Pierwsza połowa trochę nużąca, za to druga przypomina w porywach "Noc myśliwego" w redneckowskich klimatach.
Minimalistyczny i nie bawiący się w psychologizowanie. Momentami chciał być chyba jak "To nie jest kraj dla starych ludzi"; momentami nawet był…
Nie do końca rozumiem zachwyty. Liczyłam na popadające w obłęd zakonnice, którym udziela się atmosfera haremu. I dupa.
Wciąż nie mogę zrozumieć, jak z historii o samozwańczych snajperach można było zrobić takie nudne i nijakie… coś.
Film z gatunku naturalistyczny/prozaiczny/śmi ertelnie nudny żywot zombie/wampira/kanibala/wilkoł aka. Za pierwszym razem było to nawet odkrywcze…
W stosunku do bohatera miałam takie samo wrażenie, jak po przeczytaniu opasłej biografii Lovecrafta Joshiego – że znałam go osobiście.
Oglądało się bardzo przyjemnie, choć słyszałam iż twórcy dość poważnie sprzeniewierzyli się książce. A Harry Potter zawsze pozostanie Harrym Potterem.
Dobrze oddany klimat nadmorskich kurortów z dawnych lat, ale warstwa psychologiczna (w tym wątek miłosny) wymagałaby pogłębienia.
Dość nietypowy, jak na western z lat 40-tych. Krajobraz, będący w całości scenografią – też nietypowy dla tego, co zwykło się kojarzyć dziś z westernem.
Niby wciąż ten sam, co w serialu, ale długi metraż i konwencjonalna fabuła odejmuje mu wiele z jego pure-nonsensowności i anarchizmu.
Proszę czekać…