Jean-Paul (Alain Delon) i Marianne (Romy Schneider) spędzają szczęśliwe wakacje w luksusowej willi w Saint-Tropez, którą wynajeli im przyjaciele. Nie mają innego problemu niż zaspokajać swoje pasje. Marianne zaprasza Harry'ego (Maurice Ronet) i jego córkę Penelope (Jane Birkin), by do nich dołączyli. Od tego momentu atmosfera w domu zmienia się. Pod pozornym porozumieniem rodzi się kryzys. Kristo
Pozostałe
Jestem teraz w trakcie lektury książki "Romy i Alain: szalona miłość" i patrzyłam na ten film przez pryzmat tego, co łączyło parę aktorów prywatnie. Z ciekawostek – to Alain Delon polecił twórcom "Basenu", aby partnerowała mu Romy Schneider, której kariera stała wówczas w miejscu. Zajmowała się domem, jej synek był mały i kiedy zadzwonił telefon z propozycją roli Marianne, Romy aż podskoczyła z radości i pobiegła pakować walizki. Jej mąż patrzył na to z zaskoczeniem. Alain Delon mówił, że z Romy łączyła go wtedy już tylko przyjaźń i kiedy odgrywali sceny miłosne, to żadne z nich nie miało z tym problemu, bo jeśli już trzeba grać w takich scenach, to najlepiej z przyjacielem i najlepiej jest dotykać ciała przyjaciela. Romy Schneider i Alain Delon stworzyli w tym filmie wspaniałe kreacje. Ronet i Birkin dotrzymywali im kroku. "Dziwne, zawsze mówisz o innych, a o Harrym nic." Znowu, jakby film przeplatał się z życiem prywatnym. Mąż Schneider miał na imię Harry. Przez cały film wyczuwałam dziwne napięcie. Taki seans na płytkim wdechu w oczekiwaniu na punkt kulminacyjny. Na końcu – została z nim ze strachu? Bo mam wrażenie, że w basenie został zabity nie tylko Harry.