Aktywność

Postal (2007)

Oby tak dalej Uwe! – Pierwszy film Bolla, który nie przyprawił mnie o wymioty. Wprawdzie tak jak w innych filmach "mistsza" pojęcie "logika" nie istniej, ale całość podana została z niezwykłą lekkością i kiczem. Nawet różnego rodzaju strzelaniny są stokroć lepsze od wcześniejszych jego produkcji, ale na przykład do takiego Baya to jeszcze lata świetlne są…

+2/10

Slumdog. Milioner z ulicy (2008)

No way! – Akademia musi naprawdę uwielbiać takie bajeczki. Tak więc standardowo jest bohater, który dostał kopa od życia, jest i wątek miłosny, z którego aż kipi kiczem, są gangsterzy, jest zdrada. Wszystko to olane sztucznością i wtórnością, jednak trzyma się za sprawą w miarę dobrych zdjęć, muzyki czy udźwiękowienia. Ja praktycznie nic nie znalazłem wartego uwagi w filmie Boyle’a. Natknąłem się na szereg opinii, jakoby film stanowił lekcję o trudnym dorastaniu, szukaniu szczęścia i miłości czy też drodze na sam szczyt. Żeby to dostrzec musiałbym być nieźle najarany lub mieć głębokiego doła. Może gdyby nie scena wygibasów i tańców na napisach końcowych dałbym piąteczkę…

4/10

Bunny (1998)

A co to ma wspólnego z tą krótkometrażówką?

Robert Evans (I)

Hazardzista z Hollywood / The Kids Stay in the Picture – Polecam w/w książkę. Rewelacyjna autobiografia. Dużo sław, dużo wydarzeń, skandali przewija się przez tę książkę. I wszystko pisane świetnym stylem. "Ojciec chrzestny", "Chinatown", "Dziecko Rosemary" czy "Cotton Club" to tylko niektóre filmy szczegółowo opisane w jakich męczarniach powstawały. Plus do tego ciekawe artykuły i zdjęcia do tego.

Panny z Wilka (1979)

8/10 – Trochę zwlekałem z tym filmem, ale w końcu się udało. Byłem pewny, że otrzymam standardową dawkę ciągnącej się nudy. Ale nie, duże zaskoczenie. Od pierwszych minut film mnie zainteresował, ten mini monolog na początku naprawdę dodawał niezwykłej atmosfery. No może jakieś tam sceny trochę nudziły, ale dało się je przeboleć. Bardzo dobrze zagrany. Świetną kreację stworzył Olbrychski. Stanął za trudnym zadaniem oddania zagubienia i wewnętrznej pustki bohatera. Poza tym niezła strona techniczna – zdjęcia i scenografia. Po tragicznym "Katyniu" pan Wajda bardzo spadł, ale po tym bardzo dobrym obrazie zyskał i na pewno w przyszłości powrócę (bądź zaliczę) jego obrazy.

Mała Moskwa (2008)

5/10 – Zakazana, namiętna miłość, przeciwności losu, para kochanków bla bla bla. Ile to razy już było. Historyczne tło obrazu wydawało się ciekawe, ale od pierwszych minut wizerunek Legnicy (tytułowej Małej Moskwy) zostaje potraktowany jak to w naszym kinie bywa bardzo "gatunkowo", czyli wprowadzenia sprawdzonych elementów. Zabrakło tutaj klimatu przytłoczenia przez władzę. Słabym elementem okazała się druga część filmu, której akcja rozgrywa się w latach 90. Z trójki głównych bohaterów najlepiej wypadła (i chyba tu się ze mną każdy zgodzi) pani Swietłana.

Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową (2000)

8/10 – Co za rewelacyjny film! Że wcześniej go nie odkryłem. Znakomite ujęcie tematu śmierci jako coś zwykłego, codziennego nie jakieś "33 sceny z życia". Historia opowiedziana z pomysłem, bez żadnych banałów i chwytania się sprawdzonych metod. Znakomita rola Zapasiewicza i to zakończenie, które nie daje mi spokoju.

Dyktator (1940)

Wielki film – Nie będę oryginalny – najlepszy film Chaplina i możliwie najlepsza komedia jaką widziałem. Charles sprytnie łączy elementy komediowe z poruszającymi sekwencjami ukazującymi surowe życie w getcie. Sceny, kiedy zaślepiony władzą Hynkel tańczy z wielkim globusem czy toczy dziecinną walkę z Napalonim, coraz wyżej podnosząc fotel u fryzjera to prawdziwy majestrzyk, które już dawno weszły do kanonu klasyki kina. Arcydzieło satyry, zrodzonej z prawdziwej pasji genialnego reżysera. A przemowa końcowa, podobnie wymyślona przez Charliego "od tak" powala na kolana.

Innej oceny jak 10/10 nie widzę..

Dzisiejsze czasy (1936)

9/10 – Chaplin o tym, że można być szczęśliwym bez grosza przy duszy. Rewelacyjna komedia, świetne gagi i Chaplin w najwyższej formie. Wątek miłosny trochę słabszy niż w "Gorączce złota", ale też trzyma poziom. Polecam

Światła wielkiego miasta (1931)

Rewelacyjny… – Ponadczasowe dzieło, a samo zakończenie to najpiękniejsza, a zarazem najsmutniejsza rzecz jaką widziałem. Ten obraz nie zestarzał się ani trochę – wciąż rozśmiesza (genialne gagi; chyba najlepsze spośród tych filmów jakie z Chaplinem dotychczas widziałem i nieśmiertelna walka bokserska), smuci i wprawia w zadumę. Ścisła, bardzo ścisła najlepszych komedii jakie oglądałem.

+9/10

Proszę czekać…