6/10 – Złe to na pewno nie było. Solidnie odrobiona praca domowa- porządnie nakręcona ekranizacja porządnej książki (wezmę się kiedyś za resztę powieści Palahniuka). Jakieś między wierszami przetaczają się niewielkie inteligentne i niepoprawne frazy, choć brakuje im wyrazistości czy rozmachu. Podobał mi się nawet Rockwell w roli Victora, chyba najlepiej oddał cechy towarzyszące mu z książki z całej obsady.
8/10 – Coś niezwykłego, niepowtarzalnego, niezmiernie tajemniczego, dość kameralnego i klimatycznego. Obraz z nagromadzonym napięciem większym od niejednego cenionego dreszczowca. Ta zmysłowość, subtelność wmieszana w skromną intrygę sprawia, że cała nasza uwaga wędruje drogami tytułowej bohaterki aż do samego zakończenia. A samego finału (szczególnie tego ostatniego perfektywnego ujęcia) nie powstydził by się sam Kubrick czy Antonioni.
7/10 – Minimum słów, dużo obrazków i gestów, a to wszystko w połączeniu z przepięknymi plenerami pustyń i zdjęć, których od dłuższego czasu tak dobrych nie widziałem dają hipnotyzujący efekt. Dualizm ujęć – dynamiczne, które pojawiają się w różnego rodzaju kłótniach, scenach miłosnych, ucieczce Porta czy obserwowanie go cierpiącego i te powolniejsze świetnie oddają "duchotę" tamtych lat. Do tego wielokrotnie nagradzana muzyka podkreśla te cechy. Ucieczka bohaterów w poszukiwaniu miłości zmienia się w poszukiwanie własnego "ja". Dużo elementów umownych czy też symbolicznych, szczególnie pod koniec obrazu. Bertolucci? Trzeba będzie kiedyś się jego twórczości przyjrzeć bliżej.
6/10 – Ben Affleck? Naprawdę ten drętwiak to wyreżyserował? Nie ma co – sprawny debiut. Może nie jest do końca takim drewniakiem? Dam mu chyba jeszcze jedną szansę. Duże nadzieję pokładałem w Caseym po mistrzowskim występie w "Zabójstwie Jesse’ego…". Ale chyba czar ten prysł. Tutaj bowiem zagrał co najwyżej "przekonywająco".
Na animacjach specjalnie się jakoś nie znam, ale ta mi się wyjątkowo podobała. Historyjka trzyma się kupy, oprawa plastyczna też niczego sobie, ta gra światłem i kolorami… naprawdę fajnie to wyszło. Na pewno jedna z ciekawszych pozycji animowanych ostatnich lat.
7/10
5/10 – Materiał na film nadawał się bardziej na nakręcenie jakiegoś dokumentu, ale fabularnie wyszło o dziwo nie najgorzej. Dużo absurdalności i czarnego humoru, ale trochę wtórnie podany. Napisy końcowe, wyjaśniające co w filmie było niezgodne z faktami to niewypał, prysł czar, nad którym obraz pracował.
7/10 – Zanussi po raz kolejny podejmuje temat śmierci. Tym razem jest to coś w rodzaju wyzwolenia, uzyskania wolności od otaczającej szarej rzeczywistości. Przy tym reżyser stawia pełno pytań – czy istnieje coś takiego jak zaufanie? Miłość ponad wszystko? Jednak gdzieś tak w połowie filmu zacząłem zastanawiać się jaki był zamysł Zanussiego, do czego chce sprowadzić film. Świetna rola ś.p. Zapasiewicza. Bardzo charyzmatyczny aktor z niego był…
9/10 – Spike uderza po raz kolejny. Tym razem do upalnego miasteczka wrzuca grupkę wściekłych murzynów, makaroniarzy i Koreańczyków. Masa znakomitych dialogów, coś jakby połączenie absurdów Smitha i rażącego realizmu Jarmuscha. I zakończenie, które spokojnie można porównać do "Easy Ridera". Tylko niestety napisy końcowe, te cytaty Malcolma i Kinga to był prawdziwy nóż w serce. Ale jestem w stanie to wybaczyć.
Najlepszy film Spike’a? Zdecydowanie! Najlepszy!
Wyjątkowy… – Pokażcie mi drugi taki film z tak niezwykłym klimatem, który liczy pół wieku i w ogóle się nie postarzał. Dzieło Hitcha trzyma się nieźle. "Skurczybyk" pięćdzisiątke niedługo skończy, a wciąż zaskakuje, szokuje i trzyma w pełnym napięciu. Masa genialnych scen, można powiedzieć prekursorów, wciąż intryguje i całkowicie przykuwa uwagę widza. A sam dom Normana przyprawia o gęsią skórkę. Można by dalej pociągnąć wątek z policjantem, bo był naprawdę bardzo klimatyczny. Myślę, że spokojnie by się zmieścił w 10 najlepszych filmach, jakie dotychczas obejrzałem… Kolejna bardzo udana powtórka.
Bezapelacyjnie 10/10
5/10 – Jako bajeczka sprawdza się świetnie, gorzej jako biografia. O pani Dandridge dowiedziałem się jedynie, że była nominowana do Oscara jako pierwsza murzynka i że była alkoholiczką pod koniec swojego, dość krótkiego życia. Naprawdę bardzo chaotycznie przeprowadzona historia życia gwiazdy. Dużo ubytków, zakolorowanych błyszczącym lukrem. Ale całkiem to strawne… jak na produkcję telewizyjną.
Proszę czekać…