Byłoby nieźle gdyby nie braki fabularne i nielogiczności w drugiej części filmu. Szczególnie końcówka siada.
Rola Sharon Stone nie tylko zasługuje na uznanie, ale jej poorana zmarszczkami twarz bez charakteryzacji nadaje jakiejś głębi…
Wizualnie film jest naprawdę niezły, dobrze zakomponowane sceny, ciekawe ujęcia, doskonała scenografia. Widz ma wrażenie, że jest za plecami postaci i szybko poznaje się topografię domu.
Jednak jeśli chodzi o strasznie to wszystko sprowadza się do jednego tricku – buduje się napięcie, jest muzyka, jest klimat – nie ma mocnych zaraz coś wyskoczy z ciemności – a tu nic. Widz oddycha z ulgą na sekundę a tu jednak coś wyskakuje tylko z drugiej strony. I taka technika zwodzenia działa tutaj nieustannie. Jest parę takich momentów, że nie ma chyba mocnego, który obejrzy to bez cienia emocji.
Bzdura i strata czasu – Ciekawy pomysł wyjściowy spartaczony wręcz koncertowo.
Naprawdę, dziwię się gwiazdom, które zgodziły się wziąć udział w tym gniocie.
O jego poziomie świadczą chociażby sceny walk, czy raczej przepychanek, gdzie zdarzają się przeskoki o kilkanaście sekund.
Porażka reżysera i fatalny scenariusz.
Nie jest źle – Generalnie – w ostatniej fali animowanego badziewia dla dzieci ten film wyróżnia się tym, że jest po prostu w porządku. Jest prosta ale spójna historia, niewymuszony humor, sympatyczne zwierzątka i szybkie (realistyczne) samochody. Dzieci w kinie bawiły się doskonale a ja nie miałem wyrzutów sumienia, że serwuję im takie brednie jak np. Samoloty
Nie są takie do końca pretensjonalne te sceny końcowe, no przynajmniej nie wszystkie. Ładnie się te wszystkie historie przeplatają zachowując wspólny mianownik i wcale nie jest to film o oszustwach internetowych jak to jego fabuła jest spłycana w recenzjach.
A katharsis jest czasem potrzebne. Jakoś lżej na sercu się robi.
Tanie zombie – Sporo jest narzekania na ten film i faktycznie, nie wiem dlaczego jest tyle komputerowych zombie, pewnie taniej jest ulepić renderowanego zombie z polygonów niż zrobić porządny make-up jak w Walking Dead. Zbliżenia na sztuczne zombie wykładają ten film na łopatki ale należy odnotować fakt dynamiki tłumów. To osobna gałąź animacji, gdzie każda jednostka traktowana jest jako particle i ma zadany pewien algorytm postępowania – tutaj jest on bardzo zaawansowany. Wypada to całkiem imponująco, choć zabrakło trochę postprodukcji.
Jeśli mowa o fabule – jest raczej szczątkowa, a akcja staje się ciekawsza w drugiej części filmu (od sceny w samolocie). Wąskie przestrzenie i kameralny klimat generalnie służą zombim ;)
Ale jednego nie rozumiem – czemu Bradowi dali taką żonę? Moim zdaniem zasłużył na nieco więcej, niczego nie ujmując Mireille Enos, która była świetna w The Killing.
Pomijając pewne luki w fabule – film ogląda się doskonale, fanem Star Treka nigdy nie byłem ale jako fan sci-fi bawiłem się nieźle. Klasyka po liftingu wypada nieźle – trochę spłycone niestety ale widowisko jest przednie.
Ja natomiast nie trawię Wywiadu a ten film odebrałem całkiem pozytywnie. Wampiry pokazane są bez tego całego teatralnego klimatu, trochę uwspółcześnione. Bez rewelacji ale spokojnie można dać 6/10
Nudy i bzdury – Chyba sobie już odpuszczę kolejne filmy z serii "Auta", twórcy po raz kolejny udowodnili, że totalnie nie rozumieją na czym polegał fenomen pierwowzoru i tego, że po 7 latach od premiery kolejne pokolenia dzieciaków nadal uwielbiają McQueena, Złomka i Sally.
Film Samoloty to totalne nieporozumienie, tym większe, że po fatalnym sequelu Auta 2 i po oglądnięciu zapowiedzi spodziewałem się powrotu do korzeni i powrotu w wielkim stylu. Zamiast tego po raz kolejny jest chaotyczna historia, nieudolna kopia schematów z pierwowzoru i galeria nieciekawych charakterów i drętwego humoru. Wszystko razem rozczarowuje tym bardziej, że okraszone jest piękną grafiką i przyzwoitymi efektami 3D, w którą twórcy włożyli ogrom pracy.
Byłem w kinie z dwoma siedmiolatkami, nawet im się podobało ale bez rewelacji. Po pół godzinie od seansu zapomnieli, że byli w kinie. Ja natomiast w czasie filmu zerkałem na zegarek, kiedy to się wreszcie skończy.
Auta z moim synem oglądałem kilkanaście razy i nigdy nie czułem się znużony.
Proszę czekać…