Cóż, gdyby trochę poprzestawiać akcenty… Niekoniecznie od razu w stylu "Misery", ale na przykład takiego "Beguiled" czy "Joy House"…
Tak debilny, że w porywach naprawdę zabawny. Nie jest to co prawda humor najwyższych lotów, ale cóż…
Nigdy nie byłam fanką Hannibala, a ten film mnie w tym utwierdził. Miało być perwersyjnie, a wynudziłam się jak – nie przymierzając – na mszy jakiej.
Pomimo wszystkich ograniczeń i wad filmu telewizyjnego ogląda się całkiem przyjemnie, głównie dzięki Ricci i McHattiemu.
Gratulacje! Twórcom udało się zarżnąć nawet taki temat-samograj jak spiker prowadzący nocny program radiowy. Obok "Pontypool" to to nawet nie stało.
Ogląda się trochę jak film przyrodniczy. Kim, u diabła, byli ci modsi i dlaczego bezpotomnie wyginęli?
Film o szpitalu dla obłąkanych zawsze miło obejrzeć. Ten miał wszystko co trzeba i nawet jego "hollywoodzkość" specjalnie nie raziła.
Pomysł genialny a całość błyskotliwa, inteligentna i bezpretensjonalna, choć – nie oszukujmy się – niskobudżetowa.
Na pewno lepszy od jedynki – ale to akurat żadne wyzwanie. Cóż… Do Festiwalu Słodkowodnych Kałamarnic jeszcze długa droga.
Z filmami o opętaniach jest jeden problem – generalnie wszystkie są takie same. Ten próbował w porywach być oryginalny, ale nie wyszło przekonująco.
Proszę czekać…