Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie to gorzki dramat o współczesnym pokoleniu i refleksja, czy prawda to termin pozytywny czy negatywny. 7
Jedność czasu, miejsca i akcji przy równoczesnym zachowaniu dynamiki i utrzymaniu uwagi widza, kiedy dzieje się to na ekranie, nie w teatrze, to duże wyzwanie. Podjął się go Paolo Genovese w Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie i nie spadł z wysokiego konia. Stworzył porządny, nie tylko poprawny, ale z mocą dialogową dramat i gorzkawy traktat o kłamstwie, parafrazując: „Czasami ludzie potkną się o prawdę. Ale prostują się i idą dalej, jakby nic się nie stało”.
Bliscy sobie przyjaciele spotykają się na jednej z wielu w swoim życiu kolacji. Dania się dogotowują, wszyscy przygotowują, a kolejne wina zostają odkorkowane. Jedynym urozmaiceniem ma być przedstawienie przez Pepe reszcie przyjaciół swojej nowej dziewczyny – ostatecznie jednak dostała gorączki i nie mogła dotrzeć. Słowa, słowa, słowa i nagle z subtelnej refleksji jednych z gości na temat sekretów, ktoś proponuje grę. Wszyscy wyciągają telefony, swoje czarne skrzynki i jeżeli któreś z nich dostanie wiadomość to odczytuje to na głos, a jeżeli ktoś zadzwoni to odbiera przy wszystkich rozmawiając na głośnomówiący. Tak naprawdę to nie gra – grą było wszystko co bohaterowie robili wcześniej. Wieczór degustacji potraw i żartów, zamieni się w wieczór coming-outów.
Reżyser nie szprycuje przestrzeni ani fabuły, a doskonale napisany dialog pozwala się spełnić temu filmowi – jak w porządnym dramacie. Komedii tutaj mniej, a przynajmniej jest ona tak naprawdę wyważonym refrenem w celu zwodzenia. Gra doprowadzi do sporych rewolucji i przewrotów. Okaże się, że przyjaciele od lat, nie znają się w ogóle.
Demistyfikacja nastąpi etapowo, a zwrotów akcji nie zabraknie. Jednocześnie nikt daleko od stołu nie odejdzie, a akcja nie przesunie się mocno w czasie. Reżyser w pewnym momencie staje w rozkroku w tezach – nie wiadomo czy wymierza siarczysty policzek wszelkiemu kłamstwu i pokazuje jak niestabilny to grunt i ślepy zaułek, czy idzie za Seneką: Kłamać nigdy nie wolno, ale nie zawsze trzeba mówić całą prawdę.
W mniej ekstatycznej formie Rzezi Polańskiego, film pokazuje ile rzeczy może wydarzyć się w czterech ścianach, kiedy tylko ludzie zdzierają z siebie wszelkie powłoki ochronne, którymi współcześnie są telefony. Jedno pomieszczenie, siedem osób (na pewno nie siedmiu wspaniałych) i mnóstwo nieprzerysowanych katastrof oraz emocji. Żywy kawał kina. Poza tym: Dobre się kręci kino w takim aktorskim towarzystwie.
Nie dostrzegam morału w tym filmie, a by się przydał.. Dobrali się wszyscy idealnie, kłamstwa, kłamstewka, a po spotkaniu dalej kontynuacja tego samego.. Jakiś bezsens dla mnie.