Aktywność

Folwark zwierzęcy (1999)

5/10 – Ładna bajeczka, ale niestety do surowej, zjadliwej orwellowskiej satyry to bardzo, bardzo dużo brakuje. Nawet nieźle wykonana (muzyka pierwsza klasa), ale po jakimś czasie mamy wrażenie, że oglądamy film przyrodniczy.

Hotel (2001)

2/10 – Dawno tak męczącego, niespójnego i nużącego filmu nie widziałem… Kompletnie nic z niego nie wyniosłem, niczego się nie dowiedziałem. Cała masa żenujących scen (od zanurzania sutków w mleku czy odwrócenie ról w analu…). Kompletny brak fabuły. Wyglądało to mniej więcej tak, jakby ktoś mocno naćpany biegał z kamerą po Wenecji. Za mało Lucy Liu, pana Malkovicha i Salmy.

Racja, na pewno film nie dla wszystkich, a na pewno nie dla mnie!

Rękopis znaleziony w Saragossie (1964)

Eee? – O ile pierwsza część mnie nie specjalnie wciągnęła, wręcz porządnie znużyła, to z drugą już było trochę lepiej. Ale nadal nie jest to na co liczyłem. Dziwny film, bardzo dziwny. Dodatkowo ta muzyka – bardzo irytująca. Mam nadzieję, że "Sanatorium" okaże się ciekawsze.

+6/10

Troja (2004)

4/10 – Hej, złe to na pewno to nie jest, ale ma tyle wspólnego z "Iliadą" Homera jak mistrz Uwe Boll ze sztuką. Ładnie podana hollywoodszczyzna z zaskakująco dobrze zrobionymi scenami bitew (chociaż były momenty, że nie dało się odróżnić kto Grek a kto Trojan.. Film również obfituje w masę irracjonalnych zachowań (Achilles po zabiciu Hektor kładzie się koło jego grobu i ryczy…) i ta piosenka puszczona na napisach końcowych (gorzej dobrać się już chyba nie dało). Ale czy to ważne? Ważne, że wyszła z tego strawna, kolorowa rozpierducha. I Alleluja!

Skrzypek na dachu (1971)

Cudeńko! – "-Czy Pan ma jakieś błogosławieństwo na cara?
- Ależ oczywiście, niech trzyma się od nas z daleka!"

Przecudowny film, zabawny, miejscami cholernie smutny i nade wszystko prawdziwy. Znakomite ukazanie wszystkich trosk, marzeń (""Gdybym był bogaty…"), tęsknot i pragnień wiejskiego środowiska żydowskiego, obtoczone subtelnym humorem. Te wszystkie piosenki, ta choreografia, te wszystkie "mądrości" Topola… Kolejny przykład na to, że da się zrobić wspaniały film bez moralizatorstwa i całego efekciarstwa.

8/10

Area 51: The Alien Interview (1997)

3/10 – Porządnie wykonany ponad godzinny dokument, mający na celu przekonanie nas na istnienie obcych. Kilka ciekawszych komentarzy między innymi speca od efektów specjalnych czy dekoratorów, za to bardzo słabe inscenizacje i sam filmik z domniemanym obcym. Gdyby twórcy wzięli się za jakiś poważniejszy temat to może wyszło by coś z tego.

Film do obejrzenia w sieci wraz z napisami polskimi.

Dziewczyna moich koszmarów (2007)

3/10 – Bracia Farrelly kolejny raz nie zawodzą, ta samo Stiller. Głupiutka, lukrowa, odmóżdżająca komedyjka z bardzo mdłym happy endem. Czyli typowa hollywoodszczyzna krótko mówiąc :) …

Gwiazda szeryfa (1957)

7/10 – Coraz bardziej przekonuję się do tych "klasycznych" westernów, choć w tym przypadku mam niemałe wątpliwości co do przyporządkowania tego gatunku filmowi Manna. Fonda , Van Cleef i nawet Perkins (niezła rólka, ale i tak od "Psychozy" się raczej nie uwolni) – to musiało się udać. Plus do tego niesłychanie nabrzmiewający klimat i wyczuwalne napięcie. Nie ma co – jedna z mocniejszych pozycji westernowych.

Spartakus (1960)

7/10 – Solidna, ponad trzygodzinna epicka produkcja. Kilka lekkich "potknięć" (momentami wątek miłosny przyprawiał mnie o wymioty, gadki pokrzepiające serca czy niepotrzebne, nic nie wnoszące obrady Rzymian) dzieło Kubricka posiada, ale rekompensuje to w pełni muzyka czy świetne zdjęcia. Jednakże to najsłabszy obok "EWS" film mistrza (nie wliczając jego szorcików)…

Odmienne stany moralności (2003)

6/10 – Po pierwsze, w film jest wepchanych multum różnych postaci. Były momenty dezorientacji, w których miałem naprawdę duży kłopot z ustaleniem kto kim właściwie jest, jak jest spokrewniony z bohaterami itd. To efekt włożenia do rondla z dobre czterech rodzin, ludzi z psychiatryka i ćpunów. Poza tym w filmie pojawia się duża ilość strasznie przesłodzonych scen z emo muzyką w tle. Wyszła by o stokroć lepsza rzecz, gdyby sam film poszedł tropem terapii Lelanda. Kompletnie niepotrzebne są tutaj jakieś wątki romansu doktora, problemu z narkotykami czy wyborem szkoły wyższej. Ok, na razie same suche minusy, czas na dobre strony. Monologi Goslinga i jego rozmowy z doktorem to coś naprawdę świetnego. Muszę przyznać, że film bardzo mnie wciągnął i w jakimś stopniu poruszył.

Proszę czekać…