western w starym dobrym stylu. Klasyczna historia, wyraziści bohaterowie, świetne aktorstwo.
Film znikąd, który rozbił bank. Pięć kręconych w jednym ujęciu epizodów, składających się na historię może i konwencjonalną, ale za to jak opowiedzianą!
Zbliżyłam się w te rejony podrzędnego kina grozy, w jakie zazwyczaj się nie zapuszczam. I słusznie. Gwiazdka ekstra za zastępcę szeryfa.
Przebolałam to, że koniec końców potworów nie było, ale jak na psychologiczne, antyutopijne sci-fi potencjał też nie został wykorzystany.
Ok, chociaż w drugiej połowie tempo za bardzo przyśpiesza, jakby twórcy nagle się zorientowali, że pora kończyć.
Wyrafinowane kadry i wyrafinowana zemsta. Dwie zupełnie różne historie, które świetnie się uzupełniają, aby opowiedzieć o kryzysie męskości i pustce sukcesu.
Proszę czekać…