Akcja artystyczna dość absurdalna, ale nie sposób zaprzeczyć, że bohaterka zaangażowała się emocjonalnie, co sprawia, że widzowi też dość łatwo się wzruszyć.
Mocny, a nie stronniczy. Pozbawiony narracji, fenomenalny wizualnie – niesamowity, subtelny montaż tworzy całą nową płaszczyznę sensów.
Ciszy mało, dźwięki piękne. I całe szczęście,że piękne, bo jako film jest to dość mizerne, pozbawione koncepcji wizualnej.
Ładny, dopracowany, lecz do pełni szczęścia czegoś zabrakło – może większej wnikliwości? Bo to w gruncie rzeczy dość zwyczajny film.
Bardziej o Rosji niż o muzyce – nie obraziłbym się, gdyby tej drugiej było więcej. Przegadane, ale całkiem zabawne.
Trochę za długie, trochę może nieskładne, ale z wieloma interesującymi motywami zachęcającymi do główkowania i układania sobie własnego filmu.
Wielkiej filozofii w tym nie ma, ale film wprowadza w bardzo przyjemny, nastrojowy trans. Pływałem wraz z kamerą i mógłbym popływać jeszcze trochę.
O pasji, o trudach uprawiania sztuki w krajach socjalistycznych, no i przede wszystkim o muzyce. O pięknej, poruszającej muzyce.
Abstrakcyjne, ze świetnym klimatem niemal jak z horroru, niepotrzebnie zakłócanym przez animowane wstawki.
Film ma tę cudną francuską lekkość, ale to wszystko już było. Nie raz, nie dwa, a tysiąc, pięć tysięcy. Tautou też taka sama jak wszędzie.
Proszę czekać…