Jest rok 1940. Gdy na plażach Dunkierki trwa gorączkowa ewakuacja alianckich żołnierzy, pod powierzchnią morza sunie supernowoczesny polski okręt podwodny ORP „Orzeł”. Doskonale wyszkolona załoga ma na swoim koncie spektakularne sukcesy, w tym brawurową ucieczkę z Tallina i zatopienie niemieckiego transportowca „Rio De Janeiro”. Teraz staje przed tajemniczą i niebezpieczną misją, w trakcie której będzie musiała zmierzyć się z nie tylko z zagrożeniem w postaci min podwodnych, bomb głębinowych, wrogich okrętów i patrolujących teren samolotów, ale również z coraz bardziej napiętą atmosferą na pokładzie. To co wydarzy się w kolejnych dniach przejdzie do historii i napisze legendę najsłynniejszego z polskich okrętów. opis dystrybutora
Ogromne rozczarowanie. Tym większe, że nie miałam dużych oczekiwań. Wiadomo, że to polska produkcja, z polskim bida budżetem, ale mimo wszystko… Porównując z "Das Boot" (pod kątem fabularnym, ciekawości historii, nie od strony technicznej), to to jest przepaść. W "Das Boot" nawet epizody, marginalne historie wzbudzały zainteresowanie, a tutaj (przykro to pisać) zwyczajnie wiało nudą. Brakowało mi też centralnej postaci, z perspektywy której opisywana byłaby cała historia. Przedstawienie niektórych scen przez szkło, chyba po to żeby "pokazać" widzom ciśnienie, we mnie wzbudzało tylko irytację (dźwięk był wtedy gorszy). I tutaj znowu muszę porównać z "Das Boot" – tam, kiedy okręt się zanurzał, kiedy przechodził przez Cieśninę Gibraltarską, miałam ciary, a tu zero. Aktorsko tylko poprawnie, ale przy wszystkich postaciach miałam wrażenie, że zwyczajnie nie było jak rozwinąć skrzydeł, żeby nie powiedzieć, że nie było co grać. Jedyny plus – dzięki temu filmowi przypomniałam sobie, że nigdy nie widziałam produkcji o Orle z lat 50. Muszę koniecznie nadrobić. Podsumowując, przykre to było w odbiorze (pod każdym względem).
Pozostałe
Najgorszy film o okręcie podwodnym jaki oglądałem, napięcie to jedynie przy próbie zrozumienia dialogów, bo nic a nic nie słychać, dźwiękowca za uszy powiesić.