100% racji. Też nie rozumiem jak można było popsuć wszystko przez dialogi. A Karol i Wituś wygrywają pierwsze miejsce na najgorszy dubbing w historii świata. Nie mogę dobrze ocenić filmu, jeśli przez większość czasu byłem zażenowany, dlatego ode mnie 4/10
Ja najniżej oceniłem ten http://fdb.pl/film/361288-palacz (3/10). Planuję obejrzeć wszystkie dostępne filmy Balabanova, więc to tylko kwestia czasu :)
6/10 – To jak na razie najciekawszy film Balabanova jaki widziałem (ale nie najlepszy). Niebanalny temat i stylistyka na film z początku XX wieku to potencjał, który nie został wykorzystany. Film szybko zaczyna męczyć i nie pomaga świetnie dobrana muzyka, sceneria Petersburga, ani wątek braci syjamskich – najlepszy w filmie. "O potworach i ludziach" nie jest tak brutalny jak "Ładunek 200", ani do tego stopnia sensacyjny co "Brat", ale za to jest najbardziej artystyczny w dobrym tego słowa znaczeniu.
4/10 – Ciężko mówić o dobrym filmie, jeśli całość opiera się nawet nie na głupocie, a na głupkowatości postaci. Typ humoru jaki postanowił pokazać Polański kompletnie do mnie nie trafił. Bohaterowie są mocno nieporadni, a przez to aż trudno darzyć ich sympatią, co jest ważne w tego typu filmach. Jedynym obsadowym plusem jest Sharon Tate – głównie za sprawą urody.
Jednak jeśli chodzi o scenografię, charakteryzację i kostiumy to pierwsza klasa.
Myślę, że ten film byłby dużo ciekawszy i spodobałby mi się dużo bardziej, gdybym nie znał tylu innych produkcji o wampirach.
5/10 – Miałem stanowczo zbyt duże oczekiwania co do tego filmu. Spodziewałem się mocnego uderzenia opakowanego w ciekawą formę. Forma była ciekawa, ale jednocześnie męcząca (rozchwiana kamera, niestandardowe kadrowanie). Mimo mocnego tematu alienacji i odrzucenia można było odczuć żadnych emocji przez nijakość głównego bohatera, mozolną fabułę i właśnie tą formę, przez którą nie dało się skupić na sednie opowieści.
Pod względem dramaturgii "Biały cień" zawodzi, ale w dalszym ciągu sprawdza się jako realistyczne ukazanie dzikiej strony Afryki.
O odcinkach 2 i 3 mogę napisać w zasadzie to co o 1. Historia całkiem ciekawa, ale toczy się powoli. Bohaterowie bez charyzmy duetu z pierwszego sezonu. Zanosi się na to, że cały 2 sezon będzie na podobnym poziomie, ale mam nadzieję, że się mylę. Po obejrzeniu 3/8 mogę wystawić ocenę 6/10
6/10 – Lars von Trier zdążył już mnie oczarować i rozczarować i w porównaniu z jego innymi filmami "Melancholia" jest nijaka. Pierwszą część można traktować tylko jako wprowadzenie do drugiej, w której zmienia się nieco sposób postrzegania postaci jakie widzieliśmy w części pierwszej. Ten formalny zabieg jest chyba najciekawszą rzeczą w "Melancholii". Również to, czego dowiadujemy się w pierwszej scenie, czyli zderzenie planet – rzutuje na odbiór całego filmu i potwierdza to, co o von Trierze sądzą wszyscy – ma skłonności do manipulacji i przerostu formy nad treścią.
6/10 – Ciekawa wizja ukazania Chrystusa jako normalnego człowieka ze słabościami. Szkoda, że sposób realizacji w tym przeszkadza, bo całość jest bardzo patetyczna i napompowana.
Świetnym posunięciem było obsadzenie w roli Jezusa Willema Dafoe, który jest stworzony do grania postaci z wieloma niedoskonałościami, z którymi łagodnie mówiąc, nie wszystko jest w porządku. Udźwignął cały film i dał radę, z resztą jak w każdym filmie, w którym go widziałem. Tytuł i sama historia Jezusa, znana praktycznie każdemu, sprawiają, że wiadomo jak potoczy się film, przez co można go tylko obserwować.
6/10 – Nie czytałem powieści Lema, dlatego nie miałem punktu odniesienia i też nie wiedziałem czego się spodziewać. Zaczęło się ciekawie i jednocześnie w dobrym stylu. Jednak szybko przyszło zmęczenie tym, jak wolno rozwijała się fabuła. Powoli traciłem ciekawość, ale nie zdążyłem się znudzić, bo temat jest naprawdę fascynujący. Zawodzą niestety aktorzy, a szczególnie aktor pierwszoplanowy – zupełnie bezpłciowy.
Ten film to można powiedzieć taka "Odyseja kosmiczna" Kubricka w wersji radzieckiej, może się niektórym bardzo spodobać, ale to nie moja bajka.
6/10 – Zupełnie nie wiem, czemu świat zachwycił się filmami Bergmana. Dotychczas widziałem „Personę” (7/10) i „Tam, gdzie rosną poziomki” (słabo pamiętam, ale też mnie nie zachwycił). Nie znalazłem w nich nic odkrywczego, czy też zaskakująco mądrego. Lubię kino, które wywołuje przemyślenia, ale ani „Siódma pieczęć” ani pozostałe dwa obrazy nie były dla mnie w żaden sposób szczególne.
W dalszym ciągu „Siódma pieczęć” to niezły film z ciekawą wizją średniowiecza i śmierci.
Proszę czekać…